Postawny ciemnoskóry mężczyzna targnął Glizdą, zwalając ją z nóg. Dziewczyna jęknęła z bólu i podniosła się na nogi, ale tamten popchnął ją i znów wylądowała na klęczkach. W takiej postawie podpełzła do przodu, ale natrafiła na wysokie, czarne buty, których właścicielką była Sinabda.
- Chyba nic nie zaczęło ci się roić w tym małym móżdżku? Oddawaj "młot Thora"! - warknęła kobieta, łapiąc brunetkę za ubrania i podnosząc do góry.
- Nic mi się nie roi! - żachnęła się ta - Chce mieć tylko pewność, że nie zagrozisz Berk...
- Pf... Przecież o to chodzi maleńka, by zagrozić Berk! Nie martw się, oszczędzimy twojego chłoptasia. To wódz pożałuje najbardziej - odparła kobieta, szczerząc zaostrzone zęby.
- To bez sensu - Glizda zmarszczyła brwi - To właśnie on jest wodzem...
Tym razem to Sinabda zmarszczyła czoło w zdziwieniu. Oczekiwała czego innego. Była pewna, że Stoik nadal jest wodzem. Skoro jednak tak nie było, to chłoptaś, w którym zakochana była Glizda i którego obiecała ocalić był synem Stoika!
- Więc Stoik odszedł na emeryturę? - spytała cicho, ze strachem.
- Jaki Stoik do cholery?! - odkrzyknęła jej brunetka.
- Czyli nie żyje... - dodała ciemnowłosa i odwróciła się.
Ta nic nie znacząca dziewczyna, która była tylko jej narzędziem nie mogła widzieć jej w takim stanie. Nikt nie mógł widzieć jej żalu. Musiała go w sobie zdusić. Kiedy indziej porozmyśla nad tym wszystkim.
- Więc moja zemsta musi ulec zmianie. Zabiję syna Stoika, obecnego wodza - rzekła twardo.
- Nie! - oburzyła się Glizda i cofnęła o krok.
- Nie masz nic do gadania moja panno. Oddasz kamyk po dobroci, albo zawiśniesz na rei!
- Chyba nic nie zaczęło ci się roić w tym małym móżdżku? Oddawaj "młot Thora"! - warknęła kobieta, łapiąc brunetkę za ubrania i podnosząc do góry.
- Nic mi się nie roi! - żachnęła się ta - Chce mieć tylko pewność, że nie zagrozisz Berk...
- Pf... Przecież o to chodzi maleńka, by zagrozić Berk! Nie martw się, oszczędzimy twojego chłoptasia. To wódz pożałuje najbardziej - odparła kobieta, szczerząc zaostrzone zęby.
- To bez sensu - Glizda zmarszczyła brwi - To właśnie on jest wodzem...
Tym razem to Sinabda zmarszczyła czoło w zdziwieniu. Oczekiwała czego innego. Była pewna, że Stoik nadal jest wodzem. Skoro jednak tak nie było, to chłoptaś, w którym zakochana była Glizda i którego obiecała ocalić był synem Stoika!
- Więc Stoik odszedł na emeryturę? - spytała cicho, ze strachem.
- Jaki Stoik do cholery?! - odkrzyknęła jej brunetka.
- Czyli nie żyje... - dodała ciemnowłosa i odwróciła się.
Ta nic nie znacząca dziewczyna, która była tylko jej narzędziem nie mogła widzieć jej w takim stanie. Nikt nie mógł widzieć jej żalu. Musiała go w sobie zdusić. Kiedy indziej porozmyśla nad tym wszystkim.
- Więc moja zemsta musi ulec zmianie. Zabiję syna Stoika, obecnego wodza - rzekła twardo.
- Nie! - oburzyła się Glizda i cofnęła o krok.
- Nie masz nic do gadania moja panno. Oddasz kamyk po dobroci, albo zawiśniesz na rei!
*
Czkawka ani na chwile nie zmrużył oka. Cały czas rozmyślał nad spotkaniem z Glizdą, a przed oczyma stał mu cięgle ten sam obraz. Błysk "młota Thora" z jej torby, wysoka kobieta w kapeluszu wrzucająca brunetkę od tak do łódki i sama doń wskoczyła. To nie było normalne, a brunetka wyglądała na bezradną. Dlatego właśnie z samego rana zebrał swoich rówieśników, by podzielić się z nimi swoimi obawami. Wtedy też zaczął padać śnieg, przysparzając im kolejnych problemów.
- Musimy przedsięwziąć jakieś kroki - powiedział.
- Czekaj, czekaj - wtrącił się Mieczyk - Czym jest "młot Thora"? Pogubiłem się.
- Przecież to najpotężniejszy artefakt, o których słyszano dotąd tylko w legendach! - wykrzyknął Śledzik.
- Właśnie nie tylko w legendach. Mój ojciec trzymał to w tajemnicy, ale ten przedmiot cały czas był w największej klatce na Arenie. A raczej w tunelu w niej ukrytym - wyjaśnił Czkawka.
- Dlatego zabroniłeś tam wchodzić - mruknął gruby blondas.
- Ja tam nic nie wiedziałem, że gdzieś nie wolno wchodzić! - burknął Sączysmark.
