wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział XIV: Astrid - nic dodać, nic ująć.

Ból rozdzierał jej czaszkę, a cała reszta piekła niemiłosiernie. Glizda powoli otworzyła oczy tylko po to, by ujrzeć ciemność. W pierwszym odruchu pomyślała, że nie żyje i ogarnęła ją dziwna błogość. Zaraz potem usłyszała mruczenie, a ciemność okazała się nieidealna. Szczerbatek poruszył się niepewnie i rozłożył skrzydła na boki. Dziewczyna rozmasowała swoją głowę i stwierdziła, że smok nadal trzyma ją w uścisku swoimi łapami.
- Ty... Szczerbaty - zaczęła z uśmiechem, a zwierzak przekręcił głowę tak, by ją widzieć, też się uśmiechał - Puszczaj no mnie. Nie jesteś w moim typie - mrugnęła do smoka i pocałowała go w nozdrza.
Zdezorientowany Szczerbatek wypuścił ją i zaczął dziwacznie marszczyć nos. Próbował też zamknąć jedno oko, jednocześnie mając otwarte drugie w próbie naśladowania brunetki. Tymczasem Glizda szukała większego uszczerbku na swoim ciele. Nic wielkiego jej się nie stało, oprócz tego, że miała skręcony lewy nadgarstek i nie mogła używać przez to lewej dłoni.
- Na szczęście miecza używam prawą - westchnęła - Dzięki Szczerbuś - dodała czule i podrapała smoka po brodzie - Chyba powinniśmy wrócić, nie? Czyli jeszcze jeden lot...
Dziewczyna nie dokończyła, bo smok pokazał jej, że to niemożliwe. Jego sztuczna lotka była uszkodzona. Nie dało się tego naprawić z marszu, a tym bardziej nie była do tego zdolna Glizda, której obcy był mechanizm całego tego sprzętu.
- Czyli na piechotę - podsumowała - Tylko gdzie my do cholery jesteśmy? - warknęła, a Szczerbatek zrobił to samo.
Smok rozejrzał się dookoła i zaczął wskakiwać na gałęzie pobliskiego drzewa, próbując dostać się jak najwyżej. Glizda podchwyciła jego pomysł i z dziarskim uśmiechem, mimo bólu i pieczenia ruszyła za nim.

*

W Twierdzy grała muzyka, paliły się świece, rozbrzmiewał szczery śmiech. Zdawało się, że tak niedawna wojna już nikogo nie przejmuje trwogą. Nawet jeśli było inaczej, to ludzie nie dali tego po sobie poznać. Czkawka siedział przy jednym z długich stołów zastawionych jedzeniem, a Astrid umiejscowiła się na jego kolanach. Nie patrzyli na siebie, nigdy nie potrafili znieść na długo swoich spojrzeń w oczy. Za to wyzbyli się krępacji przed publicznym przytulaniem czy całowaniem, to też nie było nic dziwnego w tym, że ręka chłopaka spoczywała na tali złotowłosej. Śledzik porwał do tańca Szpadkę, która nawet się na to nie zgodziła, Sączysmark opowiadał jakiejś młodszej od siebie damie jaki to jest wspaniały, a Mieczyk siedział po turecku nieopodal narzeczonych. 
- Gdzie jest Glizda? - rzuciła beznamiętnie Astrid - W sumie nie jest taka zła, wiesz? Powinnam ją przeprosić za to, że używałam w stosunku do niej określenia "lalunia".  
- Nie mam pojęcia, gdzie się podziała - odparł Czkawka i podrapał się po szyi, odwracając wzrok w jeszcze innym kierunku. 
Dziewczyna siedząca na jego kolanach tylko wzruszyła ramionami i sięgnęła po napój stojący na stole. Muzycy przerwali, a na środek wyszedł Pyskacz.
- Valko, czy mogłabyś dla obycia wśród ludzi zaśpiewać coś z dedykacją dla naszej solenizantki i jej wybranka? - zaproponował, a matka Czkawki zarumieniła się.
Po chwili jednak stała przy grajkach i szykowała się do zaśpiewania czegoś, co jej syn słyszał już w jej wykonaniu. Odchrząknęła wymownie i uśmiechnęła się do ludzi patrzących na nią. 
- Żaglować mogę w sztormie też... - zaczęła niepewnie.
Czkawka poderwał się na nogi, sprawiając że Astrid zsunęła się na podłogę. Pochwycił ukochaną za rękę i pociągnął za sobą na środek sali, by z nią zatańczyć. Ledwie parę sekund później wtórował swojej matce i śmiechowi Astrid. Z jego głowy wyparowały obawy o Szczerbatka i Glizdę, które niedawno odświeżyła jego partnerka.

