Otworzyła oczy i przeciągnęła się niedbale. Może nie spało jej się wygodnie, ale przynajmniej koszmary tym razem tak jej nie męczyły. To była po prostu kolejna noc.
- Kolejna noc - powtórzyła przybita Glizda i przyłożyła rękę do czoła - Och Czkawka - dodała, a na jej usta zabłąkał się uśmiech.
Dziewczyna już miała chwytać za wiosła i ruszać dalej przed siebie, gdy uświadomiła sobie, że nie jest na łódce. Z przestrachem rozejrzała się po podmokłym więzieniu i kołysząc się w takt fal, podeszła do okrągłego okienka. Była na statku. Nic ponad to nie wiedziała i nie była pewna czy chce wiedzieć. Ludzie, którzy wtrącają śpiącego, obcego człowieka do lochu nie mogą być przyjaźnie nastawieni. Poza tym przypomniał jej się pierwszy lot na Szczerbatku. Czkawka widział wtedy jakiś okręt i zestrzeloną szalupę, pamiętała to dokładnie, choć miała wtedy szczelnie zamknięte oczy.
- Szlak by to trafił - wybełkotała - Jak ja się stąd wydostanę?
Nie było to tak trudne jak podejrzewała. W klatce, bo pomieszczenia w którym przebywała nie dało się inaczej nazwać, znalazła podłużną belkę za pomocą której podważyła stalowe drzwiczki. Te wyciągnięte z zawiasów padły bezwładnie na podłogę. Brunetka skrzywiła się delikatnie, obawiając się natychmiastowej reakcji załogi. Na szczęście nic się nie wydarzyło, a ona wymknęła się ze swojego więzienia. Po cichu ruszyła mokrymi schodami w górę, przewracając się co jakiś czas na skutek kołysania statku przez fale. Pokład był pusty, ale Glizda i tak przemykała przez niego ukradkiem, chowając się za beczkami i masztami, na których powiewały czerwone żagle z wyszytym czarnym pyskiem konia.
- To ten czerwony punkt na horyzoncie - wymamrotała - Widziałam go kilka razy. Ciekawe czemu tu się kręci...
Brunetka nie zamierzała rozstrzygać tego w tamtej chwili, bo bardziej martwiła się o swoją skórę, która była niechybnie zagrożona. Ostrożnie zbliżyła się do szalup, które kołysały się z boku bakburty. Po jej zaopatrzeniu nie było śladu.
- Cholera - wymsknęło się Gliździe.
Nie zważając jednak na brak jedzenia, z zamiarem powrotu na Berk, by zdobyć nowe zapasy i ostrzec wikingów, zaczęła przygotowywać łódź do spuszczenia na wodę. W ostatniej chwili silna dłoń ścisnęła jej ramię. Potężna, lecz zgrabna kobieta odwróciła dwudziestolatkę jednym ruchem nadgarstka i spojrzała na nią swoimi fiołkowymi oczyma.
- A panienka dokąd? Czyżby z powrotem na Berk? - uśmiechnęła się, obnażając spiłowane, trójkątnie zęby.
Wyglądała jak potwór i tak samo pachniała. Na szczęście Glizda nie znała strachu o własną osobę. Jednak słowo "Berk" w ustach kobiety napełniło ją przerażeniem. Czkawka...
- Nie. Do domu - odparła hardo i zadarła nos.
*
Życie miało toczyć się dalej. Na Berk miał powrócić porządek sprzed przybycia Glizdy, a jednak tak się nie stało. Nie dla wszystkich. Czkawka kiwnął smętnie głową i spróbował uśmiechnąć się do złotowłosej. Przed oczyma nadal stał mu obraz malejącej łódki z brunetką w środku. Doskwierał mu jej brak, choć jeszcze niedawno uważał, że ma wszystko, co potrzebne do szczęścia. Glizda zmieniła jego sposób myślenia.
- Czkawka... Jesteś jakiś nieobecny - zauważyła Astrid.
- Szkoda tylko, że nie zobaczę twojego ślubu - cicho zacytował słowa brunetki, które skierowane były do złotowłosej.
