niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział IV: Smocze Szkolenie

Brunetka zaczęła bawić się swoimi włosami, podczas gdy blond grubasek gadał jak najęty. Dziewczyna zrozumiała tylko tyle, że chodzi o Grągle i to tylko dzięki temu, że ta nazwa powtórzyła się kilka razy. Nie mniej Glizda nudziła się potwornie, więc korzystając z chwilowego zamyślenia Śledzika, ruszyła dookoła Areny. Od razu zorientowała się, że to miejsce do ćwiczeń nowych jeźdźców miało kiedyś zgoła inne przeznaczenie. Przechodziła właśnie obok starej klatki jednego z większych soków i już chciała zajrzeć do środka, gdy właściciel Grągla o zgrabnym imieniu Sztukamięs zagrodził jej drogę.
- Tam nie ma nic ciekawego - wydukał i rozstawił szeroko ręce.
Glizda stanęła na palcach i zakładając ręce do tyłu, zajrzała mu przez ramię. W mroku dawnej klatki nie wiele dostrzegła, ale jej zainteresowanie Areną nagle wzrosło. Mimo to, postanowiła chwilowo sobie odpuścić.
- Co będziemy tu robić cały dzień? - spytała znudzona i odwróciła się do chłopaka plecami.
- E... No uczyć cię współpracować ze smokami... Ale najpierw musisz się wile o nich dowiedzieć. Poznać to wszystko w teorii... - zaczął wyliczać grubas.
Brunetka westchnęła ciężko i gwałtownie odchyliła głowę do tyłu. Nie miała ochoty dłużej wysłuchiwać Śledzika, który z pewnością nie miał daru opowiadania.
- Na szczęście maluchy nie mają dziś od rana ćwiczeń, więc mamy cała Arenę dla siebie... - kontynuował blondyn.
Wtem powietrze zadrżało od potężnego ryku, a Glizda napięła wszystkie mięśnie. Nigdy nie pomyliłaby mrożącego krew w żyłach głosu Koszmara Ponocnika. Chwilę potem na niebie dało się dostrzec płonące zwierze, które wylądowało tuż przed Areną i dosłownie wpełzło na nią. Glizda raptownie odskoczyła w najdalszy kąt i zaczęła nerwowo oddychać. Z grzbietu smoka ześlizgnął się chłopak, który jeszcze niedawno nabijał się z niej, gdy przerażona padła na ziemię. Dziewczyna mocno zacisnęła usta, a jej dłonie zamknęły się w pięści. Od rzucenia się na ciemnowłosego powstrzymywała ją tylko obecność jego smoka.
- Czkawka kazał tu do was wpaść - poinformował.
- Ale jesteś pewien, że Hakokieł też ma tu być? - wyjąkał blondyn, śledząc niepewnie ruchy rozochoconego stworzenia, które kręciło się po Arenie.
Sączysmark tylko wzruszył ramionami i spojrzał na swojego podopiecznego, a potem na skuloną w dalekiej części Areny dziewczynę. Wyraz jej twarzy mówił sam za siebie, a że do tego tej twarzy nie można było odmówić urody, to chłopak nie wahał się długo.
