poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział VIII: Tajfumerang imieniem Barlog

Zamknęła oczy i zacisnęła usta tak mocno, że aż zbladły. Musiała zdusić w sobie niechęć, wewnętrzny sprzeciw i o dziwo strach. Z drżącym sercem i ustami rwącymi się do krzyku, szła powoli w stronę bestii przycupniętej na pagórku. Północny wiatr zadął jej w twarz i wycisnął łzę z oka. Nie bała się tak bardzo nawet wtedy, gdy widziała smoki, którym z paszczy ciekła krew, a ona stawała z nimi do walki. 
- Idiotyzm! - wykrzyknęła Glizda i odwróciła się plecami do stworzenia, które podniosło pysk do góry i zaczęło się jej przyglądać - Ja i smoki. Po prostu cudnie. Ja jestem od zabijania, a nie... - mamrotała, oddychając szybko. 
Jej pięści na przemian zaciskały się i rozprostowywały. Brunetka walczyła ze sobą tylko i wyłącznie dlatego, że gdzieś tam w lesie, pod szarym, zimnym murem bez broni walczył jej przyjaciel. Bo przecież Czkawka był przyjacielem i to bardzo ważnym, tym który zainteresował się jej losem. Mięśnie jej ramion drżały widocznie, a dwudziestolatka nie potrafiła zmusić się do spojrzenia na bestię. 
- Zrobię to. Zrobię. Dla Czkawki... - mamrotała, zamykając oczy - Dla Czkawki. Dla Czkawki.
Wzięła głęboki oddech, wyprężając pierś i pozwalając zimnemu powietrzu przedrzeć się do płuc. Z półprzymkniętymi oczyma i ręką wyciągniętą za siebie, tyłem ruszyła ku Tajfuerangowi. Stworzenie leniwie dźwignęło się na nogi i zrobiło krok w stronę dziewczyny, przyglądając się jej niepewnie i wraz z malejącą między nimi odległością coraz bardziej marszcząc pysk. Gdy Glizda była już praktycznie kilka centymetrów od jego łowy, smok wyszczerzył kły i klapnął nimi niebezpiecznie blisko jej ręki. Dziewczyna przerażona cofnęła dłoń i położyła na klatce piersiowej w miejscu trzepoczącego serca. 

*

Kolejne smoki wzbijały się w granat nocnego nieba i nurkowały pośród zielonkawych stworków, by wrócić za bezpieczną stronę muru z uszkodzonymi skrzydłami i głębokimi ranami na brzuchach. Każda próba ataku kończyła się fiaskiem, a napięcia wśród wikingów rosły. Tymczasem nadzieja gasła, a Czkawce wcale się to nie podobało. Coś w jego środku rozgrzało się do czerwoności i wypalając go, chciało wydostać się na zewnątrz. Po jego głowie miotały się coraz dziwniejsze myśli. 
- Co ja narobiłem... - wymamrotał - Szczerbatku... - spojrzał szklistymi oczyma na smoka, szukając u niego wsparcia.
Oczywiście je znalazł. Jego przyjaciel przylgnął do niego, tworząc nad głową Czkawki baldachim z czarnego jak noc skrzydła. Oboje bali się rozczarować jeden drugiego, a do tego dochodziła odpowiedzialność za całą wioskę. 
- Zawiodłem ich. Nawet nie spróbowałem przekonać tych stworzeń, by nie zabijały smoków - wyszeptał - To przez to, że chcieli mi ciebie zabrać - stwierdził i spojrzał w oczy Szczerbatka.
Znalazł w nich zrozumienie i żal, który nie opuścił smoka od śmierci Stoika, choć Czkawka już rozumiał, że to nie wina Szczerbatka. 
- Wszyscy zginiemy, a ja w dodatku nie wiem, co mam zrobić, powiedzieć - bełkotał, patrząc na jeźdźców i smoki walczących z trolami ramię w skrzydło. 
- Ktoś musi lecieć do wioski... Albo pobiec.... Nie można zabierać nikogo z pola, żadnego smoka... - młody wódz był roztargniony i nie potrafił zebrać myśli, całe życie przewijało mu się przed oczyma. Ten rok nie był dla niego łatwy. Wszystko się zagmatwało, rodzina, przyjaciele, miłość... Nic nie było już oczywiste, a Glizda dodatkowo wywróciła to do góry nogami.
- Bliźniaki! - krzyknął nagle - Jedno z nich musi pobiec do wioski, tak będzie najlepiej... - stwierdził i odszukał wzrokiem Szpadkę. 
Tymczasem Szczerbatek przyglądał mu się z boku. Dla niego i Czkawki ta wojna była trudniejsza niż dla reszty, ledwie uszli z życiem po ostatniej tragedii...

