Glizda mocniej ścisnęła Czkawkę w pasie i zamknęła oczy. Wiar targał jej włosy, a łuski Szczerbatka wbijały się w uda. Ziemia dawno zniknęła w dole, a Nocna Furia w szaleńczym tempie przemierzała niebo. Młody wiking też wyjątkowo wydawał się niezadowolony z lotu.
- Możesz przestać mnie tak ściskać? Nie mogę oddychać - wydukał z trudem i przekręcił swoją stalową nogą "strzemię".
- Kiedy nie mogę cię puścić, bo ta bestia zaraz mnie zrzuci. O mało nie spadłam i nie złamałam sobie karku, gdy startowałeś! - wykrzyknęła i mocniej zacisnęła powieki.
- On nic ci nie zrobi. Bezwzględnie się mnie słucha. Nie pozwolę mu cię zrzucić, tylko już mnie puść - jęknął Czkawka błagalnym tonem.
Glizda delikatnie rozluźniła uścisk, ale nadal nie otworzyła oczu. Czkawka nabrał głęboko powietrza, ciesząc się z ustąpienia nacisku na jego żebra. Więcej nie mówili już nic, a młody wódz starał się cieszyć chwilą wolności. Obowiązki jakie spadły na jego barki po śmierci Stoika przytłaczały go swoim nadmiarem. Co prawda Berk nie było już pokryte lodem i zdemolowane, ale codzienne dbanie o osadę dawało w kość komuś tak młodemu jak Czkawka. Chłopak pogłaskał szyję Szczerbatka i przymknął oczy, wystawiając twarz na wiatr. Ten przyjemnie łechtał mu poliki i napełniał płuca świeżym powietrzem.
Nagle całą sielankę przerwał tępy huk. Oczy Szczerbatka zwęziły się w czarne szparki, a jego uszy podrygiwały niespokojnie. Zielonooki wiking pogłaskał zwierzaka delikatnie i pochylił się, szukając źródła hałasu. Tymczasem Glizdę siedzącą za nim coś kusiło, by otworzyć oczy, ale dziewczyna nie dawała się ponieść tak błahej zachciance. Starała się zachować spokój, głęboko wierząc w to, że podjęła słuszną decyzję, bo jej życie spoczywało na barkach Czkawki.
- Co to było? - spytała.
- Ciii.... - syknął tylko chłopak, nadstawiając uszu.
Powietrze przeszył kolejny grzmot do złudzenia przypominający wystrzał z ciężkiego działa. Czkawka nakazał smokowi obniżenie lotu i chwilę potem widzieli morze jak na dłoni. Szybko też chłopak domyślił się, co wywoływało hałas. Na wodzie był tylko jeden statek.
- To statek - szepnął - Ale nie z Berk... I bynajmniej nie jest przyjazny. Strzelają do jakiejś szalupy... Tylko nie wiem czemu... - po jego głosie można się było spodziewać, że pragnął się tego dowiedzieć.
- To nie nasza sprawa, lećmy do lądu. Jak najprędzej - odparła stanowczo Glizda z ledwie słyszalną nutką bezradności.
Czkawka jednak nie zamierzał jej posłuchać i jak zwykle zrobić po swojemu. Prędko zanurkował w dół i dał znać Szczerbatkowi, by strzelił ostrzegawczo. Statek zakołysał się na fali wytworzonej przez pocisk smoka, który wzburzył wodę tuż przy prawej burcie. Tymczasem Szczerbatek zdążył zbliżyć się do małej łódki, która zniszczona była przez jedną z kul, która przez nią przeleciała. W środku leżało ludzkie ciało. Także podziurawione, ale przez noże, które sterczały z męskiej piersi. Dodatkowo nigdzie nie było ręki, która najprawdopodobniej została porwana przez kulę.
- Lepiej rzeczywiście stąd spadajmy - wyszeptał chłopak - Póki co nie zagrażają Berk, a martwemu człowiekowi nie pomożemy...
- Mówiłam - żachnęła się Glizda, choć nadal miała zamknięte oczy.
Czkawka zamilkł, a Szczerbatek przyśpieszył. Więcej ich lotu już nic nie przerwało, ale chłopak i tak zadręczał się widokiem statku. Wiedział, ze jeszcze nie raz będzie wracał myślami do czerwonych żagli z wyszytym czarnym łbem konia...