- Hakokieł. Idź polatać - wykonał stanowczy ruch w stronę wyjścia, a smok momentalnie zniknął w otworze.
Teraz brunetka mogła odetchnąć spokojnie i przepełniona furią zbliżyła się do ciemnowłosego. Gdy stali już ze sobą twarzą w twarz, wypuściła gwałtownie powietrze z nozdrzy i dosłownie czerwona ze wściekłości prychnęła pogardliwie.
- Idiota - wycedziła i oddaliła się ku Śledzikowi.
- No ale weź no! - sprzeciwił się Sączysmark - Skąd miałem wiedzieć lala, że boisz się smoków?
Glizda zatrzymała się w pół kroku i wykonała ruch rękoma, który miał jej pomóc zapanować nad sobą. Potem z niewesołą miną spojrzała raz jeszcze na chłopaka.
- Jak widzę, to inteligencją nie grzeszysz. A słowo "lala" tylko mi ubliża pajacu. Poza tym nie boję się smoków! - wrzasnęła.
- A przed Hakokłem trzęsłaś się dla popisu.
- Wyobraź sobie, że nie mam dobrych wspomnień związanych z krewniakami twojego smoczka, więc dla odmiany może się przymknij? U mnie nie jeździło się na smokach, jeśli potrafisz to zrozumieć.
- Pf... - prychnął tylko Sączysmark i skrzyżował ręce na torsie.
Brunetka nie powstrzymywała się dłużej i mimo wyraźnego sprzeciwu Śledzika, rzuciła się na ciemnowłosego z pięściami. Ten zdumiony nie zareagował od razu.
Jakiś czas później siedzieli oddaleni od siebie o dwa metry, oboje z podbitymi oczyma i masą siniaków na ciele. Za to Śledzik uganiał się od jednego do drugiego, pomagając im w czym tylko się dało. Wkrótce też zrozumiał, że więcej dla tej gburowatej dwójki zrobić nie może i przeszedł do nauki teoretycznej o smokach. Glizda wywróciła oczyma, jęknęła i bezwładnie opadła do końca na ziemię, co wywołało uśmiech na twarzy Sączysmarka.
- To w tym jednym się zgadzamy - stwierdził i rozmasował obolałe ramie.
Brunetka przygryzła usta i odwróciła głowę do chłopaka. Zmierzyła go lodowatym spojrzeniem, które on z trudem wytrzymał i na koniec wzruszyła ramionami. Ciemnowłosy uznał to za akceptacje jego słów i postanowił posunąć się o krok dalej.
- Przymknij się Śledzik - powiedział i wstając, pchnął grubasa na bok - Pannie trzeba pokazać co i jak, a nie zanudzać teorią. Kto by spamiętał to, co mówisz. 
Na koniec podał Gliździe dłoń, by tym samym pomóc jej wstać. Dziewczyna zrozumiała w tamtej chili, że Sączysmark nie jest skomplikowany i już teraz może z góry zakładać jak będzie się zachowywał przez najbliższe trzydzieści lat. Wbrew wszystkiemu, pozwoliła sobie pomóc i nawet pokusiła się o obojętny wyraz twarzy. Był to wielki krok, jeśli podkreślić, że jeszcze niedawno była czerwona ze złości. 
- Praktyka okej, ale bez żadnych lotów - nakazała tonem nieznoszącym sprzeciwu.