- Bo gdybyś wiedział, to zaraz byś tam polazł - odparła Astrid.
- No ba, że tak!
Młody wódz przetarł skronie i westchnął ciężko. Był już zmęczony tym całym obradowaniem, ale nie prędko się to miało skończyć. Tymczasem do pokoju, w którym rozmawiali głowę włożył Szczerbatek, a w ślad za nim Valka.
- Śnieg sypie nieubłaganie synku, a ten statek, o którym mówiłeś, zbliża się do brzegu.
- Tylko czemu? - chłopak rzucił w eter i wybiegł z pokoju, a jego smok ruszył za nim.
- Musimy przedsięwziąć jakieś kroki - powiedział.
- Czekaj, czekaj - wtrącił się Mieczyk - Czym jest "młot Thora"? Pogubiłem się.
- Przecież to najpotężniejszy artefakt, o których słyszano dotąd tylko w legendach! - wykrzyknął Śledzik.
- Właśnie nie tylko w legendach. Mój ojciec trzymał to w tajemnicy, ale ten przedmiot cały czas był w największej klatce na Arenie. A raczej w tunelu w niej ukrytym - wyjaśnił Czkawka.
- Dlatego zabroniłeś tam wchodzić - mruknął gruby blondas.
- Ja tam nic nie wiedziałem, że gdzieś nie wolno wchodzić! - burknął Sączysmark.
- Bo gdybyś wiedział, to zaraz byś tam polazł - odparła Astrid.
- No ba, że tak!
Młody wódz przetarł skronie i westchnął ciężko. Był już zmęczony tym całym obradowaniem, ale nie prędko się to miało skończyć. Tymczasem do pokoju, w którym rozmawiali głowę włożył Szczerbatek, a w ślad za nim Valka.
- Śnieg sypie nieubłaganie synku, a ten statek, o którym mówiłeś, zbliża się do brzegu.
- Tylko czemu? - chłopak rzucił w eter i wybiegł z pokoju, a jego smok ruszył za nim.
*
Szczerbatek z łatwością wyprzedził swojego przyjaciela, nie dając mu się dosiąść czy zatrzymać i jako pierwszy dotarł na plażę, na której miał zatrzymać się statek. Ten jednak nie spełnił oczekiwań smoka i zatrzymał się przy skałach, opuszczając małą łódkę na wodę. Szczerbatek nie był głupi, wiedział gdzie zamierzają przybić do brzegu i bez wahania udał się w tamtą stronę. Gdy dotarł na miejsce, wysoka kobieta z wielkim kapeluszem na głowie stała już na piasku. Przed sobą popychał Glizdę, której plecy niebezpiecznie stykały się z ostrą końcówką kordelasa. Smok warknął cicho, obnażając kły i wyszedł z ukrycia, stając twarzą w twarz z intruzami.
- Spodziewałam się smoków i widzę, że przygotowanie się na atak Nocnej Furii nie było przesadą - rzekła ciemnowłosa i uśmiechnęła się paskudnie - Byłaś tu trochę drogą Glizdo. Powstrzymaj smoka albo go zabijemy.
- Szeczerbatek odejdź! - krzyknęła zaraz brunetka, ale smok nie usłuchał.
- Nie ma odchodzić, tylko się uspokoić - poprawiła ją pani kapitan.
- Szczerbatek... Siad - poprosiła zrozpaczona Glizda.
Tym razem posłuchał i patrząc na tę tajemniczą nadal dziewczynę z obcej wyspy pozwolił się schwytać, choć nie bez groźnego pomrukiwania i szczerzenia kłów. Widział, że oboje są zagrożeni. Błędem było wychodzenie z ukrycia. Tym bardziej bez Czkawki. On by coś wymyślił, na pewno.
- Spodziewałam się smoków i widzę, że przygotowanie się na atak Nocnej Furii nie było przesadą - rzekła ciemnowłosa i uśmiechnęła się paskudnie - Byłaś tu trochę drogą Glizdo. Powstrzymaj smoka albo go zabijemy.
- Szeczerbatek odejdź! - krzyknęła zaraz brunetka, ale smok nie usłuchał.
- Nie ma odchodzić, tylko się uspokoić - poprawiła ją pani kapitan.
- Szczerbatek... Siad - poprosiła zrozpaczona Glizda.
Tym razem posłuchał i patrząc na tę tajemniczą nadal dziewczynę z obcej wyspy pozwolił się schwytać, choć nie bez groźnego pomrukiwania i szczerzenia kłów. Widział, że oboje są zagrożeni. Błędem było wychodzenie z ukrycia. Tym bardziej bez Czkawki. On by coś wymyślił, na pewno.
*
Śmiertnik Zębacz wylądował na plaży pokrytej już cienką warstwą śniegu. Astrid nawet nie zeszła ze swojej smoczycy, tylko nakazała jej zbliżyć się do Czkawki, który stał bezradnie wpatrzony w statek zakotwiczony przy skałach.
- Idą do wioski. Ich szalupa przybiła gdzie indziej - wyszeptała i podała rękę wikingowi - Musimy wracać. Mają Szczerbatka...
