sobota, 21 lutego 2015

Rozdział XIII: Dzień jak wszystkie inne

Kolejny poranek na Berk. Po raz kolejny słońce wstaje nad horyzontem, by raz jeszcze odbyć swoją codzienną wędrówkę. Choć wszystko dzieje się tak samo, to wszystko każdego dnia jest inne. Ludzie się zmieniają, życie ma dla nas coraz to nowsze niespodzianki. Glizda przetarła oczy i odetchnęła głęboko. Teraz do jej koszmarów doszedł widok umierającego Czkawki. To zabawne, że ludzie, którzy uczynili dla nas wiele dobrego mogą łatwo przyczynić się do naszego cierpienia. Dziewczyna przeczesała palcami rozpuszczone na noc włosy i zaczęła powoli je zaplatać. Przynajmniej nie musiała ubierać bluzki, bo spała w niej. Pozostało tylko wciągnąć na siebie spodnie. Jej bose stopy dotykały już drewnianej, zimnej podłogi, gdy drzwi się otworzyły, a Szczerbatek włożył pysk do środka. 
- Witaj malutki - powiedziała ciepło Glizda i podeszła do smoka, by podrapać go po głowie. 
Tymczasem koło niego przecisnął się Czkawka z torsem obwiniętym bandażem i niczym więcej, tak jak wtedy, gdy leżał po operacji na stole. Brunetka zdębiała z ręką zwieszoną nad smokiem i ubrana tylko w bluzkę i gacie. 
- Czkawka - wydukała zdumiona.
- Widzę, że zaprzyjaźniasz się z moją Mordką - rzucił chłopak, nie zauważając niekompletności ubioru dziewczyny. 
Dopiero gdy Glizda oblana rumieńcem dyskretnie schowała się za Szczerbatkiem, który zareagował żywo na jej bliskość, Czkawka zorientował się w swoim gapiostwie. 
- Przepraszam! - jęknął i zakrył dłonią oczy.
- Bez przesady - odparła dziewczyna i wciągnęła na siebie spodnie - To po co właściwie przyszedłeś? 
- Prosić cię o pomoc. Astrid ma dziś urodziny... I podziękować. Wiele dla nas poświęciłaś. Twoja wyspa... A tak poza tym, to coś mi się zdaje, że przekonujesz się do smoków... Lot na Tajfumerangu, zabawa ze Szczerbatkiem...
- Zakończ - przerwała mu oburzona - Nie przekonam się do smoków. Są smaczne i bestialskie. To wszystko. Lepiej ruszmy się i przygotujmy te urodziny. 
Chłopak tylko kiwnął głową i przepuścił ją w drzwiach z uśmiechem na ustach. Brunetka wychodząc kręciła tylko głową w zażenowaniu.
- Następnym razem chociaż zapukaj - poprosiła z udawanym przekąsem. 
Ledwie parę sekund później Czkawka miał na sobie koszulę i razem ze swoją towarzyszką zmierzał na zewnątrz. Szczerbatek radośnie podążał za nimi. Na dworze dopiero świtało i cała wioska była jeszcze pogrążona we śnie. Chłopak nabrał w płuca świeżego powietrza i  położył dłoń w miejscu niezasklepionej jeszcze rany.
- Nie będę mógł wybrać się ze Szczerbatkiem na poranny lot... - spojrzał błagalnie na swoją towarzyszkę.
- Nawet nie proś - odparła i skrzyżowała dłonie na piersi - Nawet nie wiem jak obsługiwać jego uszkodzoną lotkę.
Smok, który cały czas przysłuchiwał się ich rozmowie, zamerdał ogonem i wepchnął łeb pomiędzy nogi Glizdy tak, że ona wylądowała na jego grzbiecie. Czkawka powstrzymał śmiech, wiedząc że przysporzy mu on tylko bólu. 
- Zdaj się na intuicje - powiedział, a Glizda chwyciła kurczowo uprząż przed siodłem Szczerbatka. 
Ten rozłożył skrzydła i przygotował się do skoku w górę. Dziewczyna tylko niepewnie wsunęła stopę w "strzemię", a już była w powietrzu. W pierwszym odruchu zamknęła oczy, ale zaraz zdała sobie sprawę, że nie może tego robić. Smok z trudem utrzymywał się w powietrzu, więc ryknął na nią przyjaźnie. Brunetka przypadkiem zmieniła położenie stopy, tym samym ustawiając odpowiednio sztuczna lotkę smoka. Nocna Furia zakręciła łbem w zadowoleniu i strzeliła przed siebie błękitną kulą. Chwilę potem dziewczyna przemogła się i nawet uśmiechnęła, gdy tak dryfowali na wietrze. 
- Jesteś całkiem znośnym smokiem - stwierdziła i pocałowała Szczerbatka w czubek głowy.
Zwierzak, który nie znał tego rodzaju pieszczot rozejrzał się zdumiony w koło i zanurkował przed siebie. Glizda zareagowała krzykiem. Lecz nie była przerażona, a zafascynowana. Z jej piersi wydarło się głośne "hura". Szczerbatek dobrze wiedział co jeszcze się jej spodoba i zmuszając ją do zmiany lotki, przygotował się do ostrego lotu w górę. Brunetka oddychała głęboko, gdy tak wznosili się ponad chmury, a smok tymczasem wystawił język. Glizda za wszelką cenę nie chciała patrzeć w dół i tylko dziwna przyjemność jaką sprawiał jej lot, powstrzymała ją od wykrzyczenia całego strachu.
- Uuuuuuu! - wydarła się dwudziestolatka niczym małe dziecko, które dostało nową zabawkę. 
Potem wszystko zwolniło, gdy po prostu szybowali ponad chmurami, ponad życiem, ponad Berk. 
Czkawka, który przyglądał im się z dołu z trudem powstrzymywał się, by nie zawtórować Gliździe swoim okrzykiem. Dosłownie cieszył się jej szczęściem i szczęściem Szczerbatka. Jednak nie mógł czekać na nich wieczność, a wiedział, że taki lot może być punktem zwrotnym w życiu dziewczyny i może zająć trochę czasu. Ruszył więc w stronę domu bliźniaków. 