*

Wieczór zbliżał się na Berk i Arena stała już pusta, bo wszyscy, którzy przepłynęli przez nią w ciągu dnia, kierowali się do własnych łóżek. Glizda podniosła do oka kawał mięsa podarowany jej przez Śledzika i westchnęła z ulgą. Blondyn dreptał tuż obok niej ze swoją smoczycą oddaloną na wyciągniecie ręki. Dziewczyna musiała przyznać, że dawno nie spędziła czasu tak miło. Ale chociaż czuła się prawie szczęśliwa, to dręczyła ją myśl o jedynej klatce, do której Śledzik zabronił jej wejść...
- Muszę przyznać, że to był męczący dzień. Nie miałam pojęcia, że smoki kryją tyle tajemnic. Dla mnie to od zawsze byli mordercy i szkodniki, więc niezbyt interesowało mnie, co potrafią - zagaiła.
- Teraz widzisz, że jest inaczej - odparł chłopak i pogłaskał swoją podopieczną.
- Posiadasz niesamowitą wiedzę - dodała - To robi wrażenie. Choć jest nudne - zakończyła z przekąsem.
- A ty potrafisz niesamowicie wiele zapamiętać, choć człowiek myśli, że go wcale nie słuchałaś.
Brunetka tylko wzruszyła ramionami. Po głowie tłukły jej się tysiące pytań, na które nigdy nie miała poznać odpowiedzi i setki tych, na które odpowiedzieć jej miało życie. Zadręczał ją też fakt, że gdyby wiedziała kiedyś choć tyle, co nauczyła się tego dnia, to może jej rodzice by żyli. Może choć ktoś jeszcze przeżył by tamtą katastrofę...
Prędko odpędziła od siebie ponure myśli, wiedząc jak zakończy się rozdrapywanie ran. Nie chciała pokazywać praktycznie nieznajomym osobom, że tam w środku jest miękka jak owcza wełna. Może i widzieli jej strach, ale to jeszcze nie powód, by mogli powiedzieć, że ją znają.
Na horyzoncie pojawił się Czkawka, który spacerował z pochodnią w ręku i Astrid pod ramieniem. Śledzik szybko spuścił wzrok i skręcił w prawo. Glizda zareagowała natychmiastowo i ze zmarszczonymi brwiami zatrzymała chłopaka w miejscu.
- Co ty robisz? - spytała.
- Schodzę im z drogi. Astrid by mnie zabiła, gdybym przerwał im spacer.
- Głupiś - stwierdziła brunetka i pewnie ruszyła w stronę pary - Hejka - rzuciła do nich.
Czkawka podniósł na nią wzrok i uśmiechnął się delikatnie, tak słodko jak tylko on potrafił. Glizda zaparła ręce pod boki i uniosła znacząco jedną z brwi. Następnie pokręciła tylko głową i obejrzała się na Śledzika. 
- Widzę, że kryzys tajemniczo upadających drzew zażegnany - zaczęła prowokacyjnie.
- Nie - odgryzła się Astrid - Ale tobie nic do tego.
Czkawka zakrył usta ręką, chcąc by jego ukochana nie zauważyła rozbawienia wypisanego na jego twarzy. Widziała to jednak Glizda i promiennie się uśmiechnęła. Nie zamierzała urażać się o coś takiego, choć blondynka od samego początku odnosiła się do niej z wyższością. 
- Jejć - zaczęła - Jak dobrze móc się pastwić nad sierotą, która przybyła tu tylko po to by mieć się do kogo odezwać. To takie szlachetne i idealnie pasujące do mojego wyobrażenia o tobie - rzekła i ruszyła przed siebie.
Zatrzymała się jeszcze na chwilę i odwróciła z ręką podrygującą w stronę Czkawki. Zamyśliła się chwilę i mrugnęła do chłopaka, po czym dodała jeszcze parę słów.
- Idę do siebie, Czkawka. Dzięki za wszystko. Choć twoje metody przystosowujące mnie do reali tej wyspy uważam za brutalne. Właściciel Koszmara Ponocnika na mojego "nauczyciela"? - rzuciła i odeszła.
- Więc to tam się podziewał Sączysmark... - wymamrotał Czkawka.
Astrid odetchnęła głęboko i zachichotała nawet, widząc minę swojego narzeczonego. Potem jednak coś ją ubodło. Wszystkim zabraniała przeszkadzać, gdy znajdowała się z Czkawką sam na sam, ale z Glizdą nie mogła nic zrobić. Jednak najgorsze było to, że brunetka nie przerwała im romantycznej chwili, a jedynie rozmowę o umocnieniach. Jeśli się dobrze nad tym zastanowić, to wszystkich romantycznych chwili, które spędziła z Czkawką było co najwyżej tyle i palców u jej obu rąk. Jedak o gorsza wszyscy nazywali ich narzeczonymi, choć Czkawka nigdy oficjalnie się jej nie oświadczył. To ona wymusiła na nim i na wiosce używania tego określenia względem ich. 
- I jak było Śledzik? - spytał młody wódz, nie zauważając strapienia swojej towarzyszki. 
- Nie najgorzej. Choć Glizda pół dnia okładała się ze Sączysmarkiem, a drugie pół przysypiała, gdy ja mówiłem, no albo naśmiewała się ze mnie. Również ze Sączysmarkiem. To jednak gdy ten się zmył, okazało się, że zrozumiała bardzo wiele z tego, co mówiłem i zadawała takie pytania, i poruszała takie tematy, które nawet dla ciebie są...
- Śledzikowate? - podpowiedział Czkawka i uśmiechnął się - Rozumiem. Czyli zajarzyła teorię.
- No... - zawahał się blondyn - Było w tym też trochę praktyki. Przez Sączysmarka. Ta dwójka w swoim towarzystwie zachowywała się prawie tak jak Mieczyk i Szpadka. Tylko o drobinę inteligentniejsi. O drobinę - podkreślił, co rozbawiło i Czkawkę, i Astrid.

