poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział XIX: Coś się kończy, coś się zaczyna

Młoda kobieta w okularach i mysich włosach związanych w koński ogon ruszyła wzdłuż jednej ze ścian. Grupka młodych dorosłych, jak kazali siebie nazywać podążała w ślad za nią. Zatrzymali się przy dziwnym mieczu, który na rękojeści miał wyrytą głowę smoka. Przewodniczka odkaszlnęła, upominając się tym samym o uwagę. 
- Archeolodzy i historycy zgadzają się w twierdzeniu, że wikingowie z plemienia zasiedlającego tę wyspę wierzyli w smoki. Podobizny tych mitycznych stworzeń znajdujemy na ich broni, tarczach, kombinezonach czy przedmiotach codziennego użytku. Kiedyś odkryto nawet dziwaczne siodło z tego okresu, które jak twierdzą badacze, było smoczym siodłem. Nie mamy jednak pewności, czy te zwierzęta istniały naprawdę. W gablocie możecie podziwiać miecz, który pokryty jest dziwaczną substancją. Jedni uważają, że jest ona łatwopalna, a miecz miał płonąć w walce, inni, że to zwykła trucizna. Pozwólcie dalej - powiedziała i ruszyła przed siebie.
Przy gablocie została jedna z dziewczyn. W odróżnieniu od reszty nie miała przyjaciółeczek do rozmów i uważnie słuchała wszystkiego, co mówiła przewodniczka. Przechyliwszy głowę i odgarnąwszy brunatny kosmyk z twarzy, przyglądała się mieczowi. 
- Jak myślisz? Która teoria jest prawdziwa? Zapalał się czy był zatruty? - męski głos całkowicie ją zaskoczył.
Odwróciła głowę, by przyjrzeć się nieznajomemu. Był wysoki, szczupły i dobrze zbudowany. Jego brunatna czupryna wyglądała na rozczochraną, a lewa noga była zbyt idealnie prosta. 
- Zapalał się - odparła bez zawahania.
- Uważam tak samo. Jestem Killian, ale wszyscy wołają mnie Czkawka. Bo miewam ją częściej niż inni ludzie - uśmiechnął się szeroko.
- Elizabeth - odparła brunetka i przerzuciła warkocz spoczywający na jej ramieniu na plecy - Mnie przezywają Glizda. Bo jestem tak beznadziejna, gówniana i niechciana jak ten robal. Tak przynajmniej mówią - wzruszyła ramionami.
- Wątpię - Killian podszedł do niej bliżej i wbił wzrok w podobiznę smoka na rękojeści miecza - Wierzysz, że istniały?
Nie musiał tłumaczyć o co mu chodzi, Elizabeth wiedziała to od razu.
- Tak. Wiesz co, Killian? Mam wrażenie, że się kiedyś spotkaliśmy.
- Ja też, dlatego zagadałem - przyznał chłopak i spojrzał jej w oczy - Wiesz, że moi przodkowie ponoć wywodzą się z tej wyspy?
- Interesujące - Elizabeth uśmiechnęła się delikatnie.

*

Weselne dzwony rozbrzmiały w małym, nadmorskim kościółku. Młoda para wybiegła zeń obsypywana ryżem i drobnymi monetami. Na twarzach obojga malowały się szerokie uśmiechy. Killian przyciągnął do siebie swoją wybrankę i pocałował ją namiętnie. Oboje już pamiętali i tym razem napisali sobie szczęśliwe zakończenie. 
- Lizzy...
- Tak?
- Żałuję, że za pierwszym razem...
- Cii... - mruknęła kobieta - Bo zamkną nas w wariatkowie - Napiszę o tym książkę. Wtedy uznają to za wyobraźnię. Tak będzie lepiej, a teraz milcz i mnie pocałuj. 
Mężczyzna zrobił dokładnie tak, jak go o to poprosiła, a wtórowały mu radosne okrzyki ich przyjaciół i rodzin. Tym razem nie skończy się po dwóch pocałunkach. On na to nie pozwoli. Za dużo by go to kosztowało. Już wycierpieli swoje, teraz pora na alternatywny przebieg historii.