Nagle całą sielankę przerwał tępy huk. Oczy Szczerbatka zwęziły się w czarne szparki, a jego uszy podrygiwały niespokojnie. Zielonooki wiking pogłaskał zwierzaka delikatnie i pochylił się, szukając źródła hałasu. Tymczasem Glizdę siedzącą za nim coś kusiło, by otworzyć oczy, ale dziewczyna nie dawała się ponieść tak błahej zachciance. Starała się zachować spokój, głęboko wierząc w to, że podjęła słuszną decyzję, bo jej życie spoczywało na barkach Czkawki.
- Co to było? - spytała.
- Ciii.... - syknął tylko chłopak, nadstawiając uszu.
Powietrze przeszył kolejny grzmot do złudzenia przypominający wystrzał z ciężkiego działa. Czkawka nakazał smokowi obniżenie lotu i chwilę potem widzieli morze jak na dłoni. Szybko też chłopak domyślił się, co wywoływało hałas. Na wodzie był tylko jeden statek.
- To statek - szepnął - Ale nie z Berk... I bynajmniej nie jest przyjazny. Strzelają do jakiejś szalupy... Tylko nie wiem czemu... - po jego głosie można się było spodziewać, że pragnął się tego dowiedzieć.
- To nie nasza sprawa, lećmy do lądu. Jak najprędzej - odparła stanowczo Glizda z ledwie słyszalną nutką bezradności.
Czkawka jednak nie zamierzał jej posłuchać i jak zwykle zrobić po swojemu. Prędko zanurkował w dół i dał znać Szczerbatkowi, by strzelił ostrzegawczo. Statek zakołysał się na fali wytworzonej przez pocisk smoka, który wzburzył wodę tuż przy prawej burcie. Tymczasem Szczerbatek zdążył zbliżyć się do małej łódki, która zniszczona była przez jedną z kul, która przez nią przeleciała. W środku leżało ludzkie ciało. Także podziurawione, ale przez noże, które sterczały z męskiej piersi. Dodatkowo nigdzie nie było ręki, która najprawdopodobniej została porwana przez kulę.
- Lepiej rzeczywiście stąd spadajmy - wyszeptał chłopak - Póki co nie zagrażają Berk, a martwemu człowiekowi nie pomożemy...
- Mówiłam - żachnęła się Glizda, choć nadal miała zamknięte oczy.
Czkawka zamilkł, a Szczerbatek przyśpieszył. Więcej ich lotu już nic nie przerwało, ale chłopak i tak zadręczał się widokiem statku. Wiedział, ze jeszcze nie raz będzie wracał myślami do czerwonych żagli z wyszytym czarnym łbem konia...
Na horyzoncie zamajaczył kształt wyspy Berk, a Czkawka uśmiechnął się delikatnie do tego widoku. Od razu przypominały mu się pierwsze loty na Szczerbatku i początki przyjaźni ludzi ze smokami. Teraz było zupełnie inaczej. Ludzie inaczej patrzyli na świat, bo nie jedno już przeżyli i wiedzieli, że los może znienacka rzucić ich na głęboką wodę.
- A oto Berk! - chłopak odwrócił się delikatnie, by spojrzeć na swoja towarzyszkę.
Zaraz też jego czoło się zmarszczyło, bo Glizda trzymała dłonie zamknięte w pięści na jego bokach i nienaturalnie mocno zaciskała powieki. Wyglądała na przerażoną.
- W ten sposób nic nie zobaczysz - dodał po chwili.
- Bo nie mam ochoty zobaczyć - odwarknęła dziewczyna - Ta wysokość, bezkresne morze pod nami. Masz świadomość, że jak spadnę z tej wysokości, to rozpadnę się na kawałki w zderzeniu z wodą?
- Nie dramatyzuj - chłopak po raz kolejny zmienił pozycję sztucznej części ogona Szczerbatka, a smok automatycznie wykonał niewypowiedzianą komendę.
Teraz unosili się na wietrze, dryfując w powietrzu dookoła Berk i podziwiając osadę z góry. Młody wódz położył rękę na ramieniu Glizdy i delikatnie uniósł jej głowę do góry. Widział jak dziewczyna zmaga się z chęcią otworzenia oczu.