Wystraszony chłopak spojrzał na nią nienaturalnie szeroko otwartymi oczyma. Był przerażony i zagubiony. Dosłownie dało się zobaczyć jako coś w nim pęka. Najprawdopodobniej serce,
- I Glizdę - dodał półgłosem.
Wichura wiedziała, że ma się śpieszyć i dlatego od razu, gdy brunet usadowił się na niej, machnęła błękitnymi skrzydłami. Jej potężne cielsko oderwało się od ziemi, a jej pasażerowie przywarli mocno od jej grzbietu. Nie było czasu na przyjemności, smoczyca musiała pokazać, że choć nie umywa się do Nocnej Furii, to jest niebywale szybka. Udało jej się. Krajobraz na dole rozmywał się w oczach jej pasażerów, zamieniając się w zielono białe kłębowisko barw. Zimny wiatr chlastał ich po twarzach, wciskając im do oczu drobinki śniegu spadające z nieba. Pogoda gwałtownie się pogorszyła. Niebo zasnuło się czarnymi chmurami, a grzmoty zebrały się wysoko nad głowami ludzi, uprzedzając o nadchodzącej zamieci. Czkawka podejrzewał, że wiąże się to z "młotem Thora". Ten potężny przedmiot nie był na miejscu lecz w skórzanej torbie pewnej dziewczyny, której zaufał. Którą pokochał.
Wylądowali w samą porę, bo do wioski właśnie wkraczała delegacja. Mieszkańcy wyspy, otuleni w swe kożuchy i z kapturami na głowach, zebrali się dookoła nieznajomych. Czkawka i Astrid wyszli im na spotkanie.
- Proszę, proszę - zaczęła wysoka kobieta o nienaturalnie ostrych zębach - Mój więzień nie kłamał. Już nie Stoik sprawuje tu władzę. Czy mam przyjemność z jego potomkiem?
- Tak - odparł dumnie chłopak - Czego chcecie? Dlaczego ukradliście naszą własność?
- Na potrzeby zemsty - wysyczała nieznajoma - Ale najpierw formalności. Jestem Sinabda - ukłoniła się sztucznie.
- Czkawka - chłopak nawet nie drgnął.
- Ojciec nie nauczył cię manier, jak widzę. Cóż. Mężczyźni są nieobliczalni. Przynajmniej odziedziczyłeś jego urok. Przystojny z ciebie chłopak, choć dość wątły. I bez nogi. Ale nie ważne. Przybyłam by przelać krew wodza Berk i tak się stanie.
- Wątpię - odgryzł się Czkawka.
- To nie wątp. Zabawimy się. Mam tu dwóch jeńców i wasz "młot". Ty musisz wybrać za kogo się poświęcisz. Chcesz smoka, "młot" czy dziewczynę?
Zza Sinabdy wyłoniło się dwóch mężczyzn. Jeden trzymał szablę na gardle Glizdy, która kurczowo ściskała skórzaną torbę, drugi taką samą broń trzymał nad karkiem skrępowanego Szczerbatka.
- Dla ułatwienia. Skradziony przedmiot otrzymacie wraz ze zdrajczynią. Nie będę potworem. Ona lub zwierzak. Okaże się jak kochają wikingowie.
Twarz Czkawki nie wyglądała w tej chwili za ciekawie. Nie chciał poświęcać Szczerbatka za dobro wyspy, ani na odwrót. O Gliździe starał się nie myśleć. Zdradziła. Może i pod przymusem ale zdradziła. Nie liczyły się łzy, które w tej chwili przelewała. Wybierał pomiędzy smokiem, a "młotem". To ona była dodatkiem do tego drugiego.
Mężczyzna, który trzymał szablę przy jej gardle zmienił pozycję i teraz przykładał ją do jej pleców. Tymczasem Szczerbatek niezauważalnie obluzował krępujące go liny. Brunetka spojrzała przez łzy porozumiewawczo na smoka. Już zbyt wiele nieszczęść im przyniosła. Bezgłośnie poruszyła ustami. Szczerbatek zrozumiał i spojrzał na nią smutno. To była jej decyzja. To ona wybrała, nie Czkawka. Musiała odkupić swoje winy, odwrócić uwagę od uwalniającego się smoka i oddać "młot Thora". Dziewczyna stanowczo cofnęła się do tyłu, nadziewając się tym samym na szablę przystawioną do jej pleców. Równocześnie wyrzuciła przed siebie skórzaną torbę, a tymczasem smok rozerwał krępujące go liny i powalił grożącego mu mężczyznę. Raptem chwilę potem był już przy Czkawce.
Dla Glizdy czas zwolnił, a wszelkie dźwięki ucichły. Sinabda cofnęła się przerażona widząc ruszające na nią i jej popleczników smoki. Źle oceniła Glizdę, miała ją za egoistkę, której bliższe będzie własne szczęście i szansa na miłość. Uciekając ku szalupie pani kapitan zobaczyła jeszcze kobietę, która przekreśliła jej życie. Valka spoglądała ku niej smutno, przepraszająco. Pośród krzyku i ognia Glizda osunęła się na kolana z szablą wystającą jej z pleców. Czuła ciepłą krew spływającą po jej ciele i nachodzącą do ust. Rzeczywiście była przeklęta. Wszystko wokół zaczęło ciemnieć jej w oczach, gdy poczuła ciepłe dłonie zaciskające się dookoła niej. Poczuła zapach męskiego ciała i jego ciepło. Poczuła też szorstki, smoczy język na policzku. Była szczęśliwa.
