wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział XII: Młot Thora

Było jej gorąco, bardzo gorąco. Z trudem łapała powietrze. Dookoła niej była całkowita pustka. Ciemność, czerń, a jeszcze niedawno pochłaniało ją światło, przepełniało ją i cieszyło. Teraz była tylko ta dołująca, rażąca cisza i mrok. Jedno wielkie nic. Zakasłała i przetarła oczy ze zdumieniem rozglądając się w ogarniającej ją ciemności. Jej serce zaczęło szybciej bić, nie chciała być sama. Chciała mieć Czkawkę u boku, chciała przytulić Szczerbatka, chciała... Zobaczyć rodzinę. I o dziwo zobaczyła. Niecałe dwa metry przed nią z czerni uformowały się trzy sylwetki. Potężny mężczyzna z czarnym kubrakiem, wiotka kobieta o włosach barwy miodu i mały chłopiec z drewnianym mieczykiem w rączce i z za dużym hełmem na głowie. Glizda spojrzała na nich zdumiona, a jej oczy zalśniły niepowtarzalnym blaskiem.
- Mama? Tata? Marcus? - wyszeptała z niedowierzaniem.
Cała trójka uśmiechnęła się jak na rozkaz i rozstawiła szeroko ramiona, by objąć nimi dziewczynę. Brunetka nie zważając na nieprawdopodobieństwo tej chwili rzuciła się w ich stronę i wylądowała w ciepłych objęciach rodziny.
- Tak bardzo tęskniłam. Przepraszam, przepraszam, przepraszam - zaczęła mamrotać, coraz mocniej ściskając ledwie wyczuwalne ciała.
Potem wyprostowała się i pociągnęła nosem, ale ku jej zdziwieniu, jej rodzina nadal znajdowała się dwa metry przed nią. Dwudziestolatka rozejrzała się zdekoncentrowana w koło. Wtem z pustki wyłonił się ktoś jeszcze. Brązowa czupryna wyglądała na potarganą, zielone oczy lśniły uroczo nad masą piegów, a stalowa noga pobrzękiwała przy każdym kroku.
- Czkawka.... Już się bałam, że... że... Właściwie nie wiem czego. Że zrobiłam coś nie tak, że już nie wrócę...
Ale chłopak nie zwracał uwagi na potok słów wylewający się z jej ust, ani na samą dziewczynę. Minął ją pewnym krokiem i przykucnął przy czarnym smoku, który także nie patrzył na Glizdę. Sercem brunetki zawładnął strach. Nie mogła przytulić rodziny, Czkawka jej nie widział, mimo wszystko... była sama.
- Glizdo... - głos jej matki był kojący i delikatny, ale brunetka nie spojrzała na kobietę.
Jej uwagę przyciągały płomienie, które wyłoniły się z mroku i ciągnęły nieustannie w jej stronę. Chciała biec, ale choć czuła, że się rusza i że mięśnie zaczynają ją palić, stała w miejscu.
- Glizdo... - powtórzył jej ojciec.
Zaczęła spadać. Leciała w dół, tak jak i wszystko dookoła niej. Najgorsze było w tym to, że nie wiedziała dokąd spada i jak długo to potrwa.
- Glizdo! - krzyknął jej brat.
Odwróciła się w jego stronę. Jej zrozpaczone spojrzenie szukało pocieszenia w małej postaci chłopca. Nie na długo się skupiła, bo za jej bratem pojawił się wielki Koszmar Ponocnik, a ją samą dosięgnęły płomienie. Z jej gardła wydarł się nieopamiętany krzyk. Spojrzała na Czkawkę i Szczerbatka, którzy nie widząc świata poza sobą bawili się nieopodal. Oni też zajęli się ogniem, a ich postacie zaczęły wić się z bólu i krzyczeć. Choć przecież smoki są ognioodporne. Glizda zawyła z rozpaczy. Ściągnęła na nich ból.
- Glizdo! - wydarł się rozpaczliwie jej brat, którego też dosięgały płomienie, ale te okalające wielkiego smoka za nim.
Jej rodzice już płonęli, objęci nawzajem, ze wzrokiem wbitym w nią. Z ich oczu biła nienawiść. Glizda raz jeszcze spojrzała na brata. On był spokojny, mimo, że Koszmar Ponocnik już schylał się, by go pożreć.
- Wypuść to Glizdo. Siostrzyczko... Wypuść... Możesz to zakończyć.... - szeptał z miłością.
- Ale ja nic nie trzymam - jęknęła z rozpaczą - Wybacz mi Marcus, przepraszam. To moja wina, moja...
- Przestań! - nakazał jej brat - Wyrzuć to! Puść!
Zamknęła oczy, by nie widzieć po raz kolejny jego śmierci, jednocześnie z całej siły pragnąc... puścić.