*

Brunetka niespokojnie wypuściła powietrze z ust. Stała oko w oko z gigantycznym smokiem i nie miała w ręce broni. Zwierzę przyglądało jej się bacznie lustrując każdy odcinek jej ciała. Wielki pysk z obnażonymi kłami poruszał się do rytmu oddechu smoka wraz z jego nozdrzami. Glizda czuła, że nie jest w stanie wykonać najmniejszego ruchu, więc tylko patrzyła. Nigdy nie widziała jeszcze żywego smoka tej wielkości z bliska. Na takie sztuki zastawiała sidła. Zaczęła więc analizować całą budowę bestii i przypominać sobie lekcje ze Śledzikiem. Trójkątny pysk spoczywał na długiej silnej szyi, która była równie trupio blada. Pomiędzy nozdrzami stworzenia tkwił wygięty kolec o podobnej, co rogi smoka budowie. Dalej przez całe jego ciało ciągnął się rząd płaskich wypustek skórnych, które kształtem przypominały kolec na pysku. Przednie łapy bestii były jednocześnie skrzydłami, których brzegi były bardzo jasne, a obszar tuż przy ciele prawie granatowy. Tylne kończyny smok miał dobrze umięśnione i zakończone ostrymi jak brzytwy szponami. Całokształtu dopełniał ogon, który nieustannie zwijał się i rozwijał, przywodząc Gliździe na myśl pęd winorośli. 
Nagle dziewczynę ogarnęło nieznośne ciepło, a adrenalina opadła, przywracając trzeźwe myślenie. Brunetka rozluźniła mięśnie i mimo obnażonych kłów bestii, wyciągnęła rękę do przodu. Musiała działać, musiała pomóc. Jej palce były już niebezpiecznie blisko skóry na smoczych nozdrzach, a dziewczyna wyobrażała sobie już dotyk łusek na dłoni, gdy Tajfumerang postanowił pokrzyżować jej plany. Ryknął przeraźliwie, wyginając szyje do tyłu i wzbił się w powietrze, by zostawiwszy po sobie płomienne, kuliste wzory na pagórku, odlecieć. Tymczasem Glizda zastygła z ręką wyciągniętą przed siebie, kołaczącym w piersi sercem i strachem wymalowanym na twarzy. W tamtej chwili dziękowała Thorowi, że nikt nie widział jej słabości.