*
- Zostało jej ledwie kilka godzin. Szabla przebiła ważne ograny. Nie pomogę jej - wyszeptała babka do Czkawki.
Chłopak ścisnął dłoń glizdy i ucałował ją w czoło. Przepraszał ją cały czas za to, że zwątpił. Astrid też trwała przy nich. Pomagała jak mogła, ale nic nie dało się zrobić. To miał być koniec tajemniczej dziewczyny z obcej wyspy.
Glizda poruszyła ustami, ale brunet nie usłyszał. Pochylił się nad nią i przystawił ucho do jej ust. Szeptała ostatnie życzenie.
- Chce jeszcze raz polecieć na Szczerbatku. Z tobą. Chcę żebyś pochował mnie daleko od Berk. Na jakiejś ładnej wysepce.
Czkawka powstrzymywał łzy do momentu, gdy brunetkę usadzono przed nim na smoku. Trzymał ją w objęciach, gdy wzbijali się w powietrze, a z ziemi machali im przyjaciele. Zaczął nucić jej piosenkę, a słone krople z jego oczu spadały na jej twarz. Uśmiechała się.
- Kocham cię - wychrypiała przy którymś uderzeni skrzydeł Szczerbatka.
Nie odpowiedział tylko pogładził jej policzek i spojrzał przed siebie, zmieniając nogą ustawienie lotki smoka. Ocean umykał pod nimi, a smoki żyjące w jego głębinach ryczały do nich przyjaźnie. Niebo rozchmurzało się w miarę jak oddalali się od Berk. Astrid zajmie się "młotem", a on zajmie się Glizdą. Szczerbatek zamruczał smutno, jego skóra była ciepła. Glizda znów wyszeptała te dwa słowa.
*
Miejsca, w którym wylądowali nie można było nawet nazwać wyspą. Była to kupka piasku z trzema palmami i dziwnym, wypalonym legowiskiem. To był dom jakiegoś smoka, ale dawno temu. Ułożył brunetkę na rozgrzanym piasku, a ona się uśmiechnęła. Szczerbatek leżał tuż obok.
- Opowiem ci jak zabiłam Nocną Furię - wyszeptała - Powinieneś to wiedzieć. Byłam nie honorowa. Smok był ranny, nie mógł latać. Zastawiłam pułapkę. Dół pełen ostrych, grubych gałęzi. W środku ryby. Wiedziałam, że smoki wolą je od leśnych stworzeń. Smok poszedł do tego miejsca, spojrzał w dół, a potem w krzaki, za którymi się chowałam. Był smutny. Krzyknęłam, byłam pewna, ze zaatakuje, rzuciłam w niego mieczem ojca, tym który stale ze sobą noszę. Nie trafiłam, ale smok przestraszył się i próbował wzbić w powietrze i wtedy runą do dołu. Żył jeszcze chwilę, patrzył na mnie, gdy do niego zeszłam. Zaryczał cicho, a ja bezlitośnie wbiłam mu klingę w szyję. Jestem potworem - wyszeptała.
- Nie - zaprzeczył Czkawka - Nie jesteś. Teraz kochasz smoki jak i ja. Teraz byś tego nie zrobiła.
- Ty nigdy nie zabiłeś smoka...
- Nie prawda. Zabiłem Alfę, by chronić wioskę. To był wielki smok, a ja sprawiłem, że umarł.
- W słusznej sprawie, ja nie.
- Przestań...
- To ty przestań. Życzę ci szczęścia. Nadal żałuje, że nie zobaczę waszego ślubu. Twojego i Astrid...
- Nie ożenię się z nią - zaprzeczył, kręcąc głową - Nie mógłbym. Nie kocham jej. Coś było między nami, ale już tego nie ma. Odlecę z Berk. Mianuję ją wodzem i odlecę ze Szczerbatkiem. Będziemy podróżować. Będziemy wolni.
- To dobrze - znów się uśmiechnęła - Czkawka... - wydukała - Spójrz - jej palec wskazywał na przedmiot pod palmą.
Z początku Czkawka myślał, że to kokos, ale wtem coś chrupnęło, a domniemany kokos zaczął pękać. Chłopak podszedł do niego i już wiedział z czym ma do czynienia.
- To smocze jajo.
Podniósł je i podał dziewczynie, a wtem skorupka całkowicie pękła. Ich oczom ukazało się małe, czarne stworzenie o błękitnych oczach. Rozprostowało skrzydła, machnęło ogonkiem i oboje wiedzieli. Szczerbatek nachylił się nad swoim pobratymcem.
- Nocna Furia - wyszeptał Czkawka.
- Tantrum - wyszeptała Glizda - Jej oczy... Ja...
- Znalazłaś swojego smoka - zachlipał chłopak i utulił Glizdę wraz z małą smoczycą do piersi - Kocham cię - dodał.