*

Glizda wspięła się na sam czubek drzewa i rozejrzała dookoła, chwilę potem Szczerbatek niepewnie wystawił łeb tuż obok niej. Widzieli doskonale cała okolicę, ale wioski nie mogli namierzyć. Znajdowali się w jakiejś dolinie, a słońce już zaszło i ciężko było ustalić cokolwiek więcej. Brunetka westchnęła i zmrużyła oczy. 
- Jesteśmy w dziurze kochany. Nie mam pojęcia, w którą stronę iść. 
Szczerbatek przechylił łeb i spojrzał na nią. Z jego oczu biła troska i najszczersza miłość, jakiej dziewczyna jeszcze nigdy nie zaznała. Uśmiechnęła się do smoka i pocałowała go w czubek nosa... znów. 
- Kocham cię Szczerbata Mordko. Chociaż jesteś smokiem. Będzie dobrze, prawda?
Zwierzak nic nie odpowiedział tylko skoczył do przodu i rozłożył skrzydła. Dzięki temu wylądował miękko na ziemi. Brunetka znów się uśmiechnęła i zaczęła schodzić na dół. Tam otrzepała się z liści i wzruszyła ramionami.
- Zdamy się na twoją znajomość okolicy. Prowadź Szczerbatku. 
Ten chyba ją zrozumiał, bo ruszył przed siebie wolnym krokiem. Przemierzali tak w ciszy ciemny las i nawet nie wiedzieli czy idą w dobrym kierunku. Ona z ręką wyciągniętą tak, by dotykać jego skrzydeł i on ze skrzydłami rozłożonymi na tyle, by jej to umożliwić. Towarzyszył im tylko blask księżyca. Nawet nie podejrzewali co ich jeszcze czeka po drodze.