*

Odrzuciło go wgłąb jednego z korytarzy i na chwilę oślepiło. Niedbale rozmasował czoło i niezdarnie dźwignął się na nogi z pomocą Szczerbatka. Smok potrząsnął łbem, najwyraźniej też odczuwając dziwny dyskomfort. Tuż za nim, zwinięty w kłębek i drżący z przerażenia leżał Straszliwiec Straszliwy. Natomiast Glizda płonęła niebieskim blaskiem i unosiła się na wysokości błękitnego przedmiotu. Dziewczyna odwróciła się w ich stronę, a jej oczy zionęły pustką. Włosy wymsknęły się ze zgrabnie ułożonej, wygodnej fryzury i teraz unosiły się swobodnie dookoła głowy Glizdy. 
- Berk jest w niebezpieczeństwie - przemówiła tubalnym głosem. 
Czkawka nic nie rozumiał, to nie był dźwięczny głos brunetki. Szczerbatek zmarszczył nos i warknął cicho, ustawiając się tak, by osłonić przyjaciela. 
- Kim jesteś? Co się stało z Glizdą? - spytał młody wódz.
- Jestem Freyja. Bogini płodności i urodzaju. Wysyła mnie Odyn bym was ostrzegła! Ta młoda kobieta, tu nazywana przez was Glizdą ściągnie tylko przekleństwa na tę wyspę! Musi odejść jak najprędzej!
- A co się z nią teraz dzieje? - Czkawka wysunął się przed Szczerbatka i zbliżył się do bogini.
Jakieś dziwne przeczucie i wiedza na temat błękitnego przedmiotu unoszącego się w środku sali kazały mu wierzyć tajemniczemu głosowi. Nie bał się tego dziwnego zjawiska, choć to wszystko wywoływało u niego niepokój i nieprzyjemne dreszcze.
- Jest w głębi własnego umysłu i tylko od jej siły psychicznej zależy, czy zdoła się stamtąd wydostać. Jeśli to przeżyje, to czym prędzej wypędźcie ją z Berk! A jeśli zginie to wyrzućcie jej ciało do morza, jak najdalej od brzegu!
- Dlaczego? - spytał chłopak.
Bogini nie zdołała mu powiedzieć nic więcej, bo ciało Glizdy zaczęło tracić blask i opadać. Następnie, gdy dziewczyna była już tuż nad ziemią, odrzuciło ją gwałtownie do tyłu tak, że wylądowała w ramionach przewróconego przez nią Czkawki. Jej włosy opadły bezwładnie na jej ramiona, a oczom wrócił zielony kolor. Choć teraz był bardziej jaskrawy. Glizda zamrugała kilka razy i ze strachem spojrzała na młodego wikinga.
- Jesteś prawdziwy? - spytała powoli.
- Tt... tak? - odparł niepewnie. 
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i rzuciła Czkawce na szyję. Przycisnęła się do niego tak mocno, że ten aż zaniemówił. Natomiast uradowany Szczerbatek oblizał ich dwójkę z nieukrywaną radością. 