Gdy się wyprostował, chcąc raz jeszcze spojrzeć jej w oczy, Glizda już nie żyła. Złożył ostatni, drugi pocałunek na jej ustach i wstał. To była pora żeby odlecieć.
*
Tak jak powiedział, tak też uczynił. Astrid została wodzem Berk, o względy którego nieustannie zabiegał Eret. Wszyscy wyściskali Czkawkę serdecznie nim pozwolili mu odlecieć na dobre. Złotowłosa rozumiała, choć nie kryła żalu. Tak jak i Valka. Młody wiking opuścił rodzimą wyspę, by przeżyć setki przygód i założyć rodzinę gdzieś daleko, daleko od wspomnień. Jego wybranka nie była podobna ani do Astrid, ani do Glizdy. Pod żadnym względem. Chłopak nie opowiedział jej też o tamtych dwóch, choć stale nosił je w sercu. Szczerbatek też nie zapomniał tych dwóch niezwykłych kobietach.
*
Kobieta przetarła oczy, rozejrzała się dookoła i znów utkwiła wzrok w komputerze. Wtem trzasnęły drzwi i z przedpokoju dobiegły ją głosy krzątaniny.
- Już wróciłeś? - krzyknęła.
- Tak - odparł męski głos, a jego właściciel przekroczył drzwi do pokoju - A ty nadal piszesz?
- To będzie bestseler skarbie. Jak było u lekarza?
- Wszystko gra. Mówi, że takie bóle mogą się zdarzyć, ale to nie wina protezy.
- Twoja biedna noga - uśmiechnęła się kobieta i pozwoliła ucałować się mężczyźnie.
- Skończyłaś już pisać?
- Jeszcze nie. Został mi ostatni rozdział. Nakarmisz koty? Karma leży w kuchni.
- Jasne. Pamiętaj, że obiecaliśmy wybrać się na jej urodziny.
- Matko! Racja! Nie mamy jeszcze prezentu! - krzyknęła, zrywając się z miejsca.
- Spokojnie, Elizabeth!
Kobieta od razu ochłonęła i posłała ukochanemu krzywe spojrzenie.
- Od kiedy to zwracasz się do mnie po imieniu?
- Odkąd wariujesz - odparł ten przekornie.
---------------------------------------------------------------------------
Tak jak powiedziała pani przy komputerze.
Został jeszcze jeden rozdział.
A potem się żegnamy.
Było chaotycznie, wiem.
Nie umiem kończyć.
I tyle.
Ach! Ten rozdział dedykuję Caireann Devin.
Mówiłam, że uwzględnię Twoje zdanie!
Ani Astrid.
Ani Glizda.
Mówiłam, że uwzględnię Twoje zdanie!
Ani Astrid.
Ani Glizda.
Glizda nie żyje, jakie to smutne :'(
OdpowiedzUsuńW sumie, to by nie miało sensu, że oni są razem. No ale i Astrid sama została... wszystko kupy się nie trzyma.
Jestem ciekawa tego ostatniego rozdziału.
Weny
Może będzie się trzymało, gdy już przeczytasz ostatni rozdział :) Przynajmniej mam taką nadzieję. Ale ja też smutam za Glizdą :/ Jak ja mogłam ją zabić? xD
UsuńPierwsza !
OdpowiedzUsuńStrasznie przepraszam za moją długą nieobecność. Wstyd mi za samą siebie...
Glizda umarła? Że co proszę ? Czy to są jakieś jaja? Halo! Do pierwszego kwietnia jeszcze kupa czasu! Nie no... i ten lot na szczerbatku... wtedy zaczęłam ryczeć...Na całe szczęście Czkawka nie ochajtał się z Astrid... ufff...
Trudno się mówi... ale to szybko zleciało...
Czekam na ostatni rozdział, mam nadzieje że masz już pomysł na nowe opowiadanko, bo musisz po prostu coś jeszcze upichcić!
Zapraszam do siebie na nowego bloga :
http://fadingsstars.blogspot.com/
Całuję zimno ~ Marshall Lee
Fuck... nie pierwsza...
UsuńNie są to jaja, ani inne żarty. Od zawsze marzyłam by w opowiadaniu uśmiercić głównego bohatera. Wiem, to nie jest normalne.
UsuńZaczęłaś płakać? psieplasiam.... Choć i tak sie cieszę, że zdołałam wywołać u Ciebie takie emocje.
Co do innego opowiadanka. Porzuciłam jakiś czas temu jedno kryminalne i chyba do niego wrócę. Jak będziesz chciała to podam Ci linka ;)
Pewnie wpadnę do Ciebie na bloga, ale nic nie obiecuję. I tak mam dużo zaległych do czytania - egh...
Bardzo proszę o tego linka :3
Usuńhttp://sherlockparents.blogspot.com
UsuńProszę bardzo :3
Czytałem Twojego bloga i czekałem na zakończenie zanim coś napiszę. Nie było klasycznego "happy endu" co poprostu zaskakuje O.O Mało kto ma odwagę by uśmiercić główną bohaterkę na koniec opowiadania, ale Tobie świetnie to wyszło.