Astrid wpatrywała się w niego z lekkim przerażeniem, a następnie delikatnie potarła jego ramię wierzchem dłoni. Jak mogła być tak głupia, by myśleć, że wygrała z Glizdą? Przecież on nie był do wygrania, a jeśli w jakikolwiek sposób można go było nazwać stawką.... To przegrała. Już na samym wstępie. Posłała mu smutny uśmiech i przytuliła go do siebie. Jeszcze będzie z nią szczęśliwy. Potem odeszła, bez słowa. Musiała zostawić go samego z jego myślami, z tęsknotą. Bez Glizdy zrobiło się nagle jakoś pusto...
Młody wiking patrzył za nią smętnie, ale nie żałował. Była dla niego delikatna, wsparła go. Dawno nie czuł z jej strony czegoś takiego. Jednak chwilowo to nic nie zmieniało. Usiadł pod ścianą jednego z domów i objął kolana rękoma. Szczerbatek, który cały czas był nieopodal, podszedł do niego i po prostu przytulił. Ogarnął chłopaka skrzydłami, wepchnął mu pysk pod pachę i tak trwali. We dwoje. Stęsknieni, przygnębieni i zadowoleni z tego, że mogą być sami.
- Tęsknie za nią Mordko - wyszeptał brunet.
Smok tylko zamruczał, dając tym samym znać, że rozumie. Nawet za bardzo, bo jego zwierzęce serce też bolało i Szczerbatek nie mógł się z tym pogodzić.
- Czkawka... Jesteś jakiś nieobecny - zauważyła Astrid.
- Szkoda tylko, że nie zobaczę twojego ślubu - cicho zacytował słowa brunetki, które skierowane były do złotowłosej.
Astrid wpatrywała się w niego z lekkim przerażeniem, a następnie delikatnie potarła jego ramię wierzchem dłoni. Jak mogła być tak głupia, by myśleć, że wygrała z Glizdą? Przecież on nie był do wygrania, a jeśli w jakikolwiek sposób można go było nazwać stawką.... To przegrała. Już na samym wstępie. Posłała mu smutny uśmiech i przytuliła go do siebie. Jeszcze będzie z nią szczęśliwy. Potem odeszła, bez słowa. Musiała zostawić go samego z jego myślami, z tęsknotą. Bez Glizdy zrobiło się nagle jakoś pusto...
Młody wiking patrzył za nią smętnie, ale nie żałował. Była dla niego delikatna, wsparła go. Dawno nie czuł z jej strony czegoś takiego. Jednak chwilowo to nic nie zmieniało. Usiadł pod ścianą jednego z domów i objął kolana rękoma. Szczerbatek, który cały czas był nieopodal, podszedł do niego i po prostu przytulił. Ogarnął chłopaka skrzydłami, wepchnął mu pysk pod pachę i tak trwali. We dwoje. Stęsknieni, przygnębieni i zadowoleni z tego, że mogą być sami.
- Tęsknie za nią Mordko - wyszeptał brunet.
Smok tylko zamruczał, dając tym samym znać, że rozumie. Nawet za bardzo, bo jego zwierzęce serce też bolało i Szczerbatek nie mógł się z tym pogodzić.
*
Miała zakneblowane usta, a jej nadgarstki i kostki były mocno przywiązane do krzesła. Nie mogła się nawet ruszyć. Kobieta w kapeluszu o szerokim rondlu przechadzała się powoli w tę i z powrotem po pomieszczeniu. W ręce obracała cienką szabelkę. Glizda nie rozumiała w czym tak broń może być przydatna, bo po spotkaniu z prawdziwym mieczem zapewne pękłaby na pół.
- Przybywasz z Berk, to pewne. Nie próbuj mnie okłamać. W promieniu kilkuset mil nie ma innej wyspy. Skoro natomiast przybywasz z Berk, to zapewne cię tam znają i możesz się mi jeszcze przydać. Widzisz.... Ja znałam Stoika - kobieta mówiła powoli, ważyła słowa i sprawdzała reakcje brunetki na każde z nich.
Glizda tylko zmarszczyła czoło, albowiem wspomniane imię było jej obce. Nie słyszała go z ust Czkawki, czy innych jeźdźców. Po prostu nie znała żadnego Stoika.