*

Blondynka zamknęła książkę i westchnęła. Czytała ją już tyle razy i nie przestawała wierzyć w prawdziwość zapisanych w niej słów. Poprawiła czarną czapkę na głowie i rozejrzała się dookoła. Nikogo już nie było. Tylko dwa czarne koty jej przyjaciół. Otarła samotną łzę spływającą po jej policzku i położyła książkę na grobie. Napis na marmurowej płycie głosił: "Killian i Elizabeth Collinsowie w naszych sercach pozostaniecie Czkawką i Glizdą". Kobieta uśmiechnęła się smutno.
- Nawet nie wiedzą ile prawdy w tym napisie - wymamrotała - Szczerbatek, Tantrum... Kici - kici.... Chodźcie.
Koty nawet nie drgnęły. Siedziały oparte o siebie na grobie i wbijały swoje bystre spojrzenia w napis. One też wiedziały. Nie musiały czytać książki by znać tę historię. To było ich życie. Blondynka pożegnała je cichym westchnieniem.
- Astrid! - męski głos wezwał ją ostatecznie i kobieta zniknęła z cmentarza. 
Zostały tylko dwa wierne zwierzaki. Miały zamiar siedzieć tam tak długo jak tylko się da. Nie mniej cieszyły się, że ich właściciele dostali drugą szansę. Przynajmniej mogły rozpamiętywać tyle uśmiechów, tyle pocałunków, tyle nocy przy kominku, tyle wspólnych przygód. Tyle szczęścia...
Kolejny raz słońce zaszło za horyzont. Świat się zmienił, ale to nie wina słońca, które zachodziło już tyle razy. Coś się skończyło aby coś innego mogło się zacząć. Historia została opowiedziana i tylko to się liczy.
---------------------------------------------------------------------
Żegnamy się.
Jest i szczęśliwe zakończenie.
Podobało się? 
Zaskoczeni?

Teraz, gdy tu się skończyło, to wracam do mojego poprzedniego bloga.
Na którego serdecznie zapraszam :D
sherlockparents.blogspot.com

Jako że też wielu pragnęłoby ujrzeć jakieś moje nowe opowiadanie, 
to postaram się w najbliższej przyszłości zorganizować ankietę,
jaki temat najbardziej by was interesował ;)

26 komentarzy:

  1. Zaskoczona, i to bardzo!
    No, nie wiem, co napisać, brak mi słów. Dosłownie. Taki fajne zakończenie... Eh! Ten rozdział zdecydowanie najfajniejszy ;)
    Na twojego starego bloga też zajrzę, ale później, bo mama mnie woła XD
    I zapraszam do siebie na 3 rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. JACKS! Myślałam, że w poprzednim rozdziale pokazałaś nam próbkę swojego największego sprytu, talentu i kunsztu pisarskiego, ale się pomyliłam. Ten rozdział jest ukoronowaniem całego rozdziału i sprawia, że lekko tragiczna historia Czkawki i Glizdy okazuje się szczęśliwa i łagodzi mój smutek oraz sprawia, że wydaje się jeszcze piękniejsza.
    To zakończenie jest wspaniałe. Czy oni się odrodzili?(ja tak to odebrałam). Fantastyczny pomysł! Epicki! I to muzeum z wystawą i mieczem przydaje wszystkiemu realizmu i niezwykłości.
    Wzięli slub! *tańczy dookoła dzikie tańce*. Żałuję, że byłam na nim tylko w wyobraźni ;) Fajnie też, że przypomnieli sobie, kim są naprawdę.
    Wspólna historia miłości Glizdy i Czkawki oraz ich uczucia nie były na początku głównym wątkiem. Nie narzucałaś się z ich uczuciami, nie całowali się non stop i nie szeptali samych słodkich słówek. I myślę, że w tym leży sekret ich prawdziwego uczucia i Twojego prawdziwego talentu w snuciu historii i pisaniu w jak najodpowiedniejszy sposób o miłości.
    Koty-smoki -> sprytne, sprytne. :) No i świetne, naprawdę świetne było umieszczenie także Astrid w opowiadaniu. Cieszę się, że pogodziła się z prawdą.
    Za poruszanie ludzkich serc należą Ci się oklaski, Nagroda Nobla, ciasto czekoladowe, bukiety kwiatów i wory pełne złota. Brawo, po raz kolejny dokonałaś czegoś niezwykłego <3 :****
    Uwielbiam Twoje opowiadania, Jacks'iu i niech Twój miecz zawsze pozostanie ostry.
    Kumpel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS no i po prostu - dziękuję za tę historię