*

Szpadka kopnęła rozwścieczona kamień i otarła krew z policzka. Nie lubiła chodzić odkąd wszyscy na Berk dosiedli smoków, a tym bardziej nie lubiła zostawiać swojego smoka z jego drugą głową i jej bratem. Tym razem dobijało ją jeszcze to, że została zmuszona do opuszczenia pola walki. Starała się iść szybko, ale nie potrafiła biec, gdy opętana była szałem i wściekłością.
Mijała drzewo za drzewem, a księżyc piął się do góry po niebie. Szelestowi liści pod jej butami towarzyszyły coraz częstsze pohukiwania sowy. Szpadka odrzuciła blond warkocz na plecy i obejrzała się za siebie. Z tej odległości, mimo ciemności, nadal dało się zobaczyć ogień i smoki atakujące z powietrza. Dziewczyna westchnęła ciężko i zerwała się do biegu. Im szybciej dotrze do wioski i znajdzie broń, tym prędzej wróci do nawalanki. Nie często natrafiała się okazja do obtłuczenia kogoś poza jej bratem. A jeszcze rzadziej do zabijania. 
Około północy wyszła wreszcie z lasu i znalazła się na obrzeżach osady. Dobrze wiedziała, że tylko jeden smok nie będzie w tej chwili zmęczony po całym dniu pracy z ludźmi, tylko jeden będzie miał siłę przenieść całą masę zbroi.
- I gdzie jest ten głupi Barlog? - zmarszczyła nos, wbijając wzrok w pagórek wznoszący się nad osadą. 
Szpadka wykrzywiła nieprzyjemnie twarz i pewnym krokiem ruszyła pomiędzy domami w stronę polany, na której lubił przebywać smok. Podczas tego swojego spaceru rozmyślała nad tym, w jaki sposób będzie pozbawiała kolejne trole życia. Jak już będzie miała broń, to krew będzie tryskała na wszystkie strony, a kończyny na zawsze rozstaną się z tułowiem. Te i podobne wizje znacznie poprawiły jej humor, a na ustach Szpadki zagościł nieprzyjemny uśmiech. Włożyła jedną rękę do kieszeni, a drugą zaczęła bawić się stojącym na sztorc w bok z jej głowy warkoczykiem. 
Wreszcie dotarła do celu swojej wędrówki i zaniemogła. Przed smokiem o błękitnych skrzydłach w blasku księżyca stała niepewnie Glizda z ręką wyciągniętą przed siebie, a Barlog najzwyczajniej w świecie przyłożył swój łeb do jej dłoni. Szpadkę zamurowało. Do tej pory ten Tajfumerang słuchał tylko nielicznej grupki ludzi, w której skład wchodziła ona, jej brat, Astrid, Sączysmark i Czkawka. Nawet jej ukochany Eret nie potrafił poradzić sobie z tą bestią.
- Ej ty! Robak, czy jak tam masz! Co ty sobie myślisz?
Glizda drgnęła i rzuciła ukradkowe spojrzenie bliźniaczce, jednocześnie nie spuszczając wzroku ze smoka. Była niebezpiecznie blisko tej bestii i w dodatku dotykała jej pyska. Tajfumerang miał twarde łuski, które były nieprzyjemne w dotyku. Zupełnie inne niż łuski Szczerbatka. 
- Jakim cudem on pozwolił ci się dotknąć?! - wydarła się Szpadka, a smok spojrzał na nią mądrymi oczyma.
- W sumie to najpierw nie pozwolił. Poszłam do domu, gdzie spotkałam Pyskacza, który rozmawiał z jakimś mięśniakiem i robił kolację. Nie chciałam im przeszkadzać, więc wzięłam jedzenie i wyszłam. Potem po prostu podfrunął do miejsca, gdzie siedziałam...
- Czyli poszedł na żarcie. Przekupna bestia. A teraz wsiadaj, musimy wracać. Nie wytrzymam długo bez rozrąbywania czaszek i zdobywania superaśnych blizn... - powiedziała blondynka i otworzyła oczy tak szeroko, jak było to możliwe. 
- Nie chcę - zaoponowała brunetka.
- Spoko. Sama zostanę bohaterką - wyszczerzyła się blondynka - Może Eret syn Ereta wreszcie mnie doceni... - rozmarzyła się dziewczyna. 
Glizda zagryzła mocno dolną wargę i głośno wypuściła powietrze z płuc. Barlog spojrzał jej głęboko w oczy i zatopił w dymie wypuszczonym z jego nozdrzy. 
- Polecę z tobą - stwierdziła - Dla Czkawki - dodała szeptem. 
Ledwie chwilę potem, choć nie było to łatwe przy tak wielkim stworzeniu, siedziały obie na jego grzbiecie. Blondynka usiadła z przodu, ale Barlog nawet nie drgnął. Szpadka próbowała zrobić wszystko, ale bestia zwyczajnie nie słuchała.
- Brawo robaku...
- Glizda. Mam na imię Glizda - zirytowała się dziewczyna i popukała blondynkę w czoło.
- Jasne. Musisz siadać z przodu, bo ten durny smok słucha tego, kogo chce. Sorka - zakończyła z szatańskim uśmiechem i zmieniła miejsce - Tylko żeby nie było. Jestem lepsza. To wina smoka - podkreśliła.