- Nie wytrzeszczaj tak gał. Przecież wiesz o kogo chodzi - warknęła jej sprawczyni - Sęk w tym, że kiedyś go znałam. I kochałam. Jednakże Stoik jest mężczyzną i jak każdy inny z przedstawicieli tej płci jest zmienny. Najpierw obiecywał mi góry, smocze łby i tym podobne, a potem pobiegł siną w dal za tą chudzinką w warkoczach. Trzeba ci wiedzieć, że byłam na Berk gościem. Morze wyrzuciło mnie na brzeg, dlaczego, to już nie twój interes. Zostałam pokochana i odrzucona, więc odeszłam po cichu. Zawsze pamiętałam, cały czas trzymałam urazę, a teraz wracam, by się zemścić. Na Stoiku i całej Berk. Do tego jest mi potrzebny "młot Thora". Ty zapewne nie wiesz, co to jest, bo przecież byłam tą wyjątkową, której powierzył ów sekret, ale ja zdradzę ci ten sekret, a ty mi pomożesz - kobieta uśmiechnęła się potwornie, a jej ostre zęby błysnęły niebezpiecznie.
Glizda coraz głębiej siadała w krześle, chcąc uciec lub zapaść się pod ziemię. Nie może posłużyć do zdrady, nie pozwoli im na to. Prędzej zdechnie. Pozwoli się poćwiartować! Kobieta w kapeluszu wyczytała to wszystko z jej oczu i zbliżyła się do brunetki. Z dziwną pobożnością uwolniła jej usta i nakazała sobie odpowiedzieć.
- Nigdy ci nie pomogę. Nie znam Stoika. Nie wiem co to jest... - zaczęła Glizda.
- Milcz! - wykrzyknęła kruczowłosa oprawczyni Glizdy - Ustaliłyśmy, że przybywasz z Berk, więc nie kłam - dodała spokojnie.
Brunetka zawahała się, ale tylko na chwilę. Zaraz też wiedziała, co odpowiedzieć.
- Masz rację. I prędzej zginę niż zdradzę całą Berk - swoja wypowiedź poparła pogardliwym splunięciem.
- Przybywasz z Berk, to pewne. Nie próbuj mnie okłamać. W promieniu kilkuset mil nie ma innej wyspy. Skoro natomiast przybywasz z Berk, to zapewne cię tam znają i możesz się mi jeszcze przydać. Widzisz.... Ja znałam Stoika - kobieta mówiła powoli, ważyła słowa i sprawdzała reakcje brunetki na każde z nich.
Glizda tylko zmarszczyła czoło, albowiem wspomniane imię było jej obce. Nie słyszała go z ust Czkawki, czy innych jeźdźców. Po prostu nie znała żadnego Stoika.
- Nie wytrzeszczaj tak gał. Przecież wiesz o kogo chodzi - warknęła jej sprawczyni - Sęk w tym, że kiedyś go znałam. I kochałam. Jednakże Stoik jest mężczyzną i jak każdy inny z przedstawicieli tej płci jest zmienny. Najpierw obiecywał mi góry, smocze łby i tym podobne, a potem pobiegł siną w dal za tą chudzinką w warkoczach. Trzeba ci wiedzieć, że byłam na Berk gościem. Morze wyrzuciło mnie na brzeg, dlaczego, to już nie twój interes. Zostałam pokochana i odrzucona, więc odeszłam po cichu. Zawsze pamiętałam, cały czas trzymałam urazę, a teraz wracam, by się zemścić. Na Stoiku i całej Berk. Do tego jest mi potrzebny "młot Thora". Ty zapewne nie wiesz, co to jest, bo przecież byłam tą wyjątkową, której powierzył ów sekret, ale ja zdradzę ci ten sekret, a ty mi pomożesz - kobieta uśmiechnęła się potwornie, a jej ostre zęby błysnęły niebezpiecznie.