      Usuń
    2. Uf... Po prostu mogę odetchnąć z ulgą. Zawsze bałam się pisać o miłości, bo jestem w tym zielona, ale uważam, że takie ujęcie tego uczucia jest romantyczniejsze. Bo stałego obściskiwania się na pewno by tak nie nazwała. I tak, odrodzili się, o to mniej więcej mi chodziło. Chciałam dać im drugą szansę, szczęśliwe zakończenie. Swoiste happily ever after jakby była to moja prywatna baśń :)
      Dziękuje też za wszelakie wyróżnienia, które malują na mej buźce szeroki uśmieszek. Nie spodziewałam się, gdy zaczynałam pisać, że komuś może się to aż tak podobać. I muszę złożyć wyrazy wdzięczności, że trwałaś przy mnie aż do końca, znosząc wszelkie wybryki mojej fantazji i nie burząc się, gdy znów i znów wprowadzałam zamęt :)

      Usuń
  3. A Narine stała w kącie kościoła i z chłodem w oczach przyglądała się tym ognistojaszczurym fanom.
    No toś dała zakończenie! Gliza i Czkawka się zreinkarnowali i zamiast narodzić jako lisy bądź inne w teorii urocze zwierzątka, stali się ludźmi. I Astrid, jako że z nich wszystkich zreinkarnowała się najbardziej zwierzęco, spędzała większość czasu z kotami, które miały imiona smoków. Bo te smoki też się zreinkarnowały, tylko nikt o tym nie wiedział. Włączając w to same koto-smoki.
    Zaskoczyłaś mnie, bo takiego zakończenia historii ani trochę się nie spodziewałam. Zaskoczyłaś mnie, bo Czkawka i Glizda umarli (ile oni mieli wtedy lat?). Zaskoczyłaś mnie, bo nazwałaś Czkawkę Killianem. Zaskoczysz mnie jeszcze bardziej, jeśli powiesz, że mężczyzną, który wołał Astrid, był Eret. Reinkarnacja rządzi!
    Ech, ten komentarz jest co najmniej dziwny i zbyt entuzjastyczny, ale tak jakoś samo wyszło... No, to ja czekam na jakiegoś twojego kolejnego bloga (może Narnia? *puszcza oko*). Bo ta historia była stanowczo zbyt krótka! :)
    Jeszcze raz (ostatni?) napiszę, że ta historia jest godna pochwały. Niełatwo będzie mi wyrzucić Glizdę z pamięci, nawet jeśli za nią nie przepadałam.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I Killian stoi za nią z wyszczerzonymi zębami i potakuje jej brakowi entuzjazmu, co do wielbicieli smoków ^^
      Tak jest! Reinkarnacja rządzi! Nazwałam go Killianem, bo zbyt pokochałam to imię, żeby go nie użyć <3 Także ten tego.
      Glizda umarła z 20 na karku, Czkawuś pożył dłużej z żonką xD Co do tego, który wolał Astrid, to ja bym właśnie Eret wskazała, ale nic nie narzucam ;)
      Jakiś blog jeszcze kiedyś założę, ale chwilowo muszę przystopować - testy gimnazjalne i inne bajki.
      Cieszę się, że Gliździe udało się zagnieździć w umysłach, choć nie wszędzie pozytywnie x3
      Dzięki że byłaś ze mną i za te wszystkie piękne słowa!
      Ja też pozdrawiam!