OdpowiedzUsuńTworzysz świetnie przedstawione postacie z którymi można nawiązać silną więź, masz pomysły na ciekawą akcję, której nie łatwo przewidzieć (po VIII rozdziale byłem pewny, że Glizda będzie latać na Barlogu ^_^). Świetnie podłączyłaś magię do świata JWS i nie przesadziłaś z jej mocą ;-).
Świetnie piszesz, każdemu czasem się zdarzają literówki więc tym się nie przejmuj, czekam na ostatni rozdział i mam nadzieję, że na tym nie poprzestaniesz.
Ps.: Pozdrowionka i polecam film \ bajkę "Lilo i Stich".
~Starzejący się 19-latek @-)--
Och... Nie wiem, co powiedzieć. Tyle miłych słów, a ja tylko rumienię się do ekranu. Przyznam, że nie raz myślałam o właśnie takim zakończeniu i wreszcie sie odważyłam. Mam dziwne zachcianki, bo nie każdy (z tego co wiem) chce zabijać swoich bohaterów. Miło tez mi słyszeć, że zaskakiwałam, bo od zawszę boję się, że jestem przewidywalna. Naprawdę dziękuje i obiecuje, że nie poprzestanę.
UsuńMam w sumie jakiś tam pomysł na nowego bloga, a i do jednego starego przydałoby się wrócić, więc nie zniknę z blogosfery :D
"Lilo i Stich" oglądałam i to nie raz! Świetna animacja, która prawdziwie chwyta za serducho. Zwłaszcza moment, gdy Stich mówi o rodzinie. Mimo, że Lilo powtarza ten tekst wcześniej kilka razy, to jego wykonanie wyciska łzy. Przynajmniej ja tak mam, gdy to oglądam :)
Ja także pozdrawiam i raz jeszcze dziękuje ^-^
OMG!!!Tego sie nie spodziwalam i w sumie jestem zadowolona z zakonczenia:D ani Astrid ani Glizda! Rozdzial jest najlepszy na swiecie! poplakalam sie ogl ale ciiii: * czekam na ten ostatni lecz chyba go nie chce wolalabym aby to opowiadanie trwalo dalej hah
OdpowiedzUsuńJa sprawiłam, że się popłakałaś? Matulu.. Przepraszam, ale nie powiem - cieszę się.
UsuńChciałam usatysfakcjonować jak najwięcej osób, dlatego żadna z nich ;)
Niestety w nieskończoność nie dałabym rady tego pociągnąć...
Popłakałam się, jak to czytałam, kiedy lecieli. Czemu musiałaś uśmiercać biedną Glizdę, czemu?!
OdpowiedzUsuńTen ostatni rozdział, ciekawe jak się zapowiada. Podobnie, jak osoba u góry chciałabym, aby trwało to dalej.
I pytam się jeszcze raz, czemu Glizda musiała umrzeć? :(
Umarła, by dowieść, że się zmieniła. Że mimo iż była Przeklętą, to zależało jej na przyjaciołach. Chciała odzyskać ich zaufanie, odkupić winy. To była jej decyzja. Nie moja. Ja tylko spisałam jej wolę :)
UsuńOstatni rozdział mam nadzieję podniesie Was na duchu, ale będzie rzeczywiście ostatnim.
A ja się na momencik wtrącę...
UsuńA gdyby tak Odyn dał jej drugą szansę? I ją uzdrowił? Co byś na to powiedziała?
Co bym powiedziała? Najpewniej, że nie mam pomysłu na więcej... >.< Aż wstyd się przyznawać. Poza tym Odyn raczej nie w ten sposób się wtrąci. Poczekaj na ostatni rozdział, to zrozumiesz :D
UsuńTak wiem, że dość szybko kończę z tym blogiem, ale tak wyszło.
Czekam z niecierpliwieniem ;)
UsuńAle chciałabym napisać bloga właśnie o Gliździe i jej drugiej szansie no i pytam się ciebie o zgodę, bo to twoja postać. Ale jednak poczekam jeszcze na zakończenie :)
No to opadła mi szczena. Pierwszy raz ktoś pyta mnie o pozwolenie użycia mojej postaci. I pewnie, że się zgadzam. Byłabym też wtedy wdzięczna, gdy już się zabierzesz za tego bloga za wspomnienie, że to wymyślona przeze mnie postać. Bo trzeba dbać o to, co nasze ;) Nie mniej czuję się zaszczycona :D
UsuńDzięki :D
UsuńNapisałam, że została stworzona przez ciebie, i jak chcesz przeczytać, to masz link:
http://kazdy-zasluguje-na-druga-szanse.blogspot.com/
Pierwszy rozdział krótki, więc dużo czytania nie ma ;)
Zapraszam na rozdział drugi :3
UsuńJa płaczę. Co ty ze mną zrobiłaś?
OdpowiedzUsuńGlizda, boże, jaki mi jej szkoda. A Astrid? Jej również, w końcu Czkawka ją zostawił... Valka odnalazła syna, a teraz on ją zostawił.. Czemu ja płacze?! Jest mi tak strasznie smutno, wybacz. Nie umiem napisać nic sensownego, przez emocje. Przepraszam.
Wybacz powtórkę ,,zostawił" ://
UsuńPseplasiam... Nie wiedziałam, że umiem doprowadzić ludzi do płaczu.