*

Zabawa trwała w najlepsze, a Twierdza tak niedawno wypełniona płaczem dzieci i jękami starców wrzała od śmiechu i muzyki. Pyskacz zabawiał wszystkich swoimi anegdotami, dzieciaki biegały po sali uganiając się za Straszliwcem Straszliwym, który sam wprosił się na zabawę. Reszta smoków obecnych w środku zajmowała się sobą w jednym z rogów sali. 
Astrid zmęczona tańcem z szerokim uśmiechem na ustach i błyszczącymi oczyma zaciągnęła Czkawkę w pobliże wielkiego kominka, w którym buchał ogień. Przycupnęli razem na owczej skórze rozłożonej przy nim i spojrzeli sobie w oczy. Oboje próbowali złapać dech po szaleńczym tańcu i oboje byli szczęśliwi. Szybko jednak odwrócili od siebie wzrok i zajęli się podziwianiem tych, którym jeszcze starczyło sił na harce. Złotowłosa poprawiła swój odświętny warkocz i oparła się o ramię Czkawki, który drgnął delikatnie zaskoczony tym posunięciem. Zależało mu na tej dziewczynie i na pewno nie była mu obojętna, ale chwilowo nie potrafił powiedzieć nic więcej. Kiedyś patrzył na nią z miłością w oczach, a przez jakiś czas ona patrzyła w ten sposób na niego. Potem jednak płomienie w oczach obojga przygasły i nie dawały już potrzebnego ciepła. Wódz mimo to starał się utrzymać ich relacje, wmawiając sobie, że Glizda tylko przelotnie go zafascynowała i jest próbą jego wierności. Zdecydował się podzielić się z Astrid tajemnicą, która może sprawić, że ta mogłaby jeszcze bardziej znienawidzić brunetkę, a jednak złotowłosa odpuściła już Gliździe.
- Czkawka... - zaczęła niepewnie Astrid - Ja... Jesteś dla mnie bardzo ważny - nie była w stanie powiedzieć "kocham cię" i to zabolało ją bardziej, niż mogła przypuszczać.
- Czuję dokładnie to samo - odparł młody wiking, odgadując jej myśli i przytulił ją mocno, po czym pocałował w czubek głowy.
- Wiesz, że nie oddam cię jej? Chyba, że ty wyraźnie tego zażądasz - szepnęła.
Czkawkę przeszedł dreszcz. Nieprzyjemny i wręcz odrażający. Nie potrafił nic na to odpowiedzieć, więc milczał.
Po godzinie pierwszej tylko solenizantka, jej narzeczony, jego matka, bliźniacy, Śledzik, Sączysmark, Pyskacz, paru zbliżonych do nich wiekiem młodocianych i przybyły specjalnie na tę okoliczność Eret zostali w Twierdzy. Wszystko dlatego, ze Astrid nie chciała jeszcze kończyć tego dnia.
- Jest zbyt cudownie - wyszeptała do Czkawki - Wszyscy przyjaciele, mój ukochany... 
- Można prosić panią do tańca? W końcu po coś tu przyjechałem! - Eret przerwał ich szeptaną rozmowę i chwycił Astrid za rękę. 
Minutę później razem podskakiwali w radosnym tańcu. Tymczasem Czkawka sięgnął po swój szkicownik i zaczął ich rysować. Może nie mieli już całej zgrai muzykantów, ale Pyskacz i jego mały instrument im wystarczyli. Natomiast Szpadka została tym razem porwana przez Sączysmarka. 
Po jakimś kwadransie młody wódz szepnął ukochanej kilka słów na ucho, pocałował ją czule i wymknął się po cichu z twierdzy, zostawiając przyjaciół i matkę samym sobie. Ruszył spacerem nad wodę. Na zewnątrz było całkiem jasno, bo księżyc stał wysoko na niebie, nie zmieniało to jednak faktu, że pierwsze przymrozki dawały się we znaki. 