- Nie każ mi tego robić... - wyszeptała - Mam lęk wysokości...
Czkawka na chwilę zdębiał, a zaraz potem roześmiał się szczerze. Szczerbatek zawtórował mu radosnym mruczeniem. Brunetka zmarszczyła brwi w niezadowoleniu.
- Ja ci się zwierzam, choć zupełnie nie powinnam, a ty się ze mnie nabijasz. Gdy patrzę w dół, mam zawroty głowy!
- To patrz w niebo! - wykrzyknął Czkawka.
Glizda zacisnęła dłonie mocniej na bokach młodego wikinga i nieśmiało otworzyła oczy. To co zobaczyła, nie tylko ją przeraziło, ale także poraziło swym pięknym. Zachodzące słońce obrysowało kontury osady stojącej na wzgórzach klifowych wyspy. W zdumieniu otworzyła zaciśnięte dłonie i delikatnie uchyliła usta.
- Witaj w naszych skromnych progach - powiedział jej towarzysz i odwrócił się na powrót przed siebie.
Wtem powietrze przeszył ryk Śmiertnika Zębacza. Glizda odruchowo chwyciła rękojeść swojego miecza i rozejrzała się dookoła.
- Macie tu więcej smoków? - spytała podejrzliwie.
- Właśnie... - zaczął Czkawka - Mamy, a ty nie możesz ich zabijać, bo to nasi przyjaciele... Każdy ma tu swojego smoka...
Mina dziewczyny zrzedła, a jej dłonie na powrót zacisnęły się w pięści. Nie powstrzymywała się, tylko trzepnęła chłopaka w głowę. Ten jęknął i z szerokim uśmiechem rozmasował miejsce, w które uderzyła Glizda.
- O tym nie wspominałeś - rzekła z wyrzutem.
- Bo zapewne nie chciałabyś lecieć. Tu będziesz miała towarzystwo i może nawet przekonasz się do smoków - zasugerował i dał znać Szczerbatkowi, że może podejść do lądowania.
Glizda pisnęła i objęła Czkawkę, gdy smok zanurkował w dół. Chłopak tylko zaśmiał się w reakcji na to. Chwilę potem stali już pewnie na stałym lądzie tuż przed osadą. Dziewczyna szybko ześlizgnęła się z grzbietu Nocnej Furii i trzęsąc się przypadła do ziemi.
- Jeszcze nigdy tak bardzo nie kochałam lądu - powiedziała do siebie.
- Ten ląd pokochasz ponad wszystkie inne - zapewnił ją Czkawka - Ale jest jedna sprawa... Uważam, że nie powinnaś rozpowiadać, jak to zabiłaś Nocną Furię i zjadłaś ją... Tu może to wywołać... Agresję.
Dziewczyna tylko parsknęła rozbawiona, ale kiwnęła głową na znak, że się zgadza i zaraz potem gwałtownie się wyprostowała, gestem dając znać chłopakowi, by milczał. Przystawiła ucho do ziemi i zmarszczyła czoło. Coś jej mówiło, że ciężko będzie jej się przyzwyczaić do miejsca jakim było Berk.
- Śmiertnik Zębacz, którego słyszeliśmy zmierza w naszą stronę - wyszeptała i niepewnie ścisnęła miecz w dłoni.
- Astrid! Słońce moje! - wykrzyknął młody wódz.
Przed nimi na wysokich niebieskich łapach stał Śmiertnik Zębacz, a na jego grzbiecie siedziała dziewczyna ze złotym warkoczem powiewającym za nią. Z łatwością zeskoczyła ze smoka i z niewesołą miną podeszła do Czkawki.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - wypaliła - Cały dzień cię nie było! Pyskacz został sam w kuźni, a przecież dziś powinno się zacząć Smocze Szkolenie. Musiałam ja uczyć, a wiesz jak kończą się moje kontakty z dzieciakami. Natomiast twoja matka została sama z zabezpieczeniami. Za to...
- Astrid... Uprzedzałem mamę, że dzisiaj mnie nie będzie w osadzie. Od śmierci ojca nie miałem ani jednego dnia dla siebie. Nie przesadzaj, świat się przecież nie zawalił...