UsuńTo wydawało mi się niemożliwe, a Wy mi się tu rozklejacie... O matulu...
Wybaczam powtórkę, to przecież nie grzech ;)
Ja tutaj choruję na brak internetu, a ty wstawiasz tak cudowne rozdziały! :3
OdpowiedzUsuńCo ja mogę powiedzieć... twoje pomysły co chwila mnie zaskakują, bo są tak nietypowe i oryginalne. Cała historia z "młotem Thora" jest godna podziwu, bo ja na coś takiego nigdy bym nie wpadła. Sposób, w jaki piszesz, jest wyjątkowy, bo potrafisz idealnie odwzorować w słowach historie swoich bohaterów i jednocześnie sprawiasz, że czytelnik nie może się oderwać.
Bardzo lubię to opowiadanie i na samą myśl, że za chwilę się skończy, jest mi smutno. Może i nie przepadałam za Glizdą, bo najwidoczniej cierpię na głownobohaterofobię, ale nie życzyłam jej śmierci. A ta się zabiła. Do tego w taki szlachetny sposób. Aż się smutno zrobiło. :c
Dziękuję pięknie za dedykację. Na samą myśl, że w jakiś sposób przyczyniłam się do przebiegu fabuły tego opowiadania napawa mnie dumą.
Powiem tak: będę z niecierpliwością czekała na ostatni rozdział, bo mnie zainteresował ostatni fragment tego. I skomentuję, bo mam już internet. I chętnie przeczytam jakieś inne twoje opowiadanie.
I Elsa znów pozdrawia. Ja też. :)
Och. Takie miłe słowa. Tyle pochwał, że aż sama muszę się krytykować xD Ale co tam, dobrze wiedzieć, że jestem w stanie zadowolić czytelników :3
UsuńJa wierzę, że nie życzyłaś jej śmierci, ale ja od początku zamierzałam dać jej szansę na bohaterską, tragiczną śmierć. Musiała się jakoś na powrót wkupić w łaski mieszkańców Berk, udowodnić że była warta ich przyjaźni. I mam nadzieje, że jej sie to udało.
To się ciesz, bo jak zasugerowałaś, że najlepiej by był z inną, to wymyśliłam właśnie to zakończenie. Czyli ucieczkę z Berk. Ku wolności i przygodzie.
Co do ostatniego rozdziału, to mam nadzieję, że będzie on miłym akcentem na sam koniec.
No a ja chętnie Cię przywitam przy każdym moim opowiadaniu i uprzytomnię Ci, że cały czas czekam na kolejne rozdziały Twojej Narnii ;)
I ja wraz Jackiem przyjmujemy radośnie pozdrowienia i ślemy Wam podobne :*
Jestem pod wrażeniem. Było mi żal Glizdy choć nigdy jej nie polubiłam. Ale cholernie się cieszę, że wybrałaś opcję "ani Astrid ani Glizda". Wcześniej domyślałam się, że Glizda dla dobra Czkawki odejdzie ale nie pomyślałam, że umrze. Zakończenie cudowne. Mi także poleciała łza.Śmierć Glizdy była spokojna: wśród ukochanego i przyjaciela no i mała Nocna Furia... Bedzie nowy blog? Bo piszesz po prostu genialnie! I czekam na ostatni rozdział :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że usatysfakcjonowałam większość tym rozwiązaniem :D No i fakt, że zdołałam wycisnąć chociaż łzę z przeciwniczki Glizdy wielce mnie raduje (wybacz) , bo nigdy bym nie pomyślała, że mogę sprawić, by ktokolwiek uronił choć tę jedną.
UsuńCzy nowy, to nie wiem. Na pewno reaktywuję starego, do którego link podany jest w jednym z komentarzy powyżej. Może jednak wymyślę coś jeszcze, bo widzę, że zainteresowanie jest spore xD
O.M.G. Nie mogłam się oderwać, serce zabiło szybciej... Naprawdę, gdyby mój dom się palił zostałabym w pokoju i przeczytałabym ten rozdział.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się zakończenia, choć po liczbie rozdziałów można by wnioskować coś innego. Jesteś jedną z niewielu osób, łącznie z autorami wielu książek, która potrafi mnie zaskoczyć swoimi opowiadaniami. To zakończenie(choć wiem, że będzie jeszcze ostatni rozdział) było genialne, epickie i wspaniała. Nie dało się tego rozwiązać z większym rozmachem i klasą niż tak, jak ty to sprytnie wymyśliłaś. Naprawdę, wielki szacun!
Zmieniająca się pogoda i śniek wprowadzały świetny nastrój, nastój niepokoju. (tak jak zimno i cisza na morzu - ach, te czasy Załogi :)
Jesteś mistrzem w opisywaniu smoczych lotów. W życiu żadnego nie spartaczyłaś, a ten na Wichurze jest świetny. <3
Rozmowa, a raczej pertrakcje na plaży były naprawdę profesjonalnie napisane, a rozterki Czkawki... To, jak musiał wybrać - z Twojej strony najlepsze, najbardziej perfidne i mistrzowskie zagranie. Już myślałam, że wybierze Młot Thora, ale potem Glizda wkroczyła do akcji. Tego się nie spodziewałam. Naprawdę. Kolejna, epicka sztuczka autorska, Jacks'iu. PERFECT <3 Dramatyczniej być nie mogło.