*

Astrid otworzyła szeroko oczy, a szczęka jej opadła. Siedzieli w jej pokoju tylko we dwoje. Czkawka właśnie kończył opowiadać jej o wydarzeniach z Areny, a raczej z tajemnego korytarza z zeszłej nocy. Złotowłosa nie mogła dać wiary temu co słyszała. Glizda całkiem przypadkiem odkryła serce Berk, przedmiot, który od wieków zapewniał wyspie przychylność bogów, harmonię i stabilność. Kto wie, co by się stało, gdyby został zabrany ze swojego miejsca.
- Dotknęła "młota Thora"?! I przeżyła?! Twój ojciec twierdził, że ostatni, który się na to odważył umarł na miejscu - wykrzyczała na jednym wydechu.
- Wiem. Mnie też to zadziwiło. Jednak bardziej zastanawia mnie fakt, że przemówiła przez nią Freyja. Kazała ją wygnać... - odparł strapiony chłopak.
- No patrz. A już zaczynałam ją tolerować - dorzuciła z przekąsem Astrid - Musimy ją przegnać. Przecież nie chcesz ryzykować gniewu bogów?
Dziewczyna spojrzała na swojego narzeczonego i pobladła. Chłopak nie patrzył jej w oczy, tylko wbijał wzrok w podłogę. Nie odpowiedział.
- Chcesz ryzykować?! - wykrzyknęła.
- Przecież nam pomogła - zaczął Czkawka - Zabrałem ją tutaj, a teraz mam jej kazać po prostu odejść? - spytał z żalem.
- Dlatego mówisz to tylko mi? Nie chcesz obciążać tym faktem innych, tak? Na Odyna, nie musiałeś mnie wtajemniczać, skoro i tak robisz po swojemu - westchnęła.
Czkawka wbił w nią spojrzenie swoich zielonych oczu i uśmiechnął się smutno. Nie było mu łatwo podejmować taką decyzję. Astrid wywróciła tylko oczyma.
- Dobrze. Będę cicho - odpowiedziała na jego minę i uśmiechnęła się delikatnie.
Brunet przytulił ją tak nagle, że oboje spadli z łóżka i zanieśli śmiechem. Złotowłosa objęła go ramionami i wpiła się w jego usta. Czkawka nie oponował, choć coś mu mówiło, że powinien.
Tymczasem ktoś zapukał do drzwi i uchylił je powoli. Glizda już otwierała usta żeby coś powiedzieć, ale zobaczyła ich obydwoje leżących obok siebie na podłodze, złączonych w pocałunku, więc tylko spuściła wzrok i wyszła.
- Przepraszam za najście - bąknęła.
Słyszała całą ich rozmowę, bo przysłana przez Valkę szukała ich przez chwilę i tak trafiła do domu Astrid. Usłyszawszy ich rozmowę, zwlekała z wejściem do pokoju. Teraz tego żałowała. Trzeba było być grzeczną dziewczynką. Błędnie przypuszczała, że Czkawce na niej zależy po tych wszystkich wspólnych przeżyciach. Zresztą komu na Berk zależało by na takiej morderczyni jak ona? Trzeba było uciekać zaraz po skończonej wojnie. Trzeba było odejść.
Nagle z drzwi domu Astrid wybiegł Czkawka i chwycił brunetkę za ramię. Ona spojrzała na niego smętnym wzrokiem i uśmiechnęła się.
- Ile słyszałaś? - spytał konkretnie - Jak długo podsłuchiwałaś?
- Niewiele słyszałam - skłamała.
- Nie waż się uciekać - zagroził je palcem - Będę cię jutro potrzebował. Pomożesz mi, prawda?
Skinęła niepewnie głową, a chłopak ją przytulił. Tak nagle i z zaskoczenia. Czuła, że to nic nie zmieni, ale odwzajemniała uścisk. Trwali tak przez chwilę, dopóki oboje nie uznali, że to już za długo. Dopiero potem ruszyli do domu, który Glizda zaczęła nazywać także swoim, ale wiedziała, że musi przestać. On obejmował ją ramieniem, a ona opierała głowę na jego barku. Tak doszli do swych łóżek odeskortowani przez Szczerbatka, który nie wydał z siebie najmniejszego dźwięku.
---------------------------------------------------------------------
No i ta dam!
Mam wrażenie, że jak już napiszę rozdział, z którego jestem zadowolona, 
to następny wychodzi beznadziejny. 
Ale może jestem zbyt krytyczna.
A może nie?
Btw. Co Wy o tym myślicie?

14 komentarzy:

  1. Bum, pierwsza!
    Rodział mi się bardzo podoba.
    Tyle w temacie, miłego dnia! ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial cudowny tak jak zawsze:* ale obiecuje ze jak cos sie stanie po miedzy Czkawka i Astrid to obiecuje ze cie znajde i zamorduje! Hahah nie ale naprawde uwielbiam tego bloga. Czekam na next i weny zycze:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudny, jak zawsze z resztą :)
    Znów to powiem... Astrid mnie irytuje już od pierwszej części HTTYD, więc jeśli będziesz chciała spiknąć bruneta z brunetką, to masz moje błogosławieństwo :D
    Ten pomysł z Młotem Thora był naprawdę genialny, ale... Przeklęta ( dosłownie ) Glizda? Ciekawe co z tym zrobi Czkawka. Wypędzi ją, zostawi na Berk czy znajdzie inne rozwiązanie? Czekam na nexta i całuję zimno ~ Marshall Lee ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za błogosławieństwo XD Nie martw się, mnie też Astrid irytuje ;)
      Cieszę się, że sprostałam zadaniu zagadki klatki xP Natomiast co zrobi Czkawka, to okaże się dopiero w następnym rozdziale ;) A może nie?