Glizda przyglądała im się z boku z dziwnym grymasem na twarzy, tymczasem smoki zaczęły gonić się na wzajem. Chwilę potem Czkawka na siłę przytulił złotowłosą i ucałował w policzek. Dopiero potem uwaga obydwojga przeniosła się na Glizdę, która kucała nieopodal i przyglądała im się z zażenowaniem.
- Kto to jest? - wydukała podejrzliwie Astrid.
- Glizda. Miło mi - przedstawiła się brunetka i potrząsnęła ręką złotowłosej.
- Była sama na wyspie na zachód od naszej Berk. Tyle że raczej nie przekonała się do smoków... - dodał Czkawka.
- Nasz Czkawka wybawca. Wieczny heros i bohater. Powinieneś kozakować u siebie, a nie zmywać się przy pierwszej lepszej okazji. Też mi coś. Uratował se jakąś lalunie.
Po tych słowach Astrid odwróciła się do swojego smoka i ruszyła ku zabudowaniom. Jej Śmiertnik Zębacz zaskrzeczał jeszcze tylko w stronę Szczerbatka i podreptał posłusznie za swoją panią. Nocna Furia odwróciła się do Czkawki i wystawiła język.
- Leć Mordko. Przebłagaj Astrid i Wichurkę - rzucił chłopak i pozwolił oddalić się smokowi.
- Wichurkę? - spytała Glizda i spojrzała na chłopaka spod uniesionej brwi.
- Nie ja wymyśliłem to imię - wytłumaczył, wzruszając ramionami - Chodźmy.
Zaraz też ruszyli ramię w ramię ku domowi Czkawki i jego matki, by po rozmowie z nią i wspólnej kolacji zrobionej przez Pyskacza znaleźć lokum dla Glizdy. Po drodze młody wódz opowiadał brunetce o przeznaczeniu konkretnych miejsc i jednocześnie odstraszał od niej smoki, by ona nie zrobiła krzywdy im, ani na odwrót.
-----------------------------------------------------------
Jestem świadoma, że chwilowo nic się nie dzieje, ale już w następnym rozdziale wprowadzę akcje, którą będę ciągnąć przez kilka rozdziałów. Obiecuje ;)
Jestem świadoma, że chwilowo nic się nie dzieje, ale już w następnym rozdziale wprowadzę akcje, którą będę ciągnąć przez kilka rozdziałów. Obiecuje ;)
Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam Jeźdźcy Smoków.
Teorie spiskowe czas zacząć!
OdpowiedzUsuńJa tam uważam, że Glizda wcale nie trzymała Czkawki tak mocno dlatego, że się bała, ale dlatego, że on jej się podświadomie spodobał. A że dziewczyna człowieka na oczy od dłuższego czasu nie widziała, to się zakochała w pierwszym, którego zobaczyła.
Koniec teorii spiskowej.
Czyżby kogoś zżerała zazdrość? Mowa o Astrid oczywiście! Trzymam z całej siły kciuki, by doszło do walki między nią a Glizdą. I żeby Astrid wygrała, o!
Może i nic się nie dzieje, ale przecież pierwsze rozdziały nawet najlepszych książek są statyczne. Przecież czytelnika trzeba do historii wprowadzić, no! Ale będę czekać na tę obiecaną akcję z niecierpliwością.
Już wcześniej miałam zapytać — jakim cudem Gliździe udało się zabić samej Nocną Furię, kiedy kilkunastu wikingów, zjednoczonych zaznaczam, miało z tym problem? Zamierzasz to trochę wyjaśnić w którymś rozdziale? Bo jestem strasznie ciekawa, co tam wymyśliłaś. :)
Tym razem pozdrowię ja, a co! I nie powstrzymam się, więc oto parę bardzo tematycznych obrazków: klik, klik.
Weny!
Teoria spiskowa całkiem ciekawa i rzecz jasna dość słuszna xD Ale bać się bała, bo w końcu dla niej smoki to krwiożercze bestie. Zresztą jeszcze sama zobaczysz, że jej nie łatwo będzie przez ten strach ^^
UsuńZazdrość jest jak najbardziej. Przecież Astrid jest twardą kobitką i wie ile wart jest jej wybranek. Oj będzie ona bronić Czkawki przed Glizdą, nie martw się ;)
No wiem, że nawet w książkach tak jest, ale ja się trochę obwiniam o to, że przynudzam tak po prostu wprowadzając, aczkolwiek bez tego nie da rady. Jestem dziwnym człowiekiem, tak już mam xP
Co do zabicia Nocnej Furii, to masz całkowitą rację, że to nie takie hop siup. Wyjaśnienia się pojawią, ale będzie na nie trzeba dużo poczekać, bo żeby Glizda komuś to opowiedziała, to musi zaufać, a w jej przypadku to nie będzie łatwe. Więc musisz uzbroić się w cierpliwość.