*

Tuż obok jego domu paliło się małe ognisko przy którym siedziały dwie osoby. Czkawka przystanął w cieniu, gdzie nie mogły go dostrzec i po prostu patrzył. Jego matka gestykulowała zamaszyście, opowiadając coś smażącej kawał mięsa Gliździe. Dziewczyna wyglądała na rozbawioną i za razem zagubioną, co było całkowicie normalne, jeśli w grę wchodziły opowieści Valki. Przez głowę chłopaka przemknęło, że to niemożliwe, by tak mała, krucha istota mieściła w sobie tyle nienawiści. Dlaczego tak wystraszyła się Koszmara Ponocnika? Jak w pojedynkę zabiła Nocną Furię? Dlaczego zjadała zabite przez siebie smoki? Jak przeżyła całkiem sama na wielkiej wyspie? 
Postanowił dłużej nie zmagać się chwilowo z tymi pytaniami i podszedł do ogniska. Dopiero teraz zauważył Chmuroskoka, który ułożył się wygodnie za budynkiem i cały czas miał na oku jego matkę. Przywitał kobiety delikatnym uśmiechem i po prostu usiadł. Glizda podała mu kawałek mięsa, które upiekła, a on zjadł je z apetytem.
- Jak minął dzień przy pracy? - spytała Valka.
- Jak zwykle. Niwelowanie szkód, kłopotanie się z bliźniakami, rozwiązywanie sporów, szukanie odpowiedzi na pytanie, co zbliża się do wioski... I inne codzienne czynności... - wyliczył obojętnie.
- A Astrid? - dopytywała jego matka.
Wiking od razu spiął się na wspomnienie o ukochanej. Glizda szybko to wychwyciła i mrugnęła do niego, czego Czkawka nie potrafił zrozumieć. Postanowił zlekceważyć ten gest, choć dodał mu on niejakiej otuchy. 
- Co Astrid? - odparł wymijająco.
- Nie było mnie dwadzieścia lat, a ty unikasz rozmowy o swojej wybrance - Valka założyła ręce na biodra i rzuciła synowi jednoznaczne spojrzenie. 
On tylko wzruszył ramionami i na tym się skończyło. Właściwie sam niewiele z tego rozumiał. Wiedział tylko, że kocha Astrid. Niestety nie mógł powiedzieć, że najbardziej na świecie. Często zastanawiał się, czy jest ona dla niego ważniejsza od Szczerbatka i kończyło się to rzucaniem czymś w ścianę, bo nie chciał przyjąć do siebie myśli, że jednak smoka kocha bardziej. Zresztą ciężko mu było cokolwiek zaaranżować, żeby pobyć z nią w samotności i nie mówić o obowiązkach. Gdy tylko zabierał ją gdzieś, chociażby i na plażę, to ona mówiła mu co jeszcze trzeba zrobić w wiosce, co idzie po myśli, co trzeba posprzątać po bliźniakach i Sączysmarku. Była konkretną dziewczyną, która nie rozczulała się nad życiem, choć on tego u niej szukał. I znaleźć nie mógł.
Siedzieli dłuższą chwilę w milczeniu, gdy nagle w oddali zobaczyli pomarańczową łunę, a zaraz potem pod ich dom podbiegł zdyszany chłopiec i pociągnął Czkawkę za rękaw. 
- Drzewa zajęły się ogniem na brzegu wioski. To się szybko rozprzestrzenia. Chyba Szczerbatek strzelił - wydyszał tylko młodzik i opadł na ziemię.
Młody wódz więcej od niego nie oczekiwał. Prędko podskoczył na równe nogi zaczął biec w stronę pożaru, tuż za nim biegła brunetka. Nie zdziwiło go wcale, że po chwili go wyprzedziła, ale zdziwiło, gdy wyciągnęła do niego dłoń. Wywróciła oczyma w odpowiedzi na jego wahanie. 
- Astrid cię chyba za to nie zabije? Sam prędzej nie pobiegniesz z tym kulasem, ale jak podasz mi rękę to i owszem. Przecież nie dam ci upaść. Pamiętasz? - zakończyła z sarkazmem.
Chłopak chwycił jej dłoń, a brunetka szarpnęła gwałtownie do przodu. Ale rzeczywiście, zaczął przemieszczać się szybciej, a to dlatego, że część stabilności zapewniała mu ręka Glizdy. W mgnieniu oka znaleźli się na miejscu, tuż obok Szczerbatka, który patrzył na ludzi gaszących płonące drzewa.
- Mordko - jęknął Czkawka - Czemu to zrobiłeś?
Smok chciał odpowiedzieć. Naprawdę. Ale nie potrafił i tylko swoim bystrym wzrokiem śledził krępą postać uciekającą z lewą skarpetą w ręce. Niestety Czkawka nie mógł zobaczyć tego samego...
---------------------------------------------------------------------------
Tak więc w tym rozdziale wprowadziłam kilka tajemnic.
Musicie jednak uzbroić się w cierpliwość, bo nie wszystko rozjaśni się od razu.
Na rozwianie niektórych wątpliwości będzie potrzeba sporo rozdziałów ;)
Teraz przynajmniej mogę mieć nadzieję, że nie było zupełnie nudno.