*

Skrzydła Tajfumeranga załopotały w powietrzu, a smok zaczął rozpędzać się, robiąc coraz większe koła. Glizda z trudem utrzymywała się w miejscu. Fakt faktem zmusiła Barloga do startu, ale na tym skończyła się jej władza nad smokiem.
- Co mam robić? - krzyknęła do Szpadki, próbując łydkami skłonić zwierzę do zmiany kierunku lotu - To coś nie działa jak koń!
- Bo to nie jest koń - odparła blondynka z wyrzutem i włożyła palec do ucha, po czym zaczęła nim potrząsać.
- Zostaw uszy i mi pomóż! - odwarknęła Glizda i zamachnęła się łokciem, który trafił pomiędzy żebra Szpadki. 
Dziewczynom wspólnymi siłami udało się jeszcze zmusić smoka, by złapał w zęby wóz pełen broni stojący przed zbrojownią, a potem całkowicie straciły kontrolę. Barlog ryczał raz po raz wściekle i krążył po ciemnym niebie. Ten lot stanowczo nie należał do przyjemnych, bo Tajfumerang nie dość, że niewygodny, to jeszcze latał nierówno. Robił nagłe zwroty, nieprzewidywalne wzloty i cały czas jego ciało drgało, co sprawiało, że pasażerki podskakiwały co chwilę. Trójkątny pysk umieszczony na długiej szyi znikał dziewczynom z oczu i pojawiał się, gdy smok raczył z powrotem spojrzeć przed siebie. Pozostało im tylko czekać i rozglądać się dookoła. 
Glizda pochyliła się do przodu i ułożyła na chropowatym cielsku bestii, przez co nabyła kilka zadrapań na brzuchu i klatce piersiowej. Szpadka zrobiła coś bardziej nieprzewidywalnego i zwiesiła się z boku smoka głową w dół. Jej blond włosy powiewały ponad jednym z poszarpanych skrzydeł stworzenia. Brunetka przypatrywała jej się z zaciekawieniem.
- Zawsze taka jesteś? - spytała od niechcenia.
- Ale jaka? 
- Szalona, oryginalna... Stuknięta... - odparła z rozmarzeniem zielonooka.
- Sama jesteś stuknięta - odgryzła się Szpadka, ale na jej ustach zawitał słodki uśmiech, doceniła komplement.
- Jasne - potwierdziła Glizda i spojrzała przed siebie - Ta wasza Berk jest inna. Taka magiczna. Osiągnęliście niemożliwe. Pokój ze smokami. Mam wrażenie, że ściągam wam kłopoty na łeb.
- Jeśli to twoja wina - zaczęła jej towarzyszka - To zostań z nami do końca swoich dni. Ta wojna to totalna rozróba. Jest na co popatrzeć, kogo stłuc, jak się rozerwać. Czasem nawet dosłownie - zachichotała złowróżbnie, a Glizda pokręciła tylko głową.
Spojrzała ponad tułowiem Barloga na granat morza, które zlewało się z niebem i tylko księżyc swoją poświatą oddzielał je nieznacznie. Daleko na zachodzie zamajaczył jej niewyraźny kształt, który pojawił się tylko na krótką chwilę... i zniknął. Brunetka zmarszczyła brwi, wytężając wzrok, ale nic więcej nie dostrzegła. Smok zmienił kierunek lotu, a całym jego ciałem nieprzyjemnie szarpnęło. Glizda wiedziała już na pewno, że więcej nie wsiądzie na tego smoka. Ten, jakby odczytując jej myśli ruszył w górę prawie zrzucając swoje pasażerki, które musiały kurczowo przylgnąć do jego cielska, by nie spaść. 
- A więc umrę w ten sposób - wybełkotała skwaszona Glizda - Spadając ze smoka. 
- Epicko! - podchwyciła Szpadka.
Barlog ryknął zachwycony pędem i niedolą małych ludzkich postaci skulonych na jego grzbiecie. Od zawsze był wrednym smokiem i jedynie cudem można było nazwać fakt, że nie wyrzucił dotąd wozu z bronią. Postanowił za to wykonać parę akrobacji ze szczególną dedykacją dla dziewczyny, która przyniosła mu mięso. Zakręcił się wokół własnej osi, szarpnął cielskiem, kierując się w dół i nawet zrzucił brunetkę z siebie.
Glizda z nalazła się w powietrzu, które rozdarł jej przerażony krzyk. Powierzchnia wody stawała się wyraźna w zastraszającym tempie, a serce dziewczyny o mało nie wysiadło. Wymachiwała nerwowo rękoma, starając się złapać smoka za ogon, który on specjalnie podstawiał jej i zabierał w ostatnim momencie, patrząc jak spada. Barlog obnażył kły i delikatnie pochwycił nimi brunetkę za bluzkę. Teraz dziewczyna zwisała z jego paszczy, a jej serce nie zamierzało się uspokoić.
- O wielki Odynie! Obiecuje, że będę się do ciebie modlić codziennie! Tylko nie karz mnie w ten sposób!
Szpadka zarechotała złośliwie i nachyliła się w stronę brunetki. Barlog wspaniałomyślnie podał jej dziewczynę i przyśpieszył. Glizda złapała się kurczowo jego szyi i leciała jej uczepiona, rzucając Szpadce kąśliwe uwagi dla uspokojenia.
----------------------------------------------------------------------
Wiem. Bardzo glizdowaty rozdział.
Za mało Czkawki i Szczerbatka i nad tym ubolewam.
Pierwotnie w ogóle nie miało być tego rozdziału, tylko moment zaskoczenia - Glizda pojawia się pod murem na smoku.
Stwierdziłam jednak, że to zbyt ważne wydarzenie w jej życiu, by je tak po prostu ominąć.
Tutaj też trochę Szpadki, ja nie widzę jej jako całkowitej kretynki. 
Tylko pół kretynkę.
W kolejnym rozdziale już zupełnie trolowato...
A może i nie?