      Usuń
  4. Powiedz mi, dlaczego ja płacze? Co ty ze mną robisz? To jest takie cudowne zakończenie! Wzruszyłam się do łez. Dziwnie mnie ściska za serce. Ugh, jak ty to?! :((
    Takiego zakończenia się nie spodziewałam. Nie. Zupełnie.
    Glizda, Czkawka, Astrid, Szczerbatek... cóż to za oryginalne imiona? ^^
    Brakuje mi słów na komentarz, a powinien być długaśny z samymi pochwałami. Zasłużyłaś na niego. Tego jestem pewna na 1763728%.
    Co ja teraz zrobię ze swoim życiem? Bez moich ulubionych bohaterów? Bez codziennego sprawdzania, czy nie dodałaś może nowego rozdziału? Co ja zrobię z tą pustką, która zostanie? Powiedz mi, co mam teraz robić?
    Zajrzeć do Twojego nowego bloga? Pewnie! ♡
    Ugh, nie zapomnę tej historii na długo!
    Zasługujesz na mega długiego przytulasa (istnieje takie słowo? xd), więc no... *huuuuug* ;*
    PS. Wybacz, za ten komentarz, ale ja naprawdę nie umiem uwierzyć, że to już koniec. :(
    PSS. I wybacz ten chaotyczny komentarz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczam chartyzm, bo dopatruję się w tym komentarzu więcej pochwał, niż myślisz że zamieściłaś. Samo to, że czujesz pustkę po zakończeniu jest najwspanialszą pochwałą! (wiem, jestem okropna, że czerpię radość z Twojego smutku, ale nie wyobrażasz sobie jakie to dla mnie wyróżnienie) .
      Za przytulasa dziękuje i przyjmuje z największa radością C: Jeśli zaś wpadniesz na mojego drugiego bloga, będę zaszczycona.
      Dziękuje, że tu wytrwałaś, że komentowałaś, że byłaś. To wszystko wiele dla mnie znaczy.

      Usuń
  5. A już myślałem, że bardziej mnie nie zaskoczysz, a jednak Ci się udało ;D O reinkaranacji bym nawet nie pomyślał ;-) Świetnie to wszystko wymyśliłaś, a ja już zdążyłem wcześniej skomentować jako całość ^.^

    Ps.: Czekam na kolejnego bloga, wtedy może wrzucę też swoje opowiadanko
    ~Starzejący się 19-latek @-)--

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to cieszę się, że znów zaskoczyłam :D Na tym mi bardzo zależało :>
      To ja będę czekać niecierpliwie, by przeczytać coś Twojego :)

      Uradowana autoreczka ^ - ^

      Usuń
  6. Czy to normalne, ze ja rycze jak glupia?! serce mnie boli, ze to juz koniec:C rozdzial najlepszy z najlepszych. tym opowiadaniem ukazalas nam prawdziwy talent, jestes dla mnie wzorem do nasladowania hehe i dzieki tobie dostalam takiego zapalu do pisania, ze sama nie moge w to uwierzyc:) bede robila wszystko by moje opowiadanie dorownalo choc troche twojemu:* jestem pewna, ze bede czytala to opowiadanie jeszcze raz od nowa po kilka razy hahaa buziaki kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wielka radość, być dla kogoś motywacją :D Dziękuje, że wytrwałaś do końca i masz zamiar tu powracać. To niesłychane wyróżnienie dla mnie :>

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. "To już jest koniec"...Smutno tak, bo takiego bloga nigdy nie znajdę. Twoje pomysły są po prostu genialne! Cieszę się, że Czkawka i Glizda są szczęśliwy. Tylko Astrid szkoda. Mam nadzieję, że i jej historia skończy się happy endem. Miecz Czkawki w muzeum? Wikingowie powracją! A z nimi dzielne koto-smoki. W kulisach dubbingu JWS 2 aktor, który podkladał głos Czkawki opowiadał, że film jest o koto- smokach xD. Tej bajki nic nie przebije. A już niedługo 3 sezon. Ok trochę odbieglam od tematu. Będzie inny blog o JWS? Pozdrawiam serdecznie! :) Ps.A co z resztą jeźdźców smoków ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za wszystkie miłe słowa i wytrwanie przy czytaniu :)
      O Jws może nie, ale nie kończę z blogami ;)