*

Glizda wyprostowała się i rozłożyła ręce na boki, wystawiając twarz na wiatr. Czuła się jak w bajce... Była wolna jak jeszcze nigdy i czuła to każdą komórką swego ciała. Do tego ta więź, która utworzyła się pomiędzy nią, a stworzeniem na którym leciała. Tego nie dało się opisać słowami. 
- Dobra. Przyznaje. To jest całkiem fajne. A teraz Szczerbatku... Trochę poeksperymentujemy - mówiąc to pochyliła się i przygotowała do zmiany ustawienia sztucznej część ogona smoka. 
Rozległo się głośne "klik", a Szczerbatek rozłożył szeroko skrzydła tak, że odrzuciło ich w tył. Smok zamruczał i zakręcił się wokół własnej osi. Chwilę po tym, po kolejnej zmianie "strzemienia" lecieli tuż nad powierzchnią wody, pomiędzy skałami, które z tej perspektywy rosły aż do nieba. Glizda początkowo wpadała na nie, ale przy pomocy Szczerbatka prędko pojęła co i jak. Jego skrzydła naruszały taflę wody i wyrzucały w powietrze małe kropelki, które przy pomocy słońca tworzyły tęcze ciągnącą się za nimi. Jednakże dziewczyna zdumiała się dopiero, gdy Nocna Furia zanurkowała do wody i po sekundzie wynurzyła się, otrzepując ze skóry wodę. Ten trik Szczerbatek powtórzył kilkakrotnie, a za każdym razem Glizda cieszyła się coraz bardziej. Musiała przyznać, że takiego dnia jeszcze nigdy w jej życiu nie było. Chociaż słońce przemierzało tą samą drogę, jej rodzina nie żyła, a smoki nadal niszczyły osady na zachodzie, to takiego dnia jeszcze nie było. Z grzbietu smoka obserwowała przemieszczające się słońce, nie czując upływającego czasu. 
- Dziękuje... - wyszeptała - I przepraszam... Nie myśl jednak, że przekonałeś mnie do innych smoków. Po prostu ty jesteś inny - poinformowała Szczerbatka, a ten z dumą zarzucił łbem. 
Długo lecieli bezkolizyjnie od czasu, gdy ostatni raz wpadli na skałę tuż nad wodą i razem wylądowali pod jej powierzchnią. Skończyło się to wzajemnym chlapaniem, ale koniec końców z powrotem wzbili się w niebo. Teraz brunetka ręką brodziła w chmurach. To wszystko oczarowało ją na tyle, że odważyła się zamknąć oczy...
To był jej błąd. Momentalnie jej noga wysunęła się ze "strzemienia", a dziewczyna przegapiła potrzebę zmiany ułożenia lotki Szczerbatka i spadła. Automatycznie otworzyła oczy, czując że traci podparcie. Serce zaczęło jej niesłychanie mocno bić, a sama szarpała się w nicości jaką było powietrze. Szczerbatek też nie zareagował dobrze, ale już po chwili opanowany zanurkował w jej stronę. Glizda nerwowo wyciągała ręce w jego stronę, ale nie mogła go dosięgnąć. Smok zaryczał ostrzegawczo, widząc że zbliżają się do ziemi. Skończyło się to tak, że objął ją swoimi łapami i opatulił skrzydłami i tak spadali dalej. Glizda czuła jego bliskość, zaufanie, troskę. Ciepło jego skóry i rytmiczne bicie serca uspokoiło ją i po prostu zamknęła oczy, pozwalając się przytulić i zostawiając swoje życie w jego łapach. W łapach jednego ze stworzeń, które do niedawna obwiniała za całe nieszczęście świata...