      Usuń
  4. Pierwsze wrażenie: Glizda zginęła?! Tak! Ale niestety ( dla mnie) nie zginęła. No i co zrobi Czkawka? Kurczę, trzymasz ludzi w napięciu jak mało kto. A pomysł z młotem Thora był zaskakujący, myślałam, że będzie to smok...I co ja mogę więcej powiedzieć? Rozdział genialny. Zresztą jak zawsze. Już nie mogę doczekac się nn! Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Really? XD Wybacz, ale osobiście zbyt lubię Glizdę, by ją zabijać. Sorka.
      Nawet nie wiesz, jaki komplement mi powiedziałaś. Trzymam w napięciu? To znaczy, że spełnia się ma niema prośba :3
      Dziękuje za miłe słowa ;)

      Usuń
  5. Niebieski przedmiot, blask, puste oczy... Wyczuwam inspirację ,,Atlantydą".
    Rozdział dobry, choć dość krótki.
    Sorry za nieskomentowanie poprzedniego rozdziału - nie miałam dostępu (przeklinam limit Internetu).
    Rex

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma problemu. I tak cieszę się, że czytasz ;)
      Dzięki za miłe słowa :D

      Usuń
  6. Nareszcie znalazłam czas, aby nadrobić zaległości! Cudownie jest znowu przeczytać Twoje opowiadania. CUDOWNIE! ;* Jeśli mogę to nie zacznę od tego rozdziału: najbardziej mną wstrząsnął moment, gdy Czkawka dostał toporem w pierś! Wraz z nim poczułam ten rozpaczliwy ból! Ale na szczęście ozdrowiał... Jakby tak nie było to poznałabyś mój gniew. XD
    Wcześniej nie sądziłam, że wojna urośnie aż do takich rozmiarów... i że będzie miała takie skutki- trupy, ranni... Straszne trolle!
    Jak to Glizda rozmyśla nad tym aby odejść? Nie może! W dodatku znalazła młot Thora i Freyja też uważa, że powinna opuścić Berk? Czkawka na pewno na to nie pozwoli... Na pewno! Prawda...?
    Ogromnie się cieszę, że Astrid i Glizda przynajmniej na jakiś czas zakopały topór wojenny. Nadal czuję sympatię do każdej z nich. :3
    Coś mi się wydaje, że Glizda jest już pewna swego uczucia do odważnego przywódcy... Oj tak. Jest pewna. Tylko czy kiedyś podzieli się z nim tym uczuciem? A jeśli tak to co wtedy będzie z Astrid? Ahhh... jak zawsze genialnie tworzysz historię Jeźdźców Smoków. Tak mi brakowało Twoich rozdziałów przez ostatnie tygodnie, ale niestety szkoła coraz bardziej odciąga mnie od blogowania. Z przykrością muszę Cię powiadomić, że nie będę tak często czytać Twojego bloga, ale obiecuję, że będę do niego wracać jak najczęściej się da oraz nadrabiać zaległości. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe... :)

    Pozdrawiam i ściskam bardzo mocno! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam Ci tego za złe, ależ skąd! Jestem za to w niebo wzięta Twoją opinią. Jak zawsze jest mi bardzo miło czytać Twój komentarz.
      Na Twoje pytania jednak nie odpowiem, bo wszystko wyjaśni się w kolejnych rozdziałach ;) Także życzę Ci powodzenia w szkole i bedę czekać cierpliwie na każdy Twój komentarz.
      Pozdrawiam także :*

      Usuń
  7. Wybacz, że tak późno komentuję, i że komentarz jest krótszy niż zwykle - w środę mam konkurs kuratoryjny z polskiego i muszę się przygotowywać, a dzisiaj miałam szkolną uroczystość. Do tego w ciągu przyszłych tygodni będę miała jakieś 6 czy 7 sprawdzianów... :(
    Rzecz jasna, że jesteś zbyt krytyczna. Ten rozdział wyszedł ci niesamowicie, magicznie wręcz. Scena "wizji" czy czegokolwiek to było XD - świetna. Taka troszkę... wzbudzająca niepokój, demoniczna... Ale z drugiej strony troszkę wzruszająca.
    A potem ten głos bogini... Jacks'iu, ty to masz naprawdę świetne pomysły! A do tego moja miłość do mitologii idzie ci na rękę ;).
    Rozmowa z Astrid też mistrzowska, a potem to przytulanie <3
    Jednym słowem - BRAWO!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej... Biedna Ty. tyle sprawdzianów i konkurs kuratoryjny. Pozostaje mi tylko życzyć Ci powodzenia!
      Dziękuje też za wszystkie te miłe słowa. Nic nie szkodzi, że komentarz krótszy niż zwykle. Mimo wszystko dodajesz mi chęci do dalszego pisania :D

      Usuń