13 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, jak zwykle z reszta ;)
    Czekam na nexta i życzę duuuuuużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham "Jak wytresować smoka", jest to jeden z moich ulubionych filmów animowanych, mimo, że osiągnęłam już wiek, w którym można byłoby pomyśleć, że "bajeczki" nie są dla mnie. Nic bardziej mylnego!
    Nie sądziłam, że znajdę tak świetnego bloga, który będzie opisywał dalsze losy smoków na wyspie Berk... a jednak się udało u Ciebie! ^^
    Trzeba Ci przyznać, że miałaś GENIALNY pomysł na wprowadzenie nowej postaci jaką jest Glizda (oryginalne imię :D).
    Już się nie mogę doczekać, gdy ta dziewczyna nauczy się latać i będzie miała własnego smoka.
    Coś mi się wydaje, że związek Astrid i Czkawki nie skończy się ślubem... xD

    Byłabym Ci bardzo wdzięczna gdybyś powiadamiała mnie na moim blogu o Twoich nowych rozdziałach. Nie chcę niczego przegapić. C:

    Pozdrawiam gorąco i serdecznie zapraszam do mnie:
    http://history-of-lily-evans.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak na marginesie... my się chyba znamy, nieprawdaż? Nawet wiem z jakiej strony. :D
      Jeszcze raz cieplutko pozdrawiam! ;*

      Usuń
    2. To wszystko było takie miłe, że aż się zarumieniłam :> I nie martw się, mi tata ciągle wypomina, że ja stara koza jestem i to nie dla mnie, więc nie jesteś jedyna ;)
      Ciesze się ogromnie, że pomysł wprowadzenia Glizdy Ci się spodobał, bo sama prędko się do niej przywiązałam i choć to może trochę egoistyczne, to ją uwielbiam i pewnie w niejednym opowiadaniu wykorzystam xD
      Też wyczekuję chwili, gdy wreszcie zapała miłością do smoków, a imię jej przyszłego wierzchowca i przyjaciela już siedzi w mojej głowie, choć rasa jeszcze nie xD Astrid i Czkawka... chyba rzeczywiście ten związek skończy się fiaskiem, choć przyznam szczerze, że nie robiłam tego specjalnie, bohaterowie sami mnie napędzają, a ja tylko biernie to spisuje ( i modyfikuje potem dziesięć razy ;) ).

      Powiadamiać będę Cię z wielką przyjemnością, a jak znajdę czas to i wpadnę poczytać, bo jeszcze nie zabrałam się za żadne (dobre) potterowskie opowiadanie ( i przyznam, że zależało mi właśnie na czasach Lily (cudne imię xD ).

      Znamy się powiadasz? A więc błagam odśwież mi pamięć, bo najpewniej miałaś inne zdjęcie ( zapamiętuje niestety po tym, nie po nickach xP ) i teraz nie pamiętam >.< Aż mi wstyd.