Glizda coraz głębiej siadała w krześle, chcąc uciec lub zapaść się pod ziemię. Nie może posłużyć do zdrady, nie pozwoli im na to. Prędzej zdechnie. Pozwoli się poćwiartować! Kobieta w kapeluszu wyczytała to wszystko z jej oczu i zbliżyła się do brunetki. Z dziwną pobożnością uwolniła jej usta i nakazała sobie odpowiedzieć.
- Nigdy ci nie pomogę. Nie znam Stoika. Nie wiem co to jest... - zaczęła Glizda.
- Milcz! - wykrzyknęła kruczowłosa oprawczyni Glizdy - Ustaliłyśmy, że przybywasz z Berk, więc nie kłam - dodała spokojnie.
Brunetka zawahała się, ale tylko na chwilę. Zaraz też wiedziała, co odpowiedzieć.
- Masz rację. I prędzej zginę niż zdradzę całą Berk - swoja wypowiedź poparła pogardliwym splunięciem.
*
Kobieta o zaostrzonych zębach przycisnęła jej głowę do obrazu, który wyświetlał się w powietrzu. Staruszek siedzący po drugiej stronie długiego stołu miał białka na wierzchu i mamrotał bez sensu. Jego siwe włosy unosiły się swobodnie dookoła jego twarzy. Z oczu glizdy poleciały łzy.
Przed jej twarzą unosiła się podobizna Czkawki. Chłopak rozmawiał ze Szczerbatkiem. Wyglądał na przybitego. Teraz już wiedziała, że nie może odmówić. Ci ludzie mieli po swojej stronie wielką magię, której ona nie pojmowała i która ją przerastała. Mówili, że mogą skrzywdzić tego, na którym najbardziej jej zależało. Jeśli nie zrobi tego, co jej powiedzą. To samo stanie się, gdy spróbuje jakichś sztuczek. Była bezbronna, a wszystko przez to głupie uczucie, które żywiła do Czkawki.
- Zrobię wszystko - załkała z przestrachem.
- Wiem - zapewniła ją kobieta - Doskonale wiem.
Nacisk na kark brunetki ustąpił, a jej oprawczyni otrzepała ręce, poprawiła złote kolczyki i uśmiechnęła się szeroko. Jeden ruch jej ręki, a starzec skończył z magią. Podobizna Czkawki rozmyła się, siwe włosy mężczyzny opadły na jego ramiona, a jego oczy wyglądały już normalnie. Były mocno przekrwione. Glizda oddychała szybko, patrząc na niego z przerażeniem.
- Kim jesteś? - wyszeptała w stronę starca.
Ten spojrzał na nią ze zmęczeniem i zakasłała tylko, kręcąc głową. Jego oczy skierowały się w stronę kobiety w kapeluszu, która przyglądała im się z boku.
- Jego imię nie powinno cię interesować - stwierdziła - W zamian mogę zdradzić ci swoje - zaoferowała.
Glizda tylko skinęła głową. Nie było szans na rozmowę ze starcem.
- Sinabda - ukłoniła się delikatnie - Myślę, że dobrze by było, gdybyśmy się trochę lepiej poznały - dodała.
Brunetka chciała zaprzeczyć, nie zależało jej na tej znajomości. Chciała zapaść się pod ziemię, umrzeć, choćby i w bólach. Zależało jej tylko na bezpieczeństwie mieszkańców Berk. Na niczym więcej.
*
Mała szalupa przybiła do brzegu. Sinabda dźgnęła Glizdę szpadlom w plecy i skinęła głową na piasek. Brunetka doskonale wiedziała o co chodzi. Była zmuszona wypełnić polecenie, bo w łodzi był też znany już jej staruszek i jeszcze kilku zapijaczonych załogantów. Czerwone żagle łomotały w oddali na horyzoncie. Dziewczyna przełknęła ze zgrozą ślinę, poprawiła podarty strój i ruszyła mężnie do przodu. Nie było jej na tej wyspie ledwie kilka dni. Rzeczywiście powinni byli się jej pozbyć o wiele dawniej. Może wtedy nie ściągnęła by kolejnego przekleństwa na Berk. Teraz było już za późno. Już dotykała stopami piasku, już szła w stronę drzew nieopodal. Nie chciała tego robić, ale musiała. Znała rozkaz, co do joty. Bała się tylko, że może się to źle skończyć.