      Usuń
  9. To uczucie kiedy chcesz skończyć czytac, ale nie chcesz skończyć czytać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uh!
    Dziękuję, to było niesamowite! ^^
    Ten moment, gdy chłopak przedstawił się jako Czkawka wywołał u mnie mimowolny uśmiech na twarzy. Tak, ten pomysł był epicki, a sam rozdział i zakończenie historii - najlepsze, jakie kiedykolwiek czytałam. Jeszcze raz dziękuję. Jestem pod ogromnym wrażeniem. ^^ łiiii
    Hm, i cóż... Na wspomnianego przez Ciebie bloga wpadnę w wolnej chwili, a sama też cieplusio zapraszam do siebie. Na razie mam zastój, więc hm.. Masz czas na nadrobienie. :D
    Także dziękuję Ci stokrotnie i składam pokłony twoim paluszkom stukającym w klawiaturę oraz głowie pełnej pomysłów! Ahoj! :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam ostatni rozdział i nie mogę uwierzyć w to, że jest on naprawdę ostatni...
    Stworzyłaś przepiękną historię, która zasługuje na ekranizację albo najlepiej na książkowe wydanie, za wszelką cenę musiałabym ją mieć na swojej półce.
    A jednak jest szczęśliwe zakończenie! <3 Killian jako Czkawka i Elizabeth jako Glizda, nawet śmierć nie zdołała ich rozdzielić. Dostali drugą szansę i nie zmarnowali jej... Wieczna miłość.
    Cieszę się, że w ostatnim rozdziale znalazło się również miejsce dla Astrid i dwóch cudownych kotów, wiernych towarzyszy.
    Nigdy nie zapomnę tej historii, Glizda na długo zapadnie mi w pamięć. Wszystko dzięki Twej wspaniałej historii.
    Mam nadzieję, że stworzysz jeszcze kiedyś bloga o podobnej tematyce!
    Dziękuję Ci za możliwość przeczytania takiego cuda.

    Ściskam bardzo mocno oraz cieplutko pozdrawiam! ;*** <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och... To miód na serce czytać Twoje słowa. Cieszę się, że miałam tak wierną czytelniczkę, która tak reagowała na każdy rozdział....
      Musiałam im dać drugą szansę, nie jestem zupełnie człowiekiem bez serca ^^
      Pozdrawiam! <3

      Usuń
  12. Pierwszy raz spotkałam się z tak świetnym blogiem. Skończyłaś go, nie zanudzasz, napisałaś to co miałaś. Blog jest naprawdę cudowny, przeczytałam go w jeden wieczór, mam mega niedosyt i chyba czeka mnie kac blogowy ;-; Tyle przeczytałam fanficków o JWS, ale żaden nawet do pięt nie dorasta. Włączając pierwszy rozdział, a nawet prolog pomyślałam "pewnie znowu blog małej dziewczynki, która nie zna najprostszych zasad języka polskiego, z błachą fabułą... O! Wymyślona postać z dziwnym imieniem, pewnie będzie porażka.". Bardzo mnie zaskoczyłaś i zachwyciłaś, a samym tego przykładem jest to, że nienawidzę komentować, a jak coś to tylko wypisując błędy i dawać rady. Tego bloga nie mogłam pozostawić bez odzewu. Masz talent, rozwijaj go!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doceniam to, że skomentowałaś. Małą dziewczynką może nie jestem, zasady języka polskiego częściowo znam (interpunkcja to nadal dla mnie czarna magia), jak z tą fabułą w końcu wyszło to sama przekonana nie jestem, a dziwne imię dla bohaterki wybrałam celowo. Dziękuje za wszystkie miłe słowa i pochwały. Wielce raduje mnie fakt, że uważasz mnie za osobę z talentem (który rozwijać będę pieczołowicie ). Nie ma nad to lepszej pochwały jak zwykły komentarz, a Twój dał mi do myślenia. Dziękuje :)

      Usuń
  13. Dziękuję ci za napisanie tego bloga... Był fantastyczny ;-; Nawet łezka była...
    Co z tego, że komentuję tak późno? Wczoraj dopiero znalazłam ten blog... To dlatego...
    Niemniej, napisałaś świetną i wciągającą powieść... Książką niestety stać się nie może, bo jest na podstawie filmu... Musiałabyś prosić o prawa autorskie...
    Możesz złożyć petycję... Masz już mój głos! ♥
    Mam nadzieję, że znowu natknę się na twoje blogi w przyszłości...
    Życzę ci powodzenia i pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytałam wszystko i jakoś mi się nie podoba chyba dlatego że ciągle liczyłam na Astrid-Czkawka , ale ten drugi blog wyszedł ci wspaniale ;) mam nadzieję że nie skończysz z Sherlockiem bo tak świetnie ci poszło :)

    OdpowiedzUsuń
  15. to było epickie aż łza się w oku kręci ;-)

    OdpowiedzUsuń