*

Twierdza witała gości ciepłem i nastrojowym wyglądem. Czkawka z dumą stał we wrotach i przyglądał się swemu dziełu. Od dawna zależało mu na tym dniu, bo przecież Astrid była jego narzeczoną. Teraz jednak czuł dziwną pustkę, która dziwnie mu doskwierała.
Do Wielkiej Hali przychodziło coraz to więcej ludzi i po chwili zrobiło się tłoczno, mimo że część mieszkańców osady zajęta była dalszymi naprawami i niwelowaniem szkód po wojnie. Atmosfera była napięta - wszyscy oczekiwali przyjścia solenizantki, którą do tej pory od Twierdzy odciągali Mieczyk i Szpadka. Tylko jedna osoba myślała o czymś zupełnie innym. Czkawka opuścił budynek i stanąwszy na schodach doń prowadzących, spojrzał w niebo. Glizda  i Szczerbatek zniknęli o świcie i do tej pory nie wrócili do wioski.
- Szczerbatek... Wracaj - wyszeptał.
Po prawdzie niebezpieczeństwo w postaci wojny już minęło, ale chłopak nie ufał lasom i niezamieszkanej części Berk. Skoro po latach okazało się, że żyli tuż obok tak niebezpiecznych stworzeń jak trole, to wszystko mogło się zdarzyć. Na jego barkach spoczywała odpowiedzialność za całą osadę, za wszystkie smoki, za jego przyjaciela i tę sierotę o brunatnych włosach i zielonych oczach. Obiecał jej, że tu będzie bezpieczna, ale teraz nie był pewien, czy jest w stanie dotrzymać tej obietnicy.