Ach, ach :3 Dziękuje za pozdrowienia i obrazki są fajowe.Jak się musisz powstrzymywać, to tego nie rób, kocham obrazki ^^ So... Jak coś masz i chcesz się podzielić, to bez oporów ;)
Wooooow...
OdpowiedzUsuńzaje... ekhem ekhem rozdział. Super odpisałaś lot Glizdy i Czkawki na Szczerbatku. Genialne opisy krajobrazu. Czekam z niecierpliwością na kolejną notke ;)
Tak bardzo się cieszę, że Ci się podoba :3 Tym bardziej, że obawiałam się niezadowolenia w związku z barkiem akcji... To wile dla mnie znaczy. Dziękuję, a następna notka pojawia się mniej więcej za tydzień. Ewentualnie troszkę wcześniej, ale nic nie obiecuje ;)
UsuńA skąd, wcale nie było nudno. Mnie się tam bardzo podobało. ^^ Szczególnie scena, gdy lecieli... Opisy cud, miód i orzeszki xD Naprawdę super :3 Czekam na dalsze losy! :D
OdpowiedzUsuńPozdrowionka~
Bardzo miło to słyszeć :) Akurat nad sceną lotu się mocniej skupiłam, bo wydaje mi się to czymś tak magicznym i wspaniałym, że po prostu musiałam się postarać x3 Dlatego też jeszcze nie raz pojawią się magiczne loty, choć będą przeplatane wszystkim innym i nie będą jakoś bardzo często (to by mogło się wtedy znudzić, a tego bym nie chciała).
UsuńDzięki ^^
Oczywiście, że nikogo nie zawiodłaś! Co to za pomysły!
OdpowiedzUsuńJa mam inną teorię spiskową. Przecież statek z czewonymi żaglami nie może tak poprostu sobie pływać niedaleko wyspy... Jestem pewna, że zapowiadana przez Ciebie akcja będzie dotyczyła, między innymi, tego właśnie stateczku. No i z żeglugą jesteś obeznana, Jacks... ;)
Najlepsze w tym opowiadaniu to: logika Glizdy, jej lęk wysokości, scena, kiedy Czkawka mówi jej, żeby patrzyła w niebo i że mają na Berk więcej smoków... I że informacja o pożarciu smoka może wywołać agresję... No i tekst Astrid <3 A i tak wszystko razem jest najepsze XD
Pozdrawiam
Kupelllo
:3 To dobrze.
UsuńAch! Statek! Oj będzie z nim związana akcja, ale... Ale nie ta pierwsza. Jeszcze się na niego natkną, ale nie prędko. A co to za statek i co on tam robił... To już dłuższa historia ^^
Powiem szczerze, że moje ulubione sceny z tego rozdziału, to właśnie część z tych, które wymieniłaś xD Ale dobrze, dobrze.
Dziękuje za pozdrowionka :>
Tak milusio x3
Z każdym zdaniem coraz bardziej się wciągam. Ten opis lotu... Ach, cudowne :D Glizda, mimo że raczej niedostępna, jest postacią, którą lubię. Zazdrość Astrid została świetnie przedstawiona. Oby tak dalej! ;)
OdpowiedzUsuńhttp://polelf-z-fabryki-swietego-mikolaja.blogspot.com/
Ach :> Cudnie zyskać takiego czytelnika, jestem prze szczęśliwa, że Ci się podoba. to wiele dla mnie znaczy i bardzo motywuje :D
UsuńW końcu jest Astrid! Uu i to zazdrosna :D
OdpowiedzUsuńNiby nic się nie dzieje, ale i tak miło i szybko mi się czyta :) W głowie mam już pomysł jak relacje między nimi mogą się potoczyć, ale myślę, że i tak coś mnie jeszcze zaskoczy :) Ten blog jest super!