*

Zęby dzikiego smoka zatrzasnęły się tuz obok ramienia Glizdy. Dziewczyna miała już przez niego poharatany obojczyk i z każdą minutą coraz trudniej było jej utrzymać świadomość. Na swoje nieszczęście przez całe to poranne zamieszanie zapomniała wziąć ze sobą miecz. Szczerbatek bronił jej z całych sił, ale napastnik był większy. Rubinowo czerwone skrzydła były ostrzejsze niż miecze i z łatwością mogły by obciąć czubki drzew za jednym zamachem. Zresztą z tego właśnie słynęły Drzewokosy. Brunetka uchyliła się przez wytryskującą z paszczy smoka falą ognia i przeturlała pod łapy Szczerbata, który momentalnie zasłonił ją skrzydłami. Z gardła Nocnej Furi wydobył się dziki ryk, a w ślad za nim wyleciał niebieski pocisk.
- Szlak - warknęła Glizda - Że też musieliśmy wpaść na jego gniazdo.
Półprzytomna chwyciła ostro zakończony badyl leżący nieopodal i wycelowała we wroga. Trafiła w tylną nogę, a bestia zawyła z bólu. To jednak nie przeszkodziło jej w podjęciu ataku. Brunetka w myślach przeklinała swoją nieostrożność. Nawet gdyby miała miecz, to sumienie mogłoby utrudnić jej obronę. Szczerbatek na szczęście nie miał skrupułów, mimo że przyjaźnił się z ludźmi, to nie ze wszystkimi smokami. Dlatego też skoczył dzielnie na atakującego Drzewokosa i pazurami wbił się w jego pierś. Rubinowy smok próbował zrzucić z siebie napastnika, ale w szale tylko obdzierał korę z pobliskich drzew. Szczerbatek nie próżnował, umiejętnie wdrapał się po szyi pobratymca, zostawiając w jego ciele krwawe ślady i zębami zmiażdżył mu czaszkę, zanim tamten zdążył zrobić to jemu. Drzewokos przewalił się z hukiem na ziemię, przy okazji przygniatając dwudziestolatkę swoją nogą. Uderzenie głową o ziemię odebrało Gliździe resztki świadomości. Zdołała tylko uchwycić się jedną ręką szyi Szczerbatka, który ostrożnie wyciągnął ją spod smoka i poniósł przed siebie. Zemdlała. 
Nie miała pojęcia ile czasu minęło, ale wyszli z lasu na blask księżyca. Było tak jasno, że mogła zobaczyć wyraźnie każde drzewo, które zostawili za sobą. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że była nieprzytomna przez dłuższy czas.
- Niebezpiecznie jest wychodzić z domu bez broni - stwierdziła - Bez miecza jestem tylko bezbronną dziewczynką w spodniach. 
Szczerbatek mruknął cicho i ruszył dalej przed siebie. Glizda zorientowała się w swoim położeniu dopiero, gdy stworzenie położyło ją na miękkim piasku, a do jej boku dotarła zimna woda. 
- Morze! Szczerbatku jesteś genialny! - wykrzyknęła i przeturlała się do wody. 
Smok powędrował za nią, z łbem przekrzywionym na bok. Chwilę potem dziewczyna płynęła brzegiem przy pomocy jednej ręki, a smok brodził nieopodal. Szli tak dobre pół godziny zanim smok nie zatrzymał się z wytrzeszczonymi oczyma. Glizda nie zauważyła jego zdziwienia i płynęła dalej, aż nie huknęła o coś głową. 
- Auć - powiedziała, stając na nogi i masując obolałe miejsce, które wcześniej już uraziła.
Spojrzała pod nogi na to, w co uderzyła i westchnęła tylko, gdy okazało się, ze sprawcą jej kłopotów był kamień, na którym raczej nie mogła się odegrać. Dopiero wtedy zrozumiała, że Szczerbatek nie zmierza dalej brzegiem, więc rozejrzała się po plaży. Szybko zrozumiała, co zmusiło smoka do zatrzymania się. To Czkawka siedział z nogami zanurzonymi w wodzie, szkicownikiem w dłoni i węglem w drugiej. Nocna Furia podeszła do niego i zaszczyciła chłopaka swoim improwizowanym uśmiechem.
- Gdzie was poniosło? - spytał chłopak, drapiąc czule swojego przyjaciela - Miałaś pomóc mi przy przejęciu, a się wymigałaś - pogroził Gliździe palcem.
- To już się nie liczy, że mieliśmy wypadek, nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy i samotnie musieliśmy walczyć ze zdziczałym Drzewokosem? Wyglądał paskudnie, miał ślady po łańcuchach, a jego gniazdo nie wyglądało naturalnie. Myślę, że to te trole go więziły. Ach! Szczerbatek ma zepsutą tą sztuczną lotkę, a ja zwichnięty nadgarstek, obitą głowę i spuchnięty obojczyk - ton brunetki był stanowczy, ale jej oczy iskrzyły wesoło i zdradzały całą jej radość.
- No to jesteście usprawiedliwieni - podsumował wiking - Ale za to chyba mi teraz nie powiesz, że nadal nie lubisz smoków?
- Odczep się - Glizda machnęła ręką, chcąc zbagatelizować całą sprawę.
- Wrócimy do tej rozmowy - zapewnił - A teraz wracajmy. Astrid chciała z tobą porozmawiać, no i trzeba sprawdzić co z twoim obojczykiem i ręką.
- I głową! - dodała.
- Na głowę to już za późno - rzucił kąśliwie chłopak i wyszczerzył zęby.
-----------------------------------------------------------------------
Trochę zażenowania nie zaszkodzi, prawda?
Może nie akcja jakiej byście chcieli, ale coś tam się zadziało.
Choć może i nie za wiele...
Pozdrowionka!