*

Mieczyk i Szpadka już od samego rana ciągali Astrid po najbardziej odległych zakątkach osady, zabawiając ją najdziwniejszymi zadaniami. Złotowłosa oczywiście ani na chwilę nie uwierzyła w to, że zapomnieli o jej urodzinach, choć rodzeństwo nie musiało nawet udawać.
- Dokąd mnie teraz zabierzecie? - rzuciła, gdy słońce kierowało się już ku zachodowi - Może na przyjęcie?
- Jakie przyjęcie? - Mieczyk podrapał się po głowie, delikatnie przesuwając swój hełm.
- Dureń - stwierdziła Szpadka - Przyjęcie urodzinowe, idioto. 
- Sama jesteś głupia - chłopak uderzył siostrę w twarz, by chwile potem dostać kopniaka w nogę - Mieliśmy jej nie mówić.
- Teraz już wiem. Możemy iść? - spytała podirytowana Astrid. 
Bliźniacy spojrzeli na siebie zdębiali i zaczęli się okładać pięściami. Złotowłosa stała nad nimi i tylko kręciła głową. Tymczasem Wichura i Zębiróg rodzeństwa przeciągały między sobą wyrwane skądś drzewo.
- Wydałaś wszystko, głupia!
- Nie nazywaj mnie tak! Sam nie grzeszysz intelektem!
- Właśnie, że grzeszę! I to bardzo dużo! 
- Ta... ale ja więcej! 
Skończyło się to tak, że do Wielkiej Hali dotarli dopiero o zmroku. Bliźniacy ścigali się do środka i wpychając się tam przewrócili Czkawkę, który nadal czekał w tym samym miejscu. 
- Wszystkiego najlepszego kochana! - powiedział chłopak, gdy Astrid podała mu rękę, by pomóc mu wstać.
--------------------------------------------------------------------
Tak więc urodziny Astrid!
I do tego zaginiona Glizda! 
Myślę, że to można nazwać dostateczną akcją.
Bynajmniej mam taka nadzieję.
I mam nadzieję, że liczba komentarzy już bardziej się nie zmniejszy!

Czytasz - komentuj

12 komentarzy:

  1. Ile razy mowilam juz, ze cie kocham? Nie wiem ale powtorze sie po raz kolejny: kocham cie i uwielbiam! Rozdzial wspaniały z reszta jak zawsze:D Czekam z niecierpliwością na next i went życzę:*
    P.S Dodatkowo chce ci powiedzieć, że tak bardzo zafascynowalas mnie swoim opowiadaniem, ze postanowiłam napisać swoje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej! Inspiruje ludzi :>
      To wszystko jest takie miłe, dzięki :3

      Usuń
    2. Zebys wiedziala, ze inspirujesz. Gdyby nie ty nie pomyslalabym aby napisac ff tej bajki. Nie ma za co, piszesz wspaniale wiec naleza ci sie te mile slowa. Zapracowalas na nie :*

      Usuń
  2. Cześć, będzie chaotycznie, uprzedzam.
    Bardzo przyjemnie mi się czyta, ale tak bardzo, bardzo. Gdy opisywałaś to, jak Szczerbatek z Glizda spadali... serce mi zamarło. Mam taką nadzieję, że nic im nie jest. Jeju, nie wiem co zrobię, jak się dowiem, że któryś zginie. Nie! Nie chcę nawet takiej myśli, a Tobie dobrze radzę, nie uśmiercaj ich!
    Przepraszam wszystkich fanów Astrid, ale jej nie trawie. Drażni mnie to, co zrobi bądź powie. Czasami mam jej dość, ale i tak życzę jej najlepszego (ale ja miła).
    Ciągle wracam myślami do naszych zaginionych. Proszę, zdradź mi, gdzie są i co z nimi. :((
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy! ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O... Tak słodko mi się zrobiło :>
      Spokojnie, nic strasznego im się nie stanie. Co nie znaczy, że będzie to miękkie lądowanie. Nie mniej nie masz się o co martwić ;3
      Ja też nie przepadam za Astrid, ale nie życzę jej źle. Bo w końcu Czkawka coś jednak do niej czuł.
      Ja także Cię pozdrawiam ;)