Księżyc stał już wysoko na niebie, gdy brunetka weszła pomiędzy domy. Bała się. Głównie tego, że ktoś ją nakryje, że będzie musiała się tłumaczyć, że się dowiedzą, że ją znienawidzą. Z jej lewego oka potoczyła się łza. Glizda cała drżała, przemierzając wioskę na palcach. Nie dane jej było uniknąć niechcianego spotkania. Przed jednym domem stały dwie młode osoby. W ciemności dziewczyna nie rozpoznała ich od razu. Jednak, gdy ta dwójka zaczęła okładać się nawzajem przy wtórze krzyków, od razu ich rozpoznała. Bliźniaki. Glizda powoli odwróciła się na pięcie, licząc na to, że jej nie zauważą.
- Ej, ty! Kto tam?! - wydarli się równocześnie.
Nie chciała się odwrócić, nie chciała odpowiedzieć. Chciała zniknąć. Tymczasem bliźniaki zbliżyły się do niej i już wiedziały.
- Glizda? - wyszeptała dwójka.
Brunetka zamknęła oczy i odwróciła się do nich. Było już za późno. Oni już wiedzieli. Rano to wszystko się rozejdzie. Nie powstrzyma ich. W żaden sposób. Uśmiechnęła się więc tylko szeroko.
Księżyc stał już wysoko na niebie, gdy brunetka weszła pomiędzy domy. Bała się. Głównie tego, że ktoś ją nakryje, że będzie musiała się tłumaczyć, że się dowiedzą, że ją znienawidzą. Z jej lewego oka potoczyła się łza. Glizda cała drżała, przemierzając wioskę na palcach. Nie dane jej było uniknąć niechcianego spotkania. Przed jednym domem stały dwie młode osoby. W ciemności dziewczyna nie rozpoznała ich od razu. Jednak, gdy ta dwójka zaczęła okładać się nawzajem przy wtórze krzyków, od razu ich rozpoznała. Bliźniaki. Glizda powoli odwróciła się na pięcie, licząc na to, że jej nie zauważą.
- Ej, ty! Kto tam?! - wydarli się równocześnie.
Nie chciała się odwrócić, nie chciała odpowiedzieć. Chciała zniknąć. Tymczasem bliźniaki zbliżyły się do niej i już wiedziały.
- Glizda? - wyszeptała dwójka.
Brunetka zamknęła oczy i odwróciła się do nich. Było już za późno. Oni już wiedzieli. Rano to wszystko się rozejdzie. Nie powstrzyma ich. W żaden sposób. Uśmiechnęła się więc tylko szeroko.
----------------------------------------------------------------------------
Ta....
Wyszło słabo, wiem.
Przynajmniej Wy wiecie czego się spodziewać.
Co myślicie o Sinabdzie?
pierwsza! rozdzial mimo wszystko podoba mi sie; ) Astrid teraz powinna byc przy Czkawce i starac sie naprawic jakos ich relacje :| jestem ciekawa jak to wszystko sie skonczy wszystko zalezy w koncu od ciebie: D no nic powodzenia i czekam na next! :*:*:*
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że mimo wszystko się podoba :) Co do zakończenia, to mam nadzieję wszystkich zaskoczyć, ale to tylko nadzieja xD Choć... Nadzieja umiera ostatnia...
UsuńGlizda, w co ty się wpakowałaś? :( Wiem, nieświadomie, ale jednak. Nie jestem na nią zła, jakże mogłabym być? W każdym razie, to wszystko przez Sinabdzie. Jeśli zrobi coś Czkawce, czy chociażby jednemu mieszkańcowi Berk... pożałuje. Dobra, koniec pogruszek.
OdpowiedzUsuńKurcze, myślałam, że spokojnie dobije do brzegu. Szczerbatek wraz z jego jeźdźcem po nią przyleci i będzie dobrze. A tu takie coś? Zupełnie się nie spodziewałam. Zaskoczyłaś mnie totalnie. XD Co się robi normalne, wiec nie powinnam się już dziwić.