14 komentarzy:

  1. Najlepszy rozdział. Pisz. Te bitwy, smokożecy, to sprawia, że to naprawdę orginalny blog, jak na ff.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och. Dziękuję i piszę, piszę, piszę. Miło słyszeć, ze jestem oryginalna, to czasami jest większym komplementem niż coś w stylu "fajny i ciekawy".
      Dzięki, dzięki, dzięki :D

      Usuń
  2. Kurde, dziewczyno ale ty masz tępo! Nie znam żadnego blogera, który by tak często dodawał rozdziały jak ty. Gratuluje mobilizacji, weny, systematyczności i pomysłów. Podziwiam ( jak zwykle ) twoje szczegółowe opisy. Tak trzymaj ;)
    Życzę jeszcze więcej weny i całuję tym razem ciepło - Marshall Lee

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tempo jest, bo rozdziałów zapas. Zobaczymy co się stanie, jak już zapasu nie będzie! Choć staram się, by był cały czas xD
      Ja za to dziękuje za znoszenie tego tak częstego wpadania tu i czytania moich wypocin. To sprawia mi niewypowiedzianą przyjemność :D

      Usuń
  3. Czyżby Glizda jednak nie znalazla odpowiedniego dla niej smoka? A byłam już całkowicie pewna, że to właśnie ten... No cóż, trudno. :D
    Ojejciu jakie to było słodkie, gdy Glizda przezwyciężyła strach dla Czkawki! DLA CZKAWKI! Rozpływam się z zachwytu! ^^
    Ogromnie się cieszę, że poświęciłaś rozdział dla Szpadki, miło jest czytać z perspektywy innego bohatera. Dziewczyna ta jest bardzo interesującą osobowością i "dość" zwariowaną. Świetnie ją ukazałaś, Szpadka jest u Ciebie taka szpadkowata! :3

    Nie mogę się już doczekać dalszych losów wojny. Jak sobie z nią poradzi Czkawka i mój kochany Szczerbatek?

    Pozdrawiam cieplutko! Weny, kochana! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, to jeszcze nie ten. Najpierw musi w smoczych oczach zobaczyć odbicie własnej duszy ( jak to ujęła Valka w drugiej części ), albo samą siebie ( jak ujął to Czkawka w pierwszej części xD ). Znając natomiast Glizdę można się domyślić, że to nie łatwe zadanie.
      Musiała to robić dla niego, bo sama od tak w życiu nie wsiadłaby na smoka :> Wszystko dla Czkawki. Dla takiego mena warto :D
      Uf... Cieszę się, że uważasz, że jest szpadkowata, bo bałam się że jakoś ją przekręciłam. Sama uwielbiam bliźniaków, bo kocham wszystkich stukniętych bohaterów. Tak już mam ^^

      Już niebawem przekonasz się jak :D
      Dziękuje, dziękuje. Weny jak zwykle przeniosłaś mi ze sobą :*

      Usuń
  4. Rozdział jest cudowny! Bardzo podoba mi się, że Glizda pokonała strach do smoków. I ja się zgadzam, że Szpadka jest szpadkowata. Jedyna w swoim rodzaju. Brakowało mi innych jeźdźców, szczególnie Astrid, i mimo że jestem wielką fanką Czkawki i Astrid to i tak nie mogę doczekać się dalszych rozmyślań chlopaka i Glizdy. No i super, że rozdziały pojawiają się tak szybko. Nie mogę się doczekać nn. Mam nadzieję, że nie zabraknie wątków miłosnych :P. ok, to na tyle i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, dzięki, dzięki :D Ja staram się pozostałych jeźdźców wplatać ile mogę, ale niestety nie jest to łatwe. Glizda i Czkawka tak po prostu opanowują całe rozdziały, że czasem mogę tylko ręce załamać ;)
      Wątki miłosne obowiązkowo, ale na uboczu i pewnie często przysłonięte przez samą akcje. Ale, ale. Sama się przekonasz, co ja tam będę gadać :>