czytasz - komentuj

12 komentarzy:

  1. Pierwsza! Awwwwww jak slodkkooo! Rozdział świetny z reszta jak zawsze:D Tyle tu bylo Astrid i Czkawki :D az nie moge sie doczekac nastepnego!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że się podobało ^^ Staram się jak mogę, by każdemu choć w jednym rozdziale trafić w gust. W każdym razie dziękuje - że czytasz i komentujesz, za wszystkie miłe słowa :3
      Ja też pozdrawiam!

      Usuń
  2. Astrid po raz pierwszy mnie nie irytowała, wow.
    Była nawet całkiem znośna! To, to wspaniale.
    O kurcze, nawet nie wiesz, jak mnie ucieszyłaś tym, że naszym ,,zaginionym" nic nie jest. No, prawie nic.
    Szczerbatek taki słodziak, awww *^*
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bardzo mi miło, że tak uważasz :D
      Dziękuje za wszystkie miłe słowa i Twoja obecność jako czytelnika ;)

      Usuń
  3. Kochana, odwaliłaś kawał dobrej roboty. Według mnie jest to chyba najlepsze określenie tego rozdziału.
    Fajnie, że zwykle dzielisz rozdziały na wątki z różnymi postaciami(jeżeli nie są w danym momencie razem). To sprawia, że wszystko jest ciekawsze i różnorodne.
    Początek jest super, podobało mi się, jak Glizda (na szczęście tylko)myślała, że umarła - lubię takie przemyślenia, no i dobrze, że tak naprawdę oboje NIE kopnęli w kalendarz. Ujmujące są relacje głównej bohaterki ze Szczerbatkiem - to taki bardzo pozytywny akcent, wzrusza :) Dobrze, że sobie nawzajem ufają i pomagają.
    Bardzo podobał mi się opis przyjęcia w Twierdzy - lubię tego typu momenty, biesiady podczas których wszystko jest takie radosne i trochę odrealnione.
    Chociaż kibicuję Gliździe i mam za złe Czkawce, że nie wybiegł szukać dziewczyny i smoka, to opis ich wzajemnych zachowań był bardzo ładny, taki realny i głęboki. Ten taniec - <3 I śpiewanie Valki - :D.
    Ach, jestem perfidna, ale dobrze, że Astrid nie była w stanie powiedzieć "kocham cię" do Czkawki. Dodało to kolejnego niepewnego^^ akcentu w ich relacjach.
    Scena ataku Drzewokosa była taka niespodziewana i nagła, jakbym była w tym lesie razem z Glizdą, naprawdę. To był świetny chwyt, Jacks'iu. ;) Walka też epicka.
    Fajne zakończenie, nie spodziewałam się, że tak poprostu spotkają Czkawkę. I to wrąbanie się w kamień XD Usprawiedliwianie się Glizdy - heh, to było niezłe. I podsumowanie "No to jesteście usprawiedliwieni - podsumował wiking - Ale za to chyba mi teraz nie powiesz, że nadal nie lubisz smoków?" też fajne.
    Jestem ciekawa, o czym Astrid chce porozmawiać z Glizdą. O Czkawce? O jej obecności na Berk? O gniewie bogów? O tym, że nie dała jej prezentu urodzinowego? (a właśnie, czy Czkawka dał coś Astrid? :P)
    Zapewne dowiem się w następnym rozdziale...
    Stwierdziłam, że zbyt dużo razy używam słowo "fajnie". Szczególnie, że pisałam dziś III etap kuratoryjnego z polskiego... Czułam się jak po maratonie, kiedy wstałam po tych 2 godzinach pisania. No i byłam lekko rozbita, bo wszyscy przepowiadali, że będzie esej do napisania, ale zadali rozprawkę. Może i dobrze, bo tylko dwa razy w życiu pisałam esej, i to na komputerze - tak mi się łatwiej pisze.
    Dobra, kończę gadanie o szkole - z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!
    Kumpel
    PS A tak z innej beczki - oglądałaś "Teorię wszystkiego" o Hawkingu? Świetny film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jeszcze jedno - podziwiam Cię, że tak szybko wstawiasz rozdziały!