Ha, Astrid przegrywa. Jak mi przykro. :'( Dobra, nie chce być wredna, ale, jak już wiesz, nie przepadam za nią. Wybaczcie fani złotowłosej.
Pozdrawiam i weny życzę! :3
Tak, tak... Biedna Glizda xD Cóż poradzę, kocham piratów i musiałam, po prostu musiałam tu jakichś wcisnąć. Ja lubię komplikować życie ^^ Jestem okropiczna i dobrze o tym wiem. Buahahaha - demoniczny śmiech.
UsuńA tak na poważnie, to mam nadzieję, że będę zaskakiwać do końca C:
No no, ciekawie się zapowiada. :D I w końcu jakaś kobieta jako czarny charakter! :3 Gratuluję kreatywności :}
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, pisz szybko!
Napisane już jest, czekam tylko do poniedziałku ;)
UsuńGlizda przynosi pecha, bywa. Czuję,że Hiccstrid się rozwali :/ Oj, Czkawka...Gdyby naprawdę kochał Astrid to nie czułby czegoś do Glizdy, prawda? A do akcji wkraczają piraci! Super, coś nowego. Rozumiem, że imię wzięło się od Sinbada? Pomysłowe. Już nie będę wspominać jak bardzo lubię Hiccstrid ale nie zdziwię się, jeżeli urocza para się rozejdzie. Opisujesz Astrid tak, że w Twoim blogu coraz mniej ją lubię choć w filmie jest inaczej. Każdy pisze jak chce i nie ma ci gadać. Ja kończę i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńTak, imię od Sindbada, a na obrazek nazywał sie dokładnie "Sindbad fem", so you know.
UsuńWiem, nienawidzisz mnie za psucie Astrid. Sorka, ale ja właśnie tak ją widzę. Ani złą, ani dobrą. Taką sobie.
Dzięki, że mimo wszystko czytasz, choć rozwalam Hiccstrid.
Ostatnio, kiedy próbowałam skomentować, komputer odmówił mi posłuszeństwa ;( Wrrry.
OdpowiedzUsuńCóż, kometarz będą troszkę krótsze, aż nie nadrobię ;)
Nie spodziewałam się porwania, serio. Zupełnie zapomniałam o statku z czerwonymi żaglami... Teraz jednak tajemnica się wyjaśniła i nie był to bynajmniej przyjemny sekret... Sinabda mnie przeraża, choć jednocześnie podoba mi się jako postać. jest taka... Zawadiacka, niebezpieczna, negatywna i egzotyczna naraz, jeśli dobrze ją odczytuję. Dobrze, że nie posiada samych złych cech i fakt, że kochała Stoika przydaje jej autentyczności.
Ha! Lalalallalallalala, Czkawka tęęęęęęęęskni za Glizdąąąąąąąąąąąą, hahahhahaha. ^^ Wiedziałam. (Wybacz mi, Astrid, jestem okropna... Choć z drugiej strony Ci współczuję).
Najlepsza scena pierwsza i pojawienie się nowej bohaterki.
Pozdro,
Kumpel
Znam ten ból. W moim połowa klawiatury nie działa xD
UsuńI tak, Czkawka tęskni, a złe charaktery nie mogą być całkowicie złe ;)
Cały rozdział jest (przynajmniej dla mnie) ogromnym szokiem i na pewno nie wyszedł Ci słabo! Nawet tak nie myśl!
OdpowiedzUsuńBiedna Glizda... czy ona kiedykolwiek zazna
szczęścia i spokoju? :(
Sinabda jako postać wykreowałaś świetnie, jej wygląd i charakter... prawdziwy czarny, okropny charakter, na samą myśl o niej przychodzą jedynie negatywy.
Ból Czkawki jest tak tkliwy, że aż sama go poczułam... Co to będzie gdy ponownie ujrzy Glizdę...
Co do Twojego komentarza pod tamtym rozdziałem, to nie martw się ja też mam tak czasami, że nie mam ochoty nic czytać, czy to blogi, czy nawet książki. ;)
Cieplutko pozdrawiam! ;***
Podnosisz człowieka na duchu. Naprawdę :) I za to właśnie ci dziękuję.
Usuń