      Usuń
  5. Rozdział jeden z najlepszych, nie wiem nawet czy teraz nie mój ulubiony.
    Fajnie, że przedstawiłaś nam dokładniej Szpadkę :) Bardzo mi się podobała jej odpowiedź na niepokój Glizdy(że ściąga kłopoty). Już ją lubię, a odbieram ją tak: Niefrasobliwa. Agresywna. Nie obchodzi jej świat, czuje się swobodnie, robi to co chce. Nie przejmuje się. Szalona. Czerpie z życia pełnymi garściami.
    No i ten smok <3 Wspaniały. Oryginalny. Wredny. Nie jest piękny, najszybszy, nie lata najwspanialej i za to go cenię. Mam nadzieję, że Glizda zostanie jego przyjacielem i będzie na nim latała.
    Tak szczerze, to nie ubolewam zbytnio nad małą ilością Czkawki i Szczerbatka, bo nie są moimi ulubionymi postaciami, gdyż są nimi Glizda, Szpadka i Barlog. A właśnie, imię ma... ciekawe, choć kojarzy mi się z pewnym ognistym demonem z kopalni... Mam nadzieję, że żaden smoczy Gandalf nie stanie mu na drodze.
    Emocje i bezradność Czkawki wzbudza autentyczną litość, jest bardzo realistyczne. Użyte przez ciebie słowa, zwroty: "szklistymi oczami", "bełkotał", "miotały się[myśli]", "całe życie przewijało mu się przed oczyma"... To wszystko świetnie skomponowane daje nam prawdziwy majstersztyk.
    Przerażenie Glizdy i "O wielki Odynie! Obiecuje, że będę się do ciebie modlić codziennie! Tylko nie karz mnie w ten sposób!" było świetnym "podsumowaniem" lotu Barloga.
    Kumpel(aktualnie przeżywający bunt w swoim życiu) Pozdrawia Cię i Życzy Weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam już, że kocham Twoje komentarze? <3 Niosą tyle pozytywnej energii...
      Uznałam, że jeszcze jej ( i jej braciszka w sumie też ) za dużo tu nie było, więc bach! I jest. Wnioskując po Twoich słowach odebrałaś ją tak, jak chciałam. Czyli poszło lepiej niż myślałam, bo przyznam, że bałam się o jej postać. Szczególnie tego, że mogłam ja zniszczyć. Także - uf....
      Cieszę się, że smok Cię uwiódł, bo... W sumie jest Tobie dedykowany. To przez Twoje pytanie, czy lubię Władcę Pierścieni. Także wszystko celowo, a imię dobrane z myślą o tobie ;) Też nie życzyłabym mu spotkania ze smoczym Gandalfem, ale kto wie? Chyba tylko sam Odyn, co to czuwa nad tamtejszymi rejonami ;)
      Co do Glizdy to mogę tylko powiedzieć, że ten lot jej raczej do Barloga nie przekonał, ale nigdy nic nie wiadomo, a wszystko może się zdarzyć. Bo ona najpierw musi w zupełności przekonać się do smoków...
      To ja podziękuję jeszcze raz i Tobie życzę powodzenia z buntem i pomyślnego jego zakończenia :D Obyś wylądowała gładko :*

      Usuń
  6. Zrób coś dla Anonimów. Na twoim ,,szerlokowym" blogu nie mamy prawa głosu. Jeśli mogłabyś zmienić ustawienia bylibyśmy Ci bardzo wdzięczni. Mówię w imieniu moich leniwych i anonimowych braci i sióstr.
    Delegatka Rex

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och! Wybacz mi to niedopatrzenie. Już lecę wszystko naprawiać. Byłam po prostu przez cały ten czas święcie przekonana, że nie zabieram Wam prawa głosu. Przepraszam.
      Skruszona autoreczka

      Usuń
  7. Szpadka - świetna, tylko by zabijała i łamała kości. Bardzo dobrze ją przedstawiłaś. Glizda -jeszcze lepsza :D Cieszę się, że dosiadła smoka, choć jak widać ten lot nie był zbyt przyjemny... Ale czego się nie robi dla, hmm... przyjaciela? "przyjaciela" xd hehe
    Nie mogę się doczekać miny Czkawki, jak zobaczy Glizdę na smoku :D

    http://polelf-z-fabryki-swietego-mikolaja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ^^ No właśnie "przyjaciela". Oj mina będzie i to taka, że cho, cho!
      Dziękuje ślicznie :>

      Usuń