To przepraszające spojrzenie Valki - piękne. Szczęśliwa, jednocześnie umierająca Glizda - chwytające za serce i wzruszające. (Szczerze mówiąc, jak głupia wierzyłam, że przeżyje jakimś magicznym sposobem...)
A na koniec ostatnia prośba Glizdy, ostatni lot na Szczerbatku, a także pierwsze i ostatnie "Kocham cię". Oboje to powiedzieli. Teraz mogę spać spokojnie.
Scena śmierci: połączenie wyznania Glizdy(niejakiej "spowiedzi" XD) z pożegnaniem, planami Czkawki i wykluciem smoka... Achhhhh. <3<3<3<3
Przedostatni fragment, niejakie podsumowanie losów Twoich bohaterów -> śiwtnie, przepisowo. Ładnie zamknęło ich historię(choć nie mogę się doczekać ostatniego rozdziału, a jednocześnie podchodzę do niego z niepokojem, co ty tam jeszcze mogłaś szatańskiego wymyślić...)
Nie spodziewałam się też zagrania z kobietą-pisarką i jej mężem podobnym do Czkawki. Naprawdę, potrafisz zaskakiwać...
Hej!
Kumpel
PS I tak uważam, że Czkawka wybrał Glizdę i że to ona wygrała z Astrid batalię o serce młodego wikinga i nikt nie zmieni mojego zdania, choćby wielbił Hiccstrid bardziej niż własną matkę :*
Tyle tych pochwał, że aż sie rumienię ^.^
UsuńTakie komentarze jak ten są najwspanialszym nagrodzeniem mojej pracy i serca włożonego w pisanie. Do tego porównujesz mnie do autorów książek i uważasz, że jako jedna z nielicznych zaskakuje. A ja przez cały czas myślałam, że jestem przewidywalna... xD Po prostu dziękuje :3
I uwierz mi, to Glizda wygrała... <3
Wtf
OdpowiedzUsuńWtf
Wtf
Wtf
Co?
Em
Jak to?
Koniec?
Co?
Wtf
Ghy.. Rozdział niesamowity. No... Taki emocjonalny i .. Brak mi po prostu słów. Gratuluję. :}
Ale dalej nie ogarniam, że to koniec. Lel, może ogarnę, gdy przeczytam ostatni rozdział. ;____;
Nie wiem... naprawdę nie wiem co napisać. Jest mi tak smutno, z trudem powstrzymuję łzy. Rzadko zdarza mi się wzruszyć czyimś opowiadaniem, piszę to jak najbardziej szczerze.
OdpowiedzUsuńOh.
Zacznę od prostszej kwestii, choć wcale nie jest taka prosta - żal głównego bohatera do Glizdy sprawił mi wiele bólu, nie był świadomy tego, że się poświęciła dla dobra Berk. Jak Sinabda mogła kazać Czkawce wybierać? To był strasznie gorzki moment! :c Żądza zemsty to najgorsze istniejące pragnienie...
A potem to co nastąpiło... Nie umiem tego opisać słowami. Nie sądziłam, że Glizda zdoła się na taki czyn. Już od jakiegoś czasu bałam się, iż zakończysz jej żywot w młodym wieku, a w dodatku w tragiczny sposób. Nigdy nie była egoistką, najważniejsze dla niej było dobro innych.
Teraz moje odczucia z pisarskiej strony - pomysł na śmierć Glizdy wymyśliłaś genialnie. Ginąc z czyjejś ręki... to nie byłoby to samo. Cała historia zasługuje na opublikowanie nie tylko w internecie, naprawdę.
Lot na Szczerbatku, wyznanie miłości Glizdy do Czkawki, pobyt na wysepce... Titanic gaśnie przy tym rozdziale jak i całym blogu. Pięknie wzruszające chwile. Nadal nie mogę się pozbierać. Jesteś genialna, wszystko co wydobędzie się spod Twego pióra, bądź klawiatury jest doskonałe.
Końcówka... wiem to zabrzmi dziwnie, ale mnie satysfakcjonuje - nie wszystko w życiu musi kończyć się szczęśliwie, choć można rzec, że Czkawka znalazł szczęście, może nie natychmiast, ale w końcu tak. :)
Czy ta historia ma być książką nowej bohaterki?
Ostatni rozdział przede mną... Nie chcę tego kończyć.
Bez względu na smutek - cieplutko pozdrawiam! ;***
Och... rozczuliłaś mnie. Naprawdę Cię wzruszyłam? To niesamowite...
UsuńJa od zawsze, naprawdę od zawsze pragnęłam nauczyć się pisać tak, by wzruszać ludzi. Chodź nie marzyłam o tym, że tak się stanie.
Co do tego, że ta historia zasługuje na opublikowanie, gdzie indziej... To raczej nie ma na to szans, ale cóż.
Matulu, dziękuje Ci za wszystko, bardzo, bardzo dziękuje :D
Ja Ciebie też pozdrawiam :****