      Usuń
  3. Wybacz to, co zaraz napiszę, ale z każdym rozdziałem Glizda mocniej działa mi na nerwy. Wiem, że jako autorka nie pozbędziesz się jej w wygodny dla mnie sposób, ale ubostwiam Twoje rozdziały. I dziwię się, dlaczego Szczerbuś nie lubi Astrid. Dla mnie wydaje się to dziwne i smutne, ale przynajmniej nie jest kolorowo i przesadnie słodko. Nic dodać nic ująć. A, jeszcze jedno: jestem trochę zaskoczona zachowaniem Astrid, no bo przecież jakoś zmieniła się w drugiej część JWS i to na lepsze, a teraz przypomina tą Astrid z pierwszej części. No ale co zrobić...nikomu nie dogodzisz. Szczególnie tak wybredniej osobie jak ja :P Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj wiem. Wiem, że nie dogodzę wszystkim i że nie lubisz Glizdy. Przykro mi, ale jak powiedziałaś... Ja jej tak po prostu nie usunę, bo ja ją lubię. Mimo wszelkich jej przywar...
      Cóż... Masz także rację, że chyba zostawiłam ja taką, jaką była w pierwszej części. Chyba dlatego, że ta w drugiej za dużo się przy Czkawce nie kręciła. Tylko zadzierała nos przy Ercecie, co strasznie mnie irytowało.
      Sorka...

      Usuń
  4. Nominowałam cię do liebster awards:D http://jedzalbogin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow. Tak, ten rozdział na 100% rozwinął całą akcję. Jestem strasznie ciekawa co się stało z Glizdą i Mordką, czy pojawią się na przyjęciu i jak potoczą się urodzinki Astrid... Na pewno interesująco :) Ale, ale - zacznę od początku.
    Drugie, trzecie i czwarte zdanie twego opowiadania jest takie filozoficzne i zreszto - śliczne. BArdzo mi się podoba. Kojarzy się (no cóż, nie dziwne że mnie) z słowami wiedźmińskiego Jaskra: "Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy" :P Chociaż twoje słowa były zdecydowanie subtelniejsze.
    Najwspanialszy w całym rozdziale był, rzecz jasna, lot Glizdy na Szczerbatku, te wspaniałe opisy. Jej emocje i atmosfera przejażdżki jest namacalna. Wzbudza... no po prostu szczęście. :D
    Szczególnie podobało mi się to:" szybowali ponad chmurami, ponad życiem, ponad Berk". Takie... uduchowione, przepełnione... światłem? - nie wiem jak wytłumaczyć to wyrażenie.
    Scena spadanie jest też bardzo dobra - taki nagły zwrot akcji. To, jak smok próbuje ją bronić i jak czuje jego emocje i mu ufa... To.Jest.Słodkie. Skończyłaś w takim momencie, perfidny Wróblu! Muszę wiedzieć co się stało dalej! I to zaraz (XD :P) Nie mogą się przecież zabić! (wiem, wiem, przeżyją. To znaczy mam nadzieję, ale wierzę, że nie zamordujesz Glizdy i Czkawkowego smoka, prawda?)
    No i coraz bardziej lubię Szczerbatka, a to tylko dzięki Tobie <3
    Manewry Szpadki i Mieczyka wokół Astrid są komiczne, a ich kłótnia jeszcze lepsza. Lubię ich, a szczególnie Szpadkę.
    Czyżbyś planowała wielkie/głośne/ wejście Glizdy na przyjęcie?
    Jeszcze raz przepraszam, że tak późno skomentowałam poprzednie rozdziały.
    POZDROWIENIA!
    Kumpel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak pojechałam? xD Bawię się w filozofa i jeszcze porównujesz moje słowa do słów wiedźmińskiego Jaskra, nawet nie wiesz jak mnie to cieszy. Jaskeir taki pocieszny :3 Ale, ale. Cieszę się, ze opis lotu wzbudza u Ciebie takie emocje, to znaczy że nie jestem taka zła, jak myślę że jestem C:
      Spokojnie, już jutro dostaniesz więcej x3 Już teraz mogę Ci powiedzieć, że nie zabiłabym ich! Nie potrafiłabym, za miękka jestem. Choć to byłby dopiero zwrot akcji - poszukiwania Glizdy i Mordki, a potem odkrycie ich ciał... Krewa, śmierć i te rzeczy. Ale tak nie zrobię xD
      Dziękuje za wszystkie miłe słowa i ja Ciebie także pozdrawiam :*

      Usuń