      Usuń
    2. Ojej, ojej, ojej ^^ Tak miło się czyta takie komentarze, po prostu robi mi sie ciepło na serduchu :D Jestem zachwycona, gdy widzę tyle dobrych słów skierowanych do mojej osoby :)
      Taaa... Astrid nie jest wylewną osóbką i między innymi dlatego nie leży mi jej połączenie z Czkawką. No i zawiłe relacje są najlepsze! XD Urodzinki zrobiłam po to, by dać choć części bohaterów odrobinę spokoju, wytchnienia, bo dużo podobnych szans nie będą mieli. O ja zła.
      Astrid przeprowadzi z Glizdą rozmowę, choć nie zupełnie "rozmowę" taką... hym... Ciężko mi to nazwać, bo ciężko to nazwać rozmową. Zresztą sama się przekonasz.
      Co do prezentu, to przyznam że o tym nie pomyślałam. Czkawka coś tam na pewno jej dał, ale nie wspomniałam o tym :/ W każdym razie jestem prze szczęśliwa, że Ci się podoba.
      Niestety nie oglądałam "Teorii wszystkiego", ale skoro polecasz, to pewnie obejrzę ^^
      Póki co, tak szybko, bo obawiam się, żę jak zabraknie zapasu, to zwoooolnie, ale nie uprzedzajmy faktów xD
      No i trzymam kciuki, że dobrze Ci poszło na kuratoryjnym. Konkursy sa bezlitosne.

      Usuń
    3. Dzięki :) Wiesz, mi też jest miło, że odpisujesz na moje wypowiedzi. To bardzo motywuje do komentowania. <3

      Usuń
  4. No, w końcu dobrnęłam. :)) Wszystko tak szybko się potoczyło, a ja chcę dalej! Pisaj szybko, nim mnie ciekawość zeżre!
    Pozdrowionka :3 ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze dobrze :D Ja o tobie też pamiętam, tylko byłam na wyjeździe i nie miałam czasu ;)

      Usuń
  5. Zapomniałam dodać komentarza, wybacz.
    Już nadrabiam. Rozdział jest cudowny, i pewnie o tym wiesz, ale powtórzę jeszcze raz: cudowny! Nie będę pisała w każdym komentarzu jak bardzo nie lubię Glizdy ale tym razem jej udział w wątku spodobał mi się. A szczególnie to, że nawet jak zaginęli nie szukano ich i nie robiono z tego wielkiego halo. Jak zauważyłam, Astrid nie jest zbytnio skoro do okazywania uczuć, a szkoda. W drugiej części wyglądało to dużo lepiej. No cóż, piszesz jak Ci się podoba i nie mam nic do gadania. Jak czytałam poprzednie komentarze, to zauważyłam wzmiankę o rozmowie, którą nazwać rozmową nie można...No chyba że pięścią. Ale to już inna sprawa. No cóż, ja się zbieram i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje i nadal ubolewam nad Twoją nienawiścią do Glizdy, ale no cóż. Lecę nadrabiać zaległości i wstawiać kolejny rozdział xD

      Usuń