      Usuń
    3. Raczej nie znamy się z bloga z własnymi opowiadaniami.
      Jeżeli się nie mylę, co do Ciebie to kiedyś tworzyłyśmy wspólną historię na grupowcu - moja postać Lily (także uwielbiam to imię), a Twoja Jack (gdyż uwielbiasz Sparrowa, a zwłaszcza Johnny'ego). Z nikim tak dobrze mi się nie pisało. <3

      PS. Aktualnie jestem u babci, dlatego obiecuję, że następny rozdział przeczytam za kilka dni. ;*

      Usuń
    4. Jasne jasne, a mi już się rozjaśniło. Naprawdę z nikim lepiej Ci się nie pisało? Zawstydzasz mnie ^^ Mi też było bardzo miło i uwielbiałam nasz wątek x3
      Nie ma pośpiechu, będę cierpliwie czekać na Twój komentarz pod nowym rozdziałem ;)

      Usuń
  3. Czytałam już wcześniej, ale jakoś nie chciało mi się komentować. xd Coraz bardziej niepokoją mnie relacje Astrid i Czkawki, zastanawiam się, co wymyślisz. :D Pisaj szybko kolejny rozdział!
    Pozdrowionka :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz, że Cię niepokoją? Chyba słusznie, bo w najbliższej przyszłości pomiędzy nimi nie będzie bardzo kolorowo, ale za to przepraszam. Ja w sumie nie wymyślam sobie - teraz i teraz zrobię kłótnię, teraz zdarzy się to albo tamto. Po prostu piszę, a wszystko jakoś samo się układa. Dopiero gdy sama to przeczytam, to mam prawdziwą świadomość, co się właściwie wydarzyło, więc to po prostu tak wyszło w praniu xD
      Rozdział już jest i pojawi się albo dziś, albo jutro. Zobaczymy ^^

      Usuń
  4. Jeju, ale Astrid jest zazdrosnaaa! czyżby Czkawka i Astrid mieli małe załamanie w związku? Czy to dlatego, że Czkawka się spiknie z Glizdą? xd No ciekawe... Bardzo fajne piszesz opisy, naprawdę! :)

    http://polelf-z-fabryki-swietego-mikolaja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ^^ dobrze ci sie zdaje xD jestem przeszczęśliwa ze podoba Ci sie moi styl posania ;)

      Usuń
  5. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
    Nie było mnie tydzień(narty+rodzina+Włochy+zrypany telefon=brak internetu), a ty już wyjechałaś z dwoma rozdziałami!!! Jestem pod wrażeniem. No dobra, pora nadrobić zaległości ^^
    W tej części Twojego opowiadania naprawdę wiele się działo, rozdział składał się z dużej ilości różnych scen, ale oczywiście i tak najlepsza była puenta ostatniej... Czyżby troll?^^
    Do śledzika poczułam sympatię po szkoleniu, kiedy rozmawiał z Czkawką o "postępach" Glizdy. Sączysmark ogólnie jest fajową, choć rzeczywiście dosyć prostą postacią. Śmieszny jest.
    Co się tyczy Astrid, wydaje mi się, że podporządkowuje sobie Czkawkę i pewnie zdaje sobie sprawę z tego, że może go stracić... Ich związek nie jest pewny, ale uważam, że możesz wymyślić coś co nas wszystkich zaskoczy...choćby związek Astrid z Glizdą XD *odbija mi dziś, spędziłam 28h w autokarze*
    Oczywiście ciekawi mnie tajemnicza skarpetkowa postać i klatka na Arenie...
    A Valka jest jedną z moich ulubionych postaci :)
    Czytam dalej i pozdrawiam!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham takie komentarze ;)
      Och tak, to trol uciekał do lasu xD I tylko Szczerbatek o tym wiedział :> Śledzik, jak to Śledzik najlepiej nadawał się na uczenie Glizdy, a Sączysmark do bójki. Też uważam, że jest śmieszny, choć bardziej rozbrajają mnie bliźniaki, których więcej będzie w innych rozdziałach. Bardzo zależy mi na tym, by jak najwięcej reszty ekipy się pojawiało, a nie tylko roje bohaterów.
      Och z Astrid to ciężka sprawa, bo jest ona dość skomplikowaną postacią. Ten związek rzeczywiście nie ma wielkich szans na przetrwanie, ale postaram się zaskoczyć. Choć nie koniecznie tak jak zasugerowałaś xD
      Klatka na Arenie jest na później, więc musisz jeszcze poczekać...
      Osobiście też uwielbiam Valkę, jest wolną duszą i taką pozytywną osobą